Zgodnie z zapisami regulaminu kluby będą mogły zgłaszać zawodników do startów od 1 do 14 listopada. To istotna zmiana w porównaniu z poprzednim okresem transferowym, kiedy umowy można było podpisywać oficjalnie dopiero od 19 grudnia. Nie wszyscy zawodnicy mogą znaleźć w tak krótkim czasie nowe kluby. Zdaniem menedżera, Roberta Jabłońskiego, część żużlowców na pewno się zabezpieczy, podpisując tzw. kontrakty warszawskie.
Z takiego rozwiązania skorzystało kilku zawodników przed sezonem 2016. Przykładem tego był Sebastian Ułamek. Związał się on umową warszawską z Betard Spartą Wrocław, a tuż po rozpoczęciu ligowego sezonu zasilił w ramach wypożyczenia drużynę Eko-Dir Włókniarza Częstochowa. Na podobnej zasadzie nowego pracodawcę znalazł w tym sezonie także Grzegorz Walasek. Przed sezonem podpisał on umowę z Get Well Toruń, a w trakcie rozgrywek trafił na wypożyczenie do Speedway Wandy Instal Kraków. Możliwe, że teraz, przed sezonem 2017, przypadków podpisywania kontraktów warszawskich będzie znacznie więcej. - Krótki okres transferowy może się do tego przyczynić. Jest przecież duże ryzyko, że nie wszyscy znajdą do 14 listopada pracodawcę. Czasu jest naprawdę niewiele. Umowy warszawskie są więc więcej niż prawdopodobne - zaznacza Jabłoński, który reprezentuje Sebastiana Ułamka.
Ostrożnie do tego tematu podchodzi ekspert naszego portalu, Jacek Frątczak. Zaznacza, że tzw. umowy warszawskie rzeczywiście mogą się pojawić, ale raczej nie będą dotyczyć zawodników o poziomie ekstraligowym. - Czy będzie wysyp takich kontraktów? Sam się zastanawiam. Sądzę jednak, że nie będzie to dotyczyć Ekstraligi, bo tutaj sytuacja kadrowa jest mocno ustabilizowana i tych transferów jest tak naprawdę niewiele. Może się jednak zdarzyć, że umowy warszawskie pojawią się w przypadku zawodników chcących startować w I lub II lidze. Widzimy przecież, że dopiero teraz rozstrzygają się sprawy regulaminowe, związane choćby ze statusem "gościa". To może mieć wpływ na podejście do budowania składów i jest ryzyko, że pojawią się przez to pewne perturbacje. Jakie będą konsekwencje skróconego okresu transferowego, przekonamy się dopiero w praktyce. Sam fakt, że wspomniane okienko będzie krótsze i zacznie się już w listopadzie oceniam jednak pozytywnie - przekonuje Jacek Frątczak.
Może się okazać, że podpisanie kontraktu warszawskiego będzie dla niektórych żużlowców korzystniejsze, niż szukanie na siłę klubu na stałe. Część zawodników może bowiem otrzymać ciekawe oferty dopiero na wiosnę. Przykładem tego jest wspomniany wcześniej Sebastian Ułamek, z którym po nieudanym starcie sezonu skontaktowali się częstochowianie. - W przypadku Sebastiana podpisanie tej umowy się opłaciło. Woleliśmy cierpliwie poczekać na interesującą nas ofertę do rozpoczęcia rozgrywek. Tzw. kontrakt warszawski jest dobrym rozwiązaniem, bo ani klubu, ani zawodnika nic to nie kosztuje. A daje możliwość znalezienia pracodawcy w późniejszym terminie - przekonuje Robert Jabłoński.
Co, jeśli do 14 listopada żużlowiec nie zwiąże się żadną umową - nawet warszawską - z polskim klubem? W takim przypadku będzie musiał poczekać do maja. Dopiero wtedy otwarte zostanie kolejne okienko transferowe. - Gdybyśmy wprowadzili dodatkowy czas na kontrakty na przykład w styczniu, byłoby to działanie zupełnie niekonsekwentne. Po to skrócono okres transferowy i przeniesiono go na listopad, by sytuacja kadrowa klubów była na kilka miesięcy przed startem sezonu klarowna. Pomiędzy jednym a drugim okienkiem transferowym powinno być rozpoczęcie rozgrywek, dlatego termin, jakim jest maj, wydaje się w pełni adekwatny do sytuacji - kwituje Jacek Frątczak.
ZOBACZ WIDEO Paweł Przedpełski nie ma obaw przed wejściem w dorosły żużel