Edward Mazur jest tym zawodnikiem, który prawdopodobnie w największym stopniu przyczynił się do spadku KSM-u Krosno z Nice PLŻ. 23-letni zawodnik Speedway Wandy Instal Kraków w 14-tym wyścigu dnia zdołał na ostatnim okrążęniu minąć Ernesta Kozę. Jak się później okazało, to właśnie ten manewr był jednym z gwoździ do trumny krośnieńskiej drużyny. Przypomnijmy, że w niedzielę KSM pokonało Wandę 48:42, ale do pozostania w lidze Wilkom zabrakło jeszcze jednego "oczka" biegowego. Tym samym, nie potwierdziły się przesądy Władysława Golloba, który sugerował iż KSM Krosno bezproblemowo wygra z Wandą różnicą dającą utrzymanie Wilkom.
- Nie miałem takiego pomysłu, żeby na siłę dokopać panu Gollobowi i odpuścić któryś z wyścigów. Każdy sportowiec, który chce do czegoś dojść, nie może zastanawiać się nad tym, który klub zostawić w lidze, a który spuścić. Wszystko rozstrzygnęło się w walce fair-play. Być może przyjechaliśmy do Krosna słabszą drużyną, ale na pewno tego meczu nie odpuściliśmy. Nie jest powiedziane, że Stasiek Burza nie zrobiłby tutaj dobrego wyniku. Tym razem miał po prostu gorszy dzień. Każdy z naszych zawodników jechał o zwycięstwo - stwierdził po meczu Edward Mazur, zawodnik Speedway Wandy Instal Kraków.
Mazur niedzielne starcie rozpoczął dość przeciętnie. Wiele wskazywało na to, że po raz kolejny zanotuje słabszy występ na torze przy ulicy Legionów. Trener Adam Weigel postanowił jednak nie zmieniać Mazura pomimo dwóch słabszych startów, a ten w końcówce spotkania okazał się już liderem drużyny z Nowej Huty.
- W Krośnie zawsze ciężko mi się jeździło. Teraz chyba nastąpiło przełamanie. Początkowo było mi jeszcze ciężko dopasować motocykl, ale z biegu na bieg byłem coraz szybszy. Na trzy ostatnie wyścigi dobrałem już idealne przełożenie i mogłem walczyć o biegowe zwycięstwa. Mój wynik z bonusami to łącznie dziesięć punktów i jestem z tego bardzo zadowolony - dodał Mazur.
ZOBACZ WIDEO: Magnus Zetterstroem: Jestem rozdarty, połowa mnie chce zostać przy żużlu (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Co ciekawe, Mazur przed meczem w Krośnie utknął w... Dani. Po czwartkowym czwórmeczu półfinałowym Liga duńskiej (Mazur reprezentuje tam barwy Grindsted Speedway Klub) awarii uległ bus zawodnika. Młody Polak do kraju wrócił dopiero po dwóch dniach.
- Mieliśmy straszny problem. W naszym nowym busie koło Esbjerga zatarł się silnik. Dopiero w sobotę udało nam się wrócić do Polski. Całą noc z czwartku na piątek siedzieliśmy w busie. Myślałem że umarznę, bo na polu było około 7 stopni, a pojechaliśmy tam w krótkich koszulkach i spodenkach. Do tego nie dało się nawet ogrzać tego busa w środku, bo nie działał silnik. Ostatecznie dzięki pomocy sponsora wracaliśmy tirem. Do teraz nie miałem nawet czasu się wyspać. Dlatego tym bardziej cieszę się z wyniku jaki osiągnąłem. Ale najważniejsze, że wreszcie wrócę do domu i pójdę spać - przyznał żużlowiec Wandy Kraków.
Wychowanek Unii Tarnów w tym sezonie nie korzystał z usług znanych tunerów silników. Jego jednostki napędowe działały jednak bez większych zarzutów, czego efektem były wyniki osiągane przez cały sezon na torach Nice PLŻ. Przypomnijmy, ze Mazur w sezonie 2016 uzyskał w polskiej lidze średnią 1,653.
- Jeśli chodzi o silniki to korzystam głównie z usług Jacka Filipa. To one są takie szybkie. Widać, że końcówka sezonu była naprawdę dobra. Drugi majsterek pan Brożek jest natomiast po operacji. Żyje i jeszcze długo będzie żył, także serdeczne pozdrowienia dla niego - zakończył Edward Mazur.