Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora WP SportoweFakty.
***
Komisarzy toru mamy już jakiś czas i każde dziecko w klubie, a tym bardziej trener i toromistrz, powinno wiedzieć, jakie są ich oczekiwania. Osoby odpowiedzialne za przygotowanie nawierzchni powinny zdawać sobie sprawę z tego, na co komisarz przymknie oko, a czego absolutnie nie wolno im robić. Jeśli w tej sytuacji żużlowcy Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra mówią od jakiegoś czasu o zaskoczeniu torem (czasem głośno, czasem ciszej) i myślą, że winny jest komisarz, to są w grubym błędzie.
Według mnie winni są szkoleniowiec i toromistrz. Wina Marka Cieślaka jest tym większa, że przecież on, tak się przynajmniej mówi, ma największe chody u komisarzy. Może sobie pozwolić na więcej. Pytam więc, dlaczego, mając fory i wiedząc o wszystkich uwarunkowaniach, nie zrobi na mecz takiego toru, który będzie odpowiadał zarówno jego zawodnikom, jak i osobom funkcyjnym? Nie potrafi? Nie wierzę, bo przecież mówimy o największym specu od przygotowania nawierzchni. Nie da się? Wszystko da się zrobić. Nie chce mu się? Nie wiem. Być może?
Z trenerem Markiem od lat jest tak, że na długo przed końcem sezonu (czasami nawet przed inauguracją - tak było, gdy zaczynał robotę w Ostrowie) wie, gdzie będzie pracował w następnym roku. Być może teraz też dzieje się w kuluarach coś, co sprawia, że szkoleniowcowi kadry już nie chce się tak, jak dawniej. Swoją drogą, jeśli Falubaz nie pojedzie w tym roku w finale, to druga przygoda Cieślaka z magicznym klubem okaże się totalnym niewypałem. Brąz przed rokiem był porażką.
Żeby podsumować wątek komisarzy toru, warto by napisać, że chyba jednak cały ten pomysł zdał egzamin. W tym roku nie było żadnej kary za przygotowanie nawierzchni. Słyszałem utyskiwania, że preferowano twarde tory, więc nie było ciekawie. Jednak coś za coś. Wszędzie było równo i bezpiecznie, a to wielka wartość.
Oczywiście gospodarze skarżyli się i skarżą na to, że stracili atut własnego toru. Jednak na stadionach piłkarskich murawa jest wszędzie taka sama. Atut własnego boiska polega na tym, że zespół gra u siebie i może liczyć na głośny doping swoich kibiców. W żużlu hasło atut własnego toru oznaczało kombinacje (suche kopy, dziury, pasy itp.), a tego nie chcemy. Niech o tym, kto zdobędzie złoto, zadecyduje sportowa forma drużyn.
Przed sezonem typowałem, że Cash Broker Stal Gorzów będzie poza play-off. Już wiadomo (scenariusz science-fiction dla Włókniarza Vitroszlif CrossFit Częstochowa odrzucam), że się pomyliłem. Co więcej, muszę się przyznać do tego, że niemal każdym występem drużyny Stanisława Chomskiego strasznie się ekscytuję. To jest zespół, który robi widowiska i przyprawia mnie o ciarki. Kibicem Stali nie jestem, ale patrząc na to, co wyczynia, życzę jej jak najlepiej.
ZOBACZ WIDEO Zobacz na czym polega praca kierownika startu (WIDEO)
To jeszcze słowo o paradoksach, bo może być tak, że Jacek Frątczak uratuje ligę dla Get Well Toruń, nie wygrywając ani jednego spotkania. Na razie zdobył punkt bonusowy w Rybniku. Jak dorzuci kolejny w meczu z Grudziądzem, to zrówna się z ROW-em w tabeli. Zakładając, że Ślązacy przegrają w 14. kolejce w Lesznie i stracą 5 punktów za dopingową wpadkę Grigorija Łaguty, Anioły utrzymają się w PGE Ekstralidze.
A teraz pozostaje nam czekać na czwartkowe posiedzenie panelu dyscyplinarnego polskiej antydopingówki. Bez względu na to, jaki zapadnie wyrok (o ile w ogóle jakiś zapadnie), chcę napisać, że źle się stało, iż nie obowiązuje w PGE Ekstralidze procedura ekspresowego badania próbek. Gdyby robiono to w ciągu pięciu dni, nie rozmawialibyśmy o krzywdzie ROW-u, bo Łaguta nie jechałby w meczach z Fogo Unią i Stalą, więc cała ta dyskusja o odejmowaniu punktów nie miałaby sensu.