Pojawienie się menedżera Roberta Jabłońskiego w sztabie Włókniarza Vitroszlif CrossFit Częstochowa nie osłabia pozycji trenera Lecha Kędziory. - On prowadzi zespół w trakcie meczu i podejmuje ostateczne decyzje - wyjaśnia prezes klubu Michał Świącik.
Po ostatnich przetasowaniach Kędziorze nie tylko nie ubyło, ale wręcz przybyło obowiązków. Pełni też bowiem rolę kierownika drużyny. Na ostatni mecz Włókniarz w Toruniu przyjechał 6 godzin przed zawodami. W Get Well żartowano nawet, że Kędziora pojawił się na Motoarenie tak szybko, żeby pilnować Jacka Frątczaka. Może Włókniarz bał się, że menedżer Aniołów zrobi jakieś sztuczki z torem? - Niczego się nie baliśmy - śmieje się Świącik. - Trener przyjechał tak szybko, bo jest także kierownikiem drużyny, a regulamin wymusza, by osoba sprawująca tę funkcję była kilka godzin przed meczem.
Kędziora zbiera świetne recenzje, ale nie wiadomo czy zostanie we Włókniarzu na kolejny sezon. Niby wszyscy są zadowoleni, ale ostateczne decyzje mają zapaść po sezonie. Wówczas zarząd ma ocenić całokształt dokonań szkoleniowca. Chodzi nie tylko o prowadzenie pierwszego zespołu w trakcie meczu, czy przygotowanie toru, ale i też o pracę z młodzieżą.
Swoją drogą to w Częstochowie, po raz kolejny, dużo mówi się o powrocie Marka Cieślaka. Ostatnio był on częstym gościem na meczach Włókniarza. Zdarzało się, że i w tygodniu wpadał do klubu. - To akurat nic nie znaczy - wyjaśnia Świącik. - Marek jest stąd, zna tutaj ludzi, więc zawsze jest mile widziany.
ZOBACZ WIDEO Krystian Pieszczek: Będę chciał sprostać zadaniu