Ben Cook dołączył do Fogo Unii Leszno w maju 2024 roku, kiedy klub borykał się z problemami kadrowymi spowodowanymi kontuzjami ważnych zawodników, takich jak Damian Ratajczak i Janusz Kołodziej.
Szybko okazał się wartościowym nabytkiem dla Unii Leszno, prezentując solidną formę na torze. Jego zaangażowanie i wyniki sprawiły, że klub postanowił przedłużyć z nim współpracę na kolejny sezon.
W sierpniu 2024 roku oficjalnie ogłoszono, że Cook pozostanie w drużynie na sezon 2025, co było pozytywną wiadomością dla kibiców, zwłaszcza w kontekście spadku Unii do niższej klasy rozgrywkowej i planów szybkiego powrotu do PGE Ekstraligi. Wielu wierzy, że wciąż będzie filarem wielkopolskiej ekipy.
Fanów Unii mogło zaniepokoić jednak to, że Cook nie błyszczał podczas mistrzostw Australii (zajął dopiero szóste miejsce w klasyfikacji końcowej). Kiepsko wypadł również w trakcie niedzielnego turnieju jubileuszowego Nielsa Kristiana Iversena, w którym zdobył tylko dwa punkty w czterech startach. Czy to powód, by bić na alarm?
- Przede wszystkim te wyniki nie mają żadnego praktycznego znaczenia. To jest początek sezonu, zawodnicy są nierozjeżdżeni, nie wiedzą nic o sprzęcie. To, na czym on jeździ w zawodach zagranicznych, nie jest tym, z czego korzysta czy korzystał w Polsce. Do tego, że potrafi jeździć, nikogo natomiast chyba nie muszę przekonywać. To jest zatem tylko kwestia wjeżdżenia w sezon i dobrania odpowiedniego sprzętu - uspokaja w rozmowie z WP SportoweFakty Rufin Sokołowski, był prezes leszczyńskiej Unii.
Wieloletni działacz jest spokojny o Bena Cooka.
- W tym sporcie znaczenie ma i człowiek i sprzęt. Współpraca między tymi dwoma podmiotami jest kluczowa. Jedno wszyscy wiemy: pokazał, że umie jeździć, czuje tor i wie, jak wyprzedzać i jak się bronić oraz nie ma strachu. Cook posiada też doświadczenie, bo to nie jest zawodnik, który ma 17 lat. Nie ma żadnego powodu do niepokoju. Żadnego! - podsumował Sokołowski.