Stal - Get Well: dziewiąty tytuł Drużynowych Mistrzów Polski dla gorzowian!

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Stal Gorzów
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Stal Gorzów

Dopiero po 15 biegu Stal Gorzów w stu procentach przypieczętowała zdobycie tytułu Drużynowego Mistrza Polski. Drugie spotkanie finałowe z Get Well Toruń zakończyło się zwycięstwem gorzowian 51:39.

Z finałem PGE Ekstraligi wiązało się wiele smaczków, między innymi tych statystycznych. Okazuje się bowiem, że do tej pory w historii finałów play-off żadna drużyna nie odrobiła ośmiopunktowej straty, a taką właśnie mieli gospodarze niedzielnego meczu - Stal Gorzów - do Get Well Toruń. Drużyna z grodu Kopernika zbudowała więc przed tygodniem solidną przewagę, ale z pewnością czuła niedosyt, bo mogła być ona wyższa - na to wskazywał zwłaszcza początek pierwszego meczu finałowego. Byłaby ona niezwykle przydatna, szczególnie, że w rundzie zasadniczej Anioły przegrały na "Jancarzu" aż 28:62.

Pierwsze biegi pokazały jednak, że pojedynek sprzed kilku miesięcy można puścić w zapomnienie. Toruńscy liderzy znakomicie odczytali tor i wręcz dominowali nad gospodarzami. Drużynie Jacka Gajewskiego do wyjścia na prowadzenie brakowało punktów juniorów i drugiej linii, która z kolei miała spore problemy z gospodarzami. To spowodowało, że przynajmniej na początku wynik meczu oscylował w okolicach remisu.

W pierwszej części meczu recepta na sukces była zresztą prosta - dobry start i trzymanie się krawężnika. Gorzowianie starali się wykorzystywać znajomość własnej nawierzchni, ale każde odejście na środek toru kończyło się stratą metrów do prowadzącego. Nawet gdy byli szybsi niż rywale, jak Bartosz Zmarzlik od Martina Vaculika w gonitwie czwartej, to i tak nie potrafili znaleźć na nich recepty.

Gospodarze z pewnością liczyli na to, że na torze wytworzą się kolejne ścieżki i start nie będzie aż tak kluczowy, bo w tym elemencie w pierwszych wyścigach spisywali się dość kiepsko. Podopieczni Stanisława Chomskiego wyjścia spod taśmy poprawili dopiero w okolicach siódmego biegu. To właśnie wtedy para Niels Kristian Iversen - Michael Jepsen Jensen pokonała podwójnie Vaculika i Pawła Przedpełskiego i wysforowała Stal na sześciopunktowe prowadzenie (24:18).

ZOBACZ WIDEO: Witold Skrzydlewski zdradził koncepcję składu Orła Łódź na przyszły sezon

{"id":"","title":""}

Wówczas rozpoczął się prawdziwy spektakl, w którym udział miała też gorzowska nawierzchnia. Biegi wygrywali głownie ci, którzy unikali błędów i dziur. Prowadziło to też do dość niebezpiecznych sytuacji, jak w biegu dziewiątym, w którym prowadzący Vaculik w jednym momencie spadł na koniec stawki, bo ratował się przed groźną kolizją z bandą. Akurat w tym momencie gospodarze mogli wykorzystać znajomość swojej nawierzchni i wynik wskazuje na to, że radzili sobie lepiej od gości. Po biegu ósmym odrobili bowiem straty z pierwszego meczu, a po kolejnym wyszli na prowadzenie w całym dwumeczu, którego nie oddali aż do końca. Kibice obejrzeli też jednak wiele ciekawych biegów, bo umiejętna jazda po zewnętrznej także skutkowała nabraniem sporej prędkości.

Wśród gości zdecydowanie zabrakło punktów solidnego juniora. Paweł Przedpełski dobrze pojechał tylko w jednym wyścigu. Zawiodła też druga linia, która niejednokrotnie w tym sezonie robiła różnicę. Trójka liderów na finał najsilniejszej ligi na świecie to za mało, choć Jacek Gajewski nie miał okazji wszystkich wykorzystać w stu procentach. Greg Hancock odjechał bowiem tylko pięć biegów i nie skorzystano z niego w ramach rezerwy taktycznej. Byłoby to możliwe, gdyby Martin Vaculik w 13. biegu puścił przed siebie Chrisa Holdera. Wówczas Gajewski mógłby desygnować Amerykanina do ostatniej gonitwy i puścić go z rezerwy wyścig wcześniej. Anioły zaliczyły jednak sporą wpadkę i w 14. biegu Kacpra Gomólskiego zmienił słaby tego dnia Przedpełski.

Z perspektywy czasu torunianie nie mogą być jednak smutni. Tytuł był o krok, ale biorąc pod uwagę problemy Get Well w trakcie sezonu, srebrny medal można uznać za ogromny sukces.

Gorzowianie z kolei wracają z ogromnego dołka, jaki zanotowali w poprzednim sezonie właśnie tuż po zdobyciu ósmego tytułu DMP. I to wracają w świetnym stylu, powiększając liczbę złotych medali do dziewięciu. Mecz finałowy jest idealnym odwzorowaniem tego, jak wyglądał rok 2016 w wykonaniu zawodników trenera Chomskiego. Solidne występy seniorów, którzy uzupełniali siebie nawzajem, a prowadzeni byli przez rewelacyjnego juniora, Bartosza Zmarzlika, najlepszego żużlowca PGE Ekstraligi. Nic dodać, nic ująć.

Wyniki:

Get Well Toruń - 39
1. Greg Hancock - 10 (3,3,0,2,2)
2. Kacper Gomólski - 2 (w,w,2,0,-)
3. Chris Holder - 12+1 (3,3,1,1,2*,2)
4. Adrian Miedziński - 1 (1,0,-,-)
5. Martin Vaculik - 10+2 (3,1,0,2*,3,1*)
6. Paweł Przedpełski - 4 (1,0,3,0,0)
7. Igor Kopeć-Sobczyński - 0 (0,0,-)

Stal Gorzów - 51
9. Niels Kristian Iversen - 8+1 (2,3,2*,0,1)
10. Michael Jepsen Jensen - 9+1 (1,2*,3,3,0)
11. Przemysław Pawlicki - 3 (2,1,0,-,-)
12. Matej Zagar - 4 (0,2,1,1)
13. Krzysztof Kasprzak - 11+2 (1*,2,3,2*,3)
14. Adrian Cyfer - 4+2 (2*,1*,1)
15. Bartosz Zmarzlik - 12 (3,2,1,3,3)
[event_poll=70337]
Bieg po biegu:
1. (59,29) Hancock, Iversen, Jensen, Gomólski (w/su) 3:3
2. (59,72) Zmarzlik, Cyfer, Przedpełski, Kopeć-Sobczyński 5:1 (8:4)
3. (59,22) Holder, Pawlicki, Miedziński, Zagar 2:4 (10:8)
4. (59,07) Vaculik, Zmarzlik, Kasprzak, Kopeć-Sobczyński 3:3 (13:11)
5. (59,84) Hancock, Zagar, Pawlicki, Gomólski (w/u) 3:3 (16:14)
6. (59,69) Holder, Kasprzak, Cyfer, Miedziński 3:3 (19:17)
7. (59,87) Iversen, Jensen, Vaculik, Przedpełski 5:1 (24:18)
8. (60,12) Kasprzak, Gomólski, Zmarzlik, Hancock 4:2 (28:20)
9. (60,43) Jensen, Iversen, Holder, Vaculik 5:1 (33:21)
10. (60,56) Przedpełski, Vaculik, Zagar, Pawlicki 1:5 (34:26)
11. (60,61) Jensen, Kasprzak, Holder, Gomólski 5:1 (39:27)
12. (60,72) Zmarzlik, Hancock, Cyfer, Przedpełski 4:2 (43:29)
13. (60,81) Vaculik, Holder, Zagar, Iversen 1:5 (44:34)
14. (60,83) Zmarzlik, Hancock, Iversen, Przedpełski 4:2 (48:36)
15. (61,02) Kasprzak, Holder, Vaculik, Jensen 3:3 (51:39)

Mecz rozgrywano wg I zestawu startowego.

Sędzia: Krzysztof Meyze,
Widzów: ok. 16 000 osób,
NCD uzyskał Martin Vaculik (59,07) w biegu nr IV.

Źródło artykułu: