Niepokojąca sytuacja Stali Rzeszów. Klub stacza się na samo dno?

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Polonia Bydgoszcz - Stal Rzeszów. Żużlowcy Stali oglądają plecy rywala. Ireneusz Nawrocki ma to zmienić.
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Polonia Bydgoszcz - Stal Rzeszów. Żużlowcy Stali oglądają plecy rywala. Ireneusz Nawrocki ma to zmienić.

W 8. kolejce Nice 1. Ligi Żużlowej Grupa Azoty Unia Tarnów rozgromiła Stal Rzeszów 62:28. Żurawie po raz drugi w tym sezonie pojechały w zdekompletowanym składzie. Tym razem jednak żałosny spektakl zobaczyła cała Polska.

Po raz pierwszy w tym sezonie Stal Rzeszów w niepełnym składzie wystąpiła w Daugavpils. Skończyło się wysoką porażką (34:56). W Tarnowie sytuacja się powtórzyła. W wyjazdowym meczu z Grupą Azoty Unią zabrakło między innymi Chrisa Harrisa, Josha Grajczonka, a także Dimitriego Berge'a. Janusz Stachyra zrezygnował również z usług Marcela Szymki, choć ten był dostępny. W efekcie zespół ze stolicy Podkarpacia pojechał na Derby Południa w sześcioosobowym składzie. Rok temu podobnie było w Łodzi, gdzie Janusz Ślączka mógł liczyć tylko na krajowych zawodników, a rzeszowskich działaczy do wiatru wystawił Nicolas Covatti.

Po niedzielnym spotkaniu pod adresem rzeszowskiego klubu posypały się gromy. Pojawiły się głosy, że być może zawodnicy odmawiają jazdy, bo nie dostają pieniędzy. W klubie zaprzeczają. - Gdybyśmy nie płacili, to by nas już nie było - mówił niedawno Marcin Janik, jeden z działaczy klubowych.

Sytuacji Stali bacznie przygląda się komisja licencyjna. - Cały czas pracujemy - mówi Łukasz Szmit, kiedy pytamy go o to, czy klub realizuje postanowienia licencji nadzorowanej. - Jeżeli ujawnią się jakieś fakty, z których trzeba będzie wyciągnąć skutki regulaminowe, to na pewno zostaną one wyciągnięte. Kluby przysyłają nam raporty. Stalą Rzeszów również zajmujemy się na bieżąco - deklaruje prawnik w GKSŻ, który rzecz jasna nie może zdradzać szczegółów.

Pewnie wszystko rozeszłoby się po kościach, gdyby w Tarnowie stawił się Dimitri Berge. Francuz tłumaczył, że przesłał klubowi zwolnienie lekarskie. Inaczej sprawę przedstawił trener Stali. - Na gorąco trudno mi się wypowiadać o tym, dlaczego Berge nie przyjechał. Musimy to załatwić w swoim gronie - odparł po zawodach.

ZOBACZ WIDEO Powrót żużla do stolicy? PZM gotów pomóc

Trudno wyrokować, czy 21-letniego Francuza zobaczymy jeszcze w tym sezonie w barwach rzeszowskiego zespołu. Sam zawodnik nie chce tego komentować. Słychać głosy, że nie pali się on, aby przyjeżdżać na mecze. Podobno zabrał już swój sprzęt ze Stadionu Miejskiego w Rzeszowie.

Stal po raz kolejny naraziła na śmieszność nie tylko siebie, ale i też cały wizerunek Nice 1.LŻ. To, że Unia była zdecydowanym faworytem rewanżu nie znaczyło, że Stal ma się poddać bez walki. - Do Tarnowa na pewno nie pojedziemy tylko po to, żeby wyjść na prezentację - twierdził po pierwszym spotkaniu Stachyra. Jeszcze większym optymistą był prezes klubu, Andrzej Łabudzki. - Liczę, że uda nam się przynajmniej wygrać mecz - wypalił, choć nikt w Rzeszowie nawet nie łudził się, że Stal cokolwiek zwojuje na terenie rywala zza miedzy. Jego słowa należało traktować jako żart, choć w obliczu niedzielnych wydarzeń okazał się on wyjątkowo niesmaczny.

Sytuacja rzeszowskiego klubu jest niepokojąca nie tylko dla kibiców, ale także całego polskiego żużla. Trudno jednak liczyć na to, że w kwestii składu coś się zmieni. Właściwie, to Stal mogłaby sobie jechać nawet siódemką juniorów i nikomu nic do tego. Pytanie, czy o to w całej zabawie chodzi.

- Nie możemy nikogo przymusić, żeby jechał w takim składzie, a nie innym - mówi Zbigniew Fiałkowski. - Nie wiem, co ma klub na myśli, wystawiając takie składy na mecze. Trzeba zapytać prezesa Stali, dlaczego coś takiego się dzieje. Klub nie popełnia żadnego regulaminowego błędu, choć być może cierpi na tym wizerunek ligi. My jednak nic nie możemy w tej kwestii zrobić - deklaruje działacz GKSŻ.

Fiałkowski zauważa jednak, że Stal przynajmniej u siebie nie odpuszcza. - W Rzeszowie jadą najmocniejszym składem. Na wyjeździe zestawienie jest już okrojone. Miejmy nadzieję, że to się zmieni, choć jeśli Stal będzie chciała wystawić siedmiu młodzieżowców, to też ma do tego prawo.

W niedzielę kibice obecni na stadionie oraz siedzący przed telewizorem dostali produkt marnej jakości. Idealnym podsumowaniem meczu były słowa komentującego zawody w Polsacie Sport Pawła Wójcika, który powiedział, że bardziej emocjonujące od tego, co działo się na torze, były jazdy quadów przed prezentacją. W dobrym humorze na pewno nie był także Łukasz Sady. Prezes Unii musiał bowiem zapłacić swoim zawodnikom znacznie więcej, niż oczekiwał.

Można się spodziewać, że skoro Stal po raz drugi w tym sezonie odpuściła mecz, Polsat oraz Eleven nie będą chciały ryzykować i pokazywać wyjazdowych spotkań Żurawi. Stracą na tym nie tylko kibice, ale także sponsorzy klubu, dla których ekspozycja w mediach jest niezwykle istotna. - Telewizja sama wybiera mecze, my jej niczego nie narzucamy - przyznaje Fiałkowski.

Pozostaje mieć nadzieję, że w klubie się opamiętają. - Jest mi niezmiernie przykro jak obserwuję co się dzieje z klubem i drużyną - mówi Marta Półtorak, a była prezes rzeszowskiego klubu w swojej opinii nie jest odosobniona. Wielu obserwatorów uważa, że Stal stacza się na samo dno. I robi to na własne życzenie.

Źródło artykułu: