Do trzech razy sztuka. Przemysław Pawlicki w końcu zrealizował cel

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Piotr Pawlicki (kask niebieski) i Przemysław Pawlicki (czerwony) podczas Grand Prix Polski w Warszawie
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Piotr Pawlicki (kask niebieski) i Przemysław Pawlicki (czerwony) podczas Grand Prix Polski w Warszawie

Przemysław Pawlicki w sobotę zwyciężył w Grand Prix Challenge w Togliatti i wywalczył tym samym awans do elitarnego cyklu na przyszły rok. - Jestem z tego bardzo dumny - przyznał zawodnik Cash Broker Stali Gorzów.

Kapitan mistrzów Polski od kilku lat próbował się dostać do elitarnego cyklu. W sobotę, w odległym Togliatti w końcu dopiął swego. Przemysław Pawlicki w tym sezonie od początku prezentuje równą i wysoką formę, czego były potwierdzeniem zawody w Rosji. Zawodnik Cash Broker Stali Gorzów zanotował tam tylko jeden słabszy bieg, dzięki czemu w sumie uzyskał 13 punktów i po biegu dodatkowym okazał się najlepszy. Tym samym zapewnił sobie przepustkę do startów w Grand Prix w 2018 roku.

Starszy z braci Pawlickich był blisko awansu już dwa lata temu, kiedy to turniej GP Challenge rozgrywany był w Rybniku. Wtedy do mistrzostw świata awansowali Bartosz Zmarzlik, Piotr Pawlicki i Chris Harris, a "Przemo" był szósty, tracąc ledwie punkt do miejsca premiowanego awansem. - Blisko byłem już nawet trzy lata temu w Lonigo. Później był ten nieszczęsny Rybnik. W zeszłym roku nie udało mi się przejść eliminacji w Polsce, gdzie po trzech seriach był odwołany Złoty Kask - wspominał żużlowiec Stali Gorzów. - I musiałem czekać na ten rok. Od początku sezonu wiedziałem jaki mam cel i ten cel zrealizowałem. Jestem z tego bardzo dumny. Cieszę się, że ciężką pracą z całym teamem osiągnęliśmy ten awans. Ale zostawiamy to już za sobą, patrzymy teraz w przyszłość - dodał.

Na świętowanie sukcesu czasu jednak nie było, ponieważ zawodnicy z Togliatti musieli wracać na niedzielne zmagania w lidze polskiej. Kapitan żółto-niebieskich bez problemów zdążył wrócić do Gorzowa na mecz z Włókniarzem Vitroszlif CrossFit Częstochowa i w tym pojedynku wywalczył 8 punktów i dwa bonusy, a Stal wygrała 57:33. - Na pewno delikatne przemęczenie było, ale do tego jesteśmy przyzwyczajeni. Nie ma się co rozczulać nad tym, bo nie jeden zawodnik jest po takiej samej podróży - przyznał Pawlicki. - W tym meczu wszystko mi pasowało. Delikatnie w środku zawodów się pogubiliśmy, ale później z powrotem znaleźliśmy tę prędkość. Wyciągamy wnioski i trzeba jechać dalej - zakończył.

Przypomnijmy, że w półfinale mistrzowie Polski zmierzą się z Betard Spartą Wrocław. Pierwszy mecz odbędzie się 3 września, na Stadionie Olimpijskim. Rewanż w Gorzowie tydzień później.

ZOBACZ WIDEO Zobacz na czym polega praca kierownika startu

Źródło artykułu: