Marko Lewiszyn był jedną z gwiazd Krajowej Ligi Żużlowej w minionym sezonie. Ukrainiec w czternastu spotkaniach wykręcił średnią ponad dwa "oczka" na wyścig. Po awansie do Metalkas 2. Ekstraligi działacze Autona Unii Tarnów zdecydowali o kontynuowaniu współpracy z reprezentantem swojego kraju.
A on sam nie ukrywa, że awans na zaplecze PGE Ekstraligi najbardziej wpłynęło na jego decyzję o pozostaniu w klubie z Mościc. - Dostałem propozycję na przyszły rok. Zeszły, co by nie mówić, był bardzo ciężki i gdzieś tam też z tyłu głowy wiedziałem, że nie mogę zostawić klubu, pomimo tych problemów. Wierzyłem i wiedziałem, że zarząd znajdzie pieniądze, aby przyszły rok był dużo lżejszy. Mam nadzieję, że ten sezon będzie nieco bardziej z górki - przyznał w rozmowie z ekstraliga.pl.
Tarnowianie nie są uważani za faworyta rozgrywek i raczej będą skupiali się na tym, aby utrzymać się na tym poziomie ligowym. - Bardzo dobrze oceniam nasz skład i atmosferę. Mamy doświadczonych zawodników. Od siebie dodam, że niektórzy mówią, że jestem zagadką. Wierzę w siebie. Jest to mój pierwszy sezon w Metalkas 2. Ekstralidze. Lubię żużel, ścigam się i trzeba robić swoje po jak najlepsze wyniki. Wierzę, że jako zespół pokażemy, że stać nas na wiele - mówił Lewiszyn.
Przynajmniej na razie Ukrainiec nie rozważa zagranicznych kierunków, choć potwierdza, że dostał propozycję z ligi angielskiej. Odmówił jednak, bowiem musi skupić się na startach w kraju nad Wisłą. - Muszę się tutaj pokazać tak, żeby później gdzieś indziej było mi lżej jeździć i się ścigać. Mam nadzieję, że może w trakcie sezonu dołączę do jakiejś duńskiej czy też szwedzkiej drużyny - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Stanowcza reakcja miliardera. Falubaz będzie pozywał dziennikarzy?