Patryk Dudek: Czasem bywa bardzo ciężko. Porażka boli, sztuką jest ją przetrwać

WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Patryk Dudek
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Patryk Dudek

Mimo różnej dyspozycji w test-meczach, Patryk Dudek dobrze zaczął sezon. Drugi raz z rzędu wygrał Memoriał Edwarda Jancarza, a w meczu ligowym z Get Well Toruń zdobył płatny komplet punktów. Teraz czeka go start w Grand Prix Słowenii w Krško.

Ewelina Bielawska, WP SportoweFakty: Od mocnego akcentu rozpoczęliście tegoroczne zmagania w PGE Ekstralidze. Spodziewaliście się wysokiej wygranej z takim rywalem jak Get Well Toruń?

Patryk Dudek, zawodnik Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra: Pierwszy mecz w sezonie bywa zazwyczaj bardzo nerwowy. Nie wiadomo jeszcze kto jest w jakiej dyspozycji. Na szczęście rozpoczęliśmy inaugurację od pojedynku na własnym torze, gdzie od samego początku udało nam się spasować z warunkami, jakie panowały. Na wyniku zaważyła słaba dyspozycja toruńskich liderów, a my to po prostu dobrze wykorzystaliśmy. Podejrzewam, że w dalszej części sezonu ekipa Get Well jeszcze poprzeszkadza i będzie trudnym rywalem dla przeciwników.

Był pan jednym z liderów Falubazu w tym meczu, a wcześniej wygrał mocno obsadzony Memoriał Edwarda Jancarza. Jest moc.

Różne były opinie na ten temat. Przygotowywałem się solidnie do wszystkich swoich występów. Bywało z tym jednak różnie - dobre wyniki w sparingach przeplatały się z gorszymi. Wygrałem memoriał w Gorzowie, później zaliczyłem dobry występ w kolejnym w Zielonej Górze. Wydaje mi się, że wszystko idzie w dobrą stronę. Kibice, którzy mieli wiele do powiedzenia na temat mojej dyspozycji, mogą więc spojrzeć na dotychczasowe wyniki i spać spokojnie.

ZOBACZ WIDEO "Panie Tomku kochany, my o panu pamiętamy". Dzieci składają życzenia Tomaszowi Gollobowi

Czuje się pan już w stu procentach gotowy do sezonu?

Jestem rozjeżdżony, choć w zeszłym roku harmonogram jazd lepiej nam sprzyjał. Było więcej sparingów, a ta intensywność naszych występów była nieco inna i bardziej równomierna. Dotychczasowe wyniki pokazują jednak, że nie jest źle i nie mam co narzekać. Muszę jednak przyznać, że obserwując powtórki swoich biegów widzę jeszcze trochę nerwowości w jeździe, ale z czasem dokonam i tych korekt.

W sobotę pierwsze starcie w szesnastce najlepszych - Grand Prix Słowenii w Krško. Czy ten tor jest panu znany?

Jeździłem tam kiedyś. Kilka lat temu mieliśmy przedsezonowe jazdy akurat na tym obiekcie. Później miałem okazję startować tam w eliminacjach, więc tor nie jest mi obcy. Wierzę, że na piątkowym treningu uda mi się tam spasować motocykle i zaliczę dobry występ.

Sprzęt przygotowany na ten turniej został przetestowany i spakowany czeka na swój debiut?

Tak. Moje testowanie było widoczne zapewne zwłaszcza w sparingach. Zaliczałem dobre występy głównie w pierwszych biegach, kolejne zaś bywały już trochę słabsze. Było to spowodowane właśnie sprawdzaniem sprzętu. Przez to moje występy były czasem "w kratkę". Przygotowaliśmy to, co mamy najlepsze. W trakcie sezonu okaże się czy dokonaliśmy dobrego wyboru.

Czy poprzez występy w Grand Prix nieco łatwiej przed tym sezonem rozmawiało się ze sponsorami?

Nie mogę narzekać na te kwestie. Większość sponsorów, z którymi współpracowałem do tej pory, ze mną pozostała. Wiem, że będą ze mną na dobre i na złe, co mnie cieszy i dodaje nieco spokoju. Kilka firm zrezygnowało i odeszło, ale na ich miejsce dość szybko dotarli nowi sponsorzy. Uważam, że dzięki jeździe w takim turnieju jak Grand Prix rozmowy były nieco łatwiejsze, gdyż miałem w tym roku dużo więcej do zaoferowania niż dotychczas. Przede wszystkim niezłym kąskiem była reklama telewizyjna na skalę światową.

Z jakimi trudnościami spotyka się zawodnik debiutujący w tego typu zawodach?

Nie mam pojęcia. W swojej karierze występowałem już przecież w mocno obsadzonych turniejach. Brałem udział w pojedynkach ze sporą presją czy też ciężkich pod względem psychicznym. Mam tu na myśli spotkania derbowe czy też finały naszej Ekstraligi. Do tej pory zawsze sobie z tym radziłem. Zapewne przed turniejem w Krško pojawi się lekki stres, ale znam siebie i liczę, że szybko się rozkręcę i pójdzie z górki.

Czy to psycholog pomógł wypracować taki sposób radzenia sobie ze stresem?

Mam swoje podejście do życia i radzę sobie z tym sam. Czasem wystarczy też przebywać wśród odpowiednich osób, które w jakiś sposób również pomogą czy też doradzą.

Ta cała organizacja, logistyka powiązana z tyloma startami w tym sezonie, musi być nieźle przemyślana, żeby znaleźć w tym wszystkim jeszcze chwilę oddechu.

Porównując terminarze rok po roku zauważam, że zawsze były one dość napięte. Wcześniej startowałem w lidze szwedzkiej, polskiej, duńskiej, przeplatając to z występami w czeskiej czy niemieckiej. Obecnie zrezygnowałem z kilku z nich, w efekcie czego będę miał podobną liczbę występów. Pozostała więc kwestia organizacji i logistycznego wypracowania tych wyjazdów. Najważniejsze, by dopisała nam pogoda i nie było sytuacji odwoływania meczów. Wtedy wszystko będzie na spokojnie.

Da się przyzwyczaić do takiego trybu życia? Pytam pod kątem podkreślenia, że bycie zawodnikiem jest często ciężkim kawałkiem chleba.

Zabrałem kiedyś ze sobą na ligę szwedzką znajomych. Chciałem, żeby spędzili z nami kilka dni i zobaczyli, jak wygląda to nasze życie "w busie". Po trzech dniach stwierdzili, że był to ich pierwszy i ostatni wyjazd. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak zawodnik może się umęczyć spędzając kilkanaście godzin w busie. Często terminarze są tak napięte, że przyjeżdżamy prosto na zawody, wskakujemy w kevlar i wyjeżdżamy na tor walcząc o jak najlepszy wynik. Kibice później komentują nasz słabszy występ, nie mając świadomości, że zawodnik jechał całą noc, by zdążyć na mecz i reprezentować swoją drużynę. Padają wówczas słowa krytyki, co jest przykre. Nie ma więc lekko, ale trzeba się do tego przyzwyczaić. W naszym sporcie tak to wygląda.

Który z torów cyklu Grand Prix jest dla pana największą zagadką?

Najbardziej ciekawią mnie jednorazowe tory. One będą wielką niewiadomą dla wszystkich zawodników.

Znamy nazwiska zawodników, którzy pojadą w eliminacjach GP. Miał pan sporo wątpliwości co do uczestnictwa, ale ostatecznie zdecydował się na starty.

Życie mnie do tego przekonało. To jest po części dla mnie taki bat, żeby zdobyć pierwszą ósemkę. Liczę i głęboko wierzę w to, że nie będę musiał wybierać się do Togliatti we wrześniu. Chciałbym, by do tego momentu było wiadomo, że uda mi się utrzymać w Grand Prix.

Co na obecną chwilę można powiedzieć o sile Ekantor.pl Falubazu?

Ciężko powiedzieć. Tych indywidualnych turniejów i spotkań sparingowych nie można brać za poważnie, gdyż większość z nas testuje wówczas sprzęt. Tak naprawdę, na tę chwilę dopiero trzy drużyny miały okazję odjechać spotkanie w polskiej lidze. Nikt nic nie wie o reszcie rywali i nie mamy pojęcia jaką formą dysponują pozostali zawodnicy. Nie należy oceniać więc naszej siły w tym momencie. Musimy systematycznie jechać swoje, a cel jest nam znany - awans do play-offów, a później walka o medale. Porozmawiajmy więc na ten temat we wrześniu.

Przed wami chwila prawdy - mecz wyjazdowy do Leszna, gdzie zmierzycie się z równie mocnym rywalem. Pociągniecie byka za rogi?

Naszym zawodnikom sprzyja leszczyński tor, więc może być ciekawie. Plusem dla nas może być fakt, że jesteśmy już po pierwszym meczu ligowym. Leszczynianie zaś zainaugurują dopiero rozgrywki. Oczekiwania ze strony kibiców są zapewne spore, gdyż mają równie silny skład jak i my. Możemy mieć więc małą przewagę właśnie w tym aspekcie, gdyż ciśnienie w naszym zespole może być nieco mniejsze.

Żużlowa i nie tylko żużlowa Polska żyje tragedią, która w niedzielę wydarzyła się Tomaszowi Gollobowi. To strasznie smutna sprawa.

Mam wielką nadzieję, że Tomek poradzi sobie z tym i wyjdzie cało i zdrowo z tej sytuacji. Wierzę, że spotkamy się jeszcze na torze i tego mu właśnie życzę. Trzymam za niego kciuki.

Życie potrafi być bardzo przewrotne. Przed kilkoma laty otarł się pan o śmierć. Obecnie ma pan na koncie tytuł indywidualnego mistrza świata juniorów i walczy o kolejny prestiżowy tytuł najlepszego.

Dlatego w sporcie, tak jak i w życiu nie można się poddawać. Trzeba walczyć o swoje i dążyć do swoich celów. Czasem bywa bardzo ciężko, a porażka boli, ale sztuką jest właśnie to przetrwać. Można do tego dojść, o czym świadczy moja historia.

Źródło artykułu: