Dlaczego Mazur nie trafił do Betard Sparty Wrocław? Ma dług wdzięczności do spłacenia

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Edward Mazur
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Edward Mazur

Edward Mazur był w tym okienku transferowym bliski sensacyjnego transferu do PGE Ekstraligi. Chętnym na usługi wychowanka Unii Tarnów była Betard Sparta Wrocław. Dlaczego zawodnik ostatecznie pozostał w Nice PLŻ?

W dużej mierze zadecydowało zdroworozsądkowe podejście do sprawy. W wielu podobnych przypadkach pośpiech jest bowiem złym doradcą. - Kontakt z wrocławskimi działaczami był ciągły. Stamtąd pochodzi jeden z moich sponsorów, który dużo działa w klubie. Po wielu rozmowach i dyskusjach doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie ustabilizować się na odpowiednim poziomie. Nie rzucać się na "hura" na pierwszą lepszą okazję spróbowania się w PGE Ekstralidze, tylko przynajmniej powtórzyć wyniki z poprzedniego sezonu. Chcę zaznaczyć od razu, że nie zadowala mnie on w pełni, ale poczyniłem krok do przodu pod wieloma względami. Chociażby odbudowuję swoje zaplecze sprzętowe. Jeśli uznam, że mój park maszyn jest odpowiedni do szturmu PGE Ekstraligi, pomyślę o niej poważniej. Teraz jeszcze byłoby to raczej porywanie się z motyką na słońce - wyjaśnia Mazur.

Choć zawodnikowi nie będzie dane w przyszłym roku startować w PGEE, to sam zaczyna już myśleć jak ekstraligowiec pełną gębą. - Mimo że będę na zapleczu najlepszej ligi świata, wspólnie z głównodowodzącym moim teamem Rafałem Trojanowskim podporządkowujemy wszystko, aby nasze działanie były już stricte ekstraligowe. Mamy funkcjonować profesjonalnie i każda sprawa ma być zapięta na ostatni guzik. Dla nas sezon 2017 będzie swego rodzaju próbą generalną. Sam nie mogę się doczekać jak to będzie wyglądało - kontynuuje.

Kiedy żużlowiec rozpoczynał negocjacje z Betard Spartą wiedział już, że do tego zespołu przychodzi Andrzej Lebiediew. Miał więc wstępnie walczyć w przedsezonowych treningach i sparingach o meczową siódemkę z Szymonem Woźniakiem. Nieco później wyjaśniła się przyszłość Tomasza Jędrzejaka. Zawodnik wahał się chwilę, co będzie najlepsze dla jego kariery. Summa summarum został w klubie, w którym spędził większość swojego sportowego życia. Nagle zrobiło się zbyt ciasno i 23-latek postanowił poszukać sobie miejsca gdzie będzie miał większe szanse do regularnych występów. A chętnych na jego usługi nie brakowało.

- Poniekąd szeroka kadra była jednym z powodów dlaczego zdecydowałem się na inne rozwiązanie. Pchanie się w taki gąszcz, to nie byłoby to dobre wyjście. Muszę się cały czas rozwijać. W tym przypadku może nie cofnąłbym się, ale robienie tych kroków do przodu byłoby powolniejsze. Mam nadzieję, że wrócimy do rozmów w przyszłości i ten zespół da mi realną szansę. Jeśli jednak nie Wrocław, to może inna drużyna. Nie miałbym nic przeciwko, żeby trafić do najlepszej ligi świata np. z Orłem. Nie po to budowany jest nowy, wspaniały stadion, żeby jeździć na nim w Nice PLŻ. Marzeniem prezesa, ale też zawodników jest zapełnienie go podczas rozgrywek PGE Ekstraligi - powiedział żużlowiec, który praktycznie nie może się niczym pochwalić przez cały wiek młodzieżowca.

I kiedy wydawało się, że dołączy do innych zawodników, którzy przedwcześnie zakończą przygodę ze speedwayem, pomocną dłoń wyciągnął do niego Witold Skrzydlewski. Prezes Orła Łódź roztoczył nad nim opiekę, nierzadko traktując go jako swojego żużlowego syna. Zainwestował w niego. Kariera Mazura dosłownie w ostatniej chwili nabrała rozpędu. - Oprócz pana Witolda ogromny wkład w moje odrodzenie mają KiM Group, INAWERA.COM oraz aromatino.com i prs speedway - zaznacza.

ZOBACZ WIDEO Pierwsze treningi i sparingi pokażą czy tor będzie ich atutem

Po epizodach w kevlarach Lublina i Krakowa Mazur wraca spłacić dług wdzięczności wobec człowieka, który dał mu drugie sportowe życie. Pomimo propozycji m.in. z Wrocławia i dotychczasowego klubu - Speedway Wandy. Instal. Ta ostatnia z wiadomych względów nie była traktowana poważnie. - Jak tylko pojawiła się oferta z Łodzi wiedziałem, że klub ten będzie dla mnie najlepszym wyborem. O zaletach tego ośrodka przekonałem się startując tam jeszcze jako młodzieżowiec. Spośród klubów pierwszoligowych bez dyskusji jest to najwyższa półka i jeśli chodzi akurat o tę klasę rozgrywkową, wybór był prosty - oznajmia.

Kadra Orła jest szeroka. Mazur zdaje sobie sprawę, że i tutaj nikt mu nie da miejsca na mecze ligowe za piękny uśmiech, czy słabość prezesa do jego osoby. Młody żużlowiec ma jednak swoje ambicje i wiarę w umiejętności. - Jedno jest pewne. Każdy będzie miał czystą kartę u nowego trenera Janusza Ślączki. Osobiście nigdy nie patrzę pod takim kątem, że usiądę na ławce rezerwowych. Kiedy przychodziłem do Krakowa, też skazywano mnie do roli zawodnika oczekującego, który nie wskoczy od razu do podstawowego składu. Tymczasem gdyby nie pewne wpadki byłbym główną postacią zespołu. Dlatego teraz też nie dopuszczam myśli, że mogę wylądować na bocznym torze - kończy.

Kup bilet na PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową! -->>

Źródło artykułu: