Przez cały mecz Mariusz Staszewski nie przeprowadził ani jednej rezerwy taktycznej. Po spotkaniu trener tłumaczył, że nie miało to większego sensu.
- Kogo miałem dać, jak wszyscy robili po 4 punkty? Miałem wstawić Sucheckiego po tym, jak przyjechał do mety na czwartej pozycji? - pytał szkoleniowiec TŻ Ostrovii Ostrów Wielkopolski. - Wszyscy jechali na jednym poziomie. Żebym mógł puścić taktyczną, to ktoś musiałby chociaż wygrać wyścig. Wszyscy jechali równo. Można było rzucać lotkami i patrzeć, kto gdzieś coś pojedzie - zauważa.
Być może liderem TŻ Ostrovii byłby Sam Masters. Australijczyk był w awizowanym składzie gości na mecz w Gnieźnie, ale ostatecznie w nim nie pojechał. Zawodnikowi z Antypodów zepsuł się bus i nie zdążył na lot do Polski. - O absencji Mastersa dowiedzieliśmy się o 5:30 - zdradza Staszewski.
Wobec braku Mastersa, do Gniezna w trybie awaryjnym ściągany był Łukasz Sówka. - A co innego miałem zrobić? - pyta ponownie trener TŻ Ostrovii. Krajowy senior ostrowskiej drużyny pojechał słabo - zdobył tylko pięć punktów. Czy w związku z tym w zestawieniu biało-czerwonych na kolejny mecz znów znajdzie się Australijczyk? - Zobaczymy. Na razie nie mówię, kto będzie jechał. Przede mną długa noc. Jest wiele do przemyślenia - kończy szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO Żużlowa prognoza pogody. Możliwy deszcz w całej Polsce