Dobrze, że prezes Zmora powiedział o konflikcie interesów. Zapomniał tylko o jednej rzeczy

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Martin Vaculik i kierownik Stali Gorzów Krzysztof Orzeł
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Martin Vaculik i kierownik Stali Gorzów Krzysztof Orzeł

Jacek Gajewski, który przez około sześć lat pełnił funkcję komisarza technicznego FIM, komentuje sprawę Huberta Czerniawskiego. Broni młodego zawodnika i cieszy się, że prezes Zmora wywołał temat konfliktu interesów w polskim żużlu.

Prezes Stali Gorzów w ostatnim wpisie na swoim blogu oskarżył trzech działaczy GKSŻ o stronniczość w sprawie Huberta Czerniawskiego, u którego znaleziono nieprzepisowy gaźnik. - Moim zdaniem dobrze się stało, że prezes Zmora powiedział o konflikcie interesów w polskim żużlu. Do tej pory nikt tego nie robił, a one z całą pewnością w tym środowisku istnieją. Inna sprawa, że prezesowi gorzowian szybko można odbić piłkę, bo wszyscy przecież wiemy, kto jest członkiem Rady Nadzorczej Ekstraligi - komentuje w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Jacek Gajewski.

Wiceprezes i menedżer Get Well Toruń twierdzi, że w żużlu nie brakuje powiązań rodzinnych i klubowych. I w tym drugim przypadku jego zdaniem prezes Zmora najprawdopodobniej o czymś zapomniał.

- Jedną z osób, która posiada w Polsce licencję komisarza technicznego jest Krzysztof Orzeł ze Stali Gorzów, którego zresztą bardzo lubię i cenię. Słyszałem, że funkcji przed finałem Brązowego Kasku nie pełnił, ale co by było, gdyby to on miał sprawdzić gaźnik Czerniawskiego? Byłby w bardzo niezręcznej sytuacji. Nie twierdzę, że czegoś niewłaściwego by się dopuścił, ale możliwość zaistnienia takiej sytuacji pokazuje, że konflikty interesów w żużlu są - zauważa Gajewski.

Nasz rozmówca ma jednak świadomość, że ludzi na pewne stanowiska nie można brać z ulicy. W żużlu brakuje odpowiednich fachowców. Czasami bywa również tak, że faktycznego konfliktu interesów nie ma, ale pojawiają się niepotrzebne domysły.

ZOBACZ WIDEO MPPK jednak bez obcokrajowców?

- Tak było przecież, kiedy funkcję prezesa PGE Ekstraligi obejmował Wojciech Stępniewski. To nastąpiło wtedy pewnie za szybko. Lepszym rozwiązaniem byłby jakiś okres kwarantanny. Później pojawiają się opinie, że taką funkcję piastuje ktoś, kto jeszcze przed chwilą był prezesem jednego z klubów. To była bardzo niezręczna sytuacja dla drużyny z Torunia i myślę, że podobnie dla samego zainteresowanego - tłumaczy Gajewski.

Menedżer Get Well w przeszłości pełnił funkcję komisarza technicznego. Nie ma wątpliwości, że gaźnik, który znalezniono u juniora Cash Broker Stali, mógł mieć wpływ na pracę silnika. Z drugiej jednak strony jest przekonany, że zawodnik nie miał na ten temat wiedzy. - Młodzi żużlowcy lub ich kluby często odkupują różny sprzęt. Pewnych rzeczy się wtedy nie sprawdza - twierdzi.

Gajewski nie wierzy również w teorię, że o całej sprawie doskonale mógł wiedzieć klub zawodnika. - W klubie też raczej o tym nie wiedzieli, bo praktyka jest taka, że sprawdza się w zasadzie tylko wagę motocykla. Rzadko ktoś zajmuje się gaźnikami. Wynika to być może z tego, że potrzebny jest odpowiedni przyrząd pomiarowy. Takie rzeczy wychodzą dopiero przy odbiorach technicznych, które w polskich warunkach mają miejsce w fazie play-off i przed finałami imprez mistrzowskich - podsumowuje.

Źródło artykułu: