Kredytu nie będzie, czyli łódzki pomysł na Ekstraligę
Jak pewnie wiele osób już zauważyło, zabrałem jasne stanowisko w sprawie PGE Ekstraligi w Łodzi. Spróbujemy, jeśli pozwolą nam na to finanse. Takie podejście podyktowane jest kilkoma czynnikami. Po pierwsze, w naszym mieście trwa budowa nowego stadionu. Chcemy się przekonać, czy żużel na najwyższym poziomie, na nowoczesnym obiekcie jest w stanie przyciągnąć więcej kibiców.
Kilka rzeczy od razu chciałbym wyjaśnić, a żeby to zrobić, przyjmijmy pewien scenariusz. Załóżmy, że będziemy w Ekstralidze i nie będzie to jazda od porażki do porażki, tylko na przyzwoitym jak na beniaminka poziomie. Jeśli wtedy nie będzie ludzi na stadionie, to znaczy, że wszystko można zaorać i zapomnieć o żużlu w naszym mieście. Ekstraliga byłaby zatem dobrym testem.
Poza tym, pamiętajmy, że za rok będzie potężna konkurencja do awansu. Już teraz widzę, że Nice Polska Liga Żużlowa w sezonie 2017 będzie bardzo ciekawa. Spodziewam się pasjonącej walki o awans i utrzymanie. Chętnych do jazdy o najwyższe cele nie zabraknie. Co więcej, trzeba tradycyjnie pamiętać o procesie licencyjnym, który może boleśnie zweryfikować plany wielu ludzi. Wiadomo, że niektórzy sobie poradzą. Mamy przecież kluby uprzywilejowane, które są prawie w stu procentach finansowane przez miasto. Czasami dochodzi nawet do tego, że szpital może zbankrutować, ale klub nie.
Poinformowaliśmy, że Ekstraliga kosztuje naszym zdaniem minimum pięć milionów złotych. Niektórzy już stwierdzili, że to za mało, żeby myśleć o utrzymaniu. To od razu jedną rzecz wyjaśnię. Na tę kwotę należy spojrzeć we właściwy sposób. Niektóre kluby traktują budżet jako coś, z czego 20, 30 a nawet 40 proc. idzie na inne kwestie niż wydatki na zawodników. My mówimy o pięciu milionach, ale w stu procentach przeznaczonych na żużlowców. Nie zakładamy, że z tej kwoty weźmie coś pan Janek, który jeździ na polewaczce czy trener, który będzie prowadzić zespół. Przymierzamy się do pięciu milionów na zawodników.
ZOBACZ WIDEO Piotr Małachowski: Już nie przejmuję się presją (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Musimy też pamiętać o regulaminie. Zapewniam, że w Łodzi bezprawia nie będzie. Nie zapłacimy więcej niż przewidują to przepisy. Nie jesteśmy przestępcami. Jeśli ktoś chce płacić inaczej, to droga wolna. Orzeł Łódź do tematu podejdzie jednak na pewno uczciwie.
Moim zdaniem w przypadku ewentualnego awansu będziemy mieć duży atut. Nasz obecny stadion nie jest znany zawodnikom startującym w PGE Ekstralidze. Nowy obiekt też będzie dla nich zagadką. Proszę sobie przypomnieć, co działo się, kiedy Toruń oddał do użytku nowy obiekt. Owszem, mieli silną ekipę, ale trochę wody upłynęło zanim inni się połapali, o co tam chodzi. Jeśli na nasz stary stadion przyjadą gwiazdy, które były tu ostatni raz w wieku juniorskim, to mogą mieć sporo problemów. Inna sprawa, że tak nie zawsze musi być, bo są obcokrajowcy, którzy wsiadają i jadą wszędzie.
Inaczej do tematu będą musieli podejść także kibice. Ostatnio wszyscy w Łodzi zastanawiają się przed meczem, jak wysoko wygramy. W Ekstralidze trzeba będzie przełykać gorycz porażki. Nie wiem, jak to wszystko by wyglądało, ale jeden mecz u siebie chciałbym bez względu na wszystko wygrać. Grudziądz musielibyśmy pokonać. Chciałbym po prostu zobaczyć minę pana Fiałkowskiego.
Tak czy inaczej, najpierw trzeba awansować. Na razie dzielimy skórę na niedźwiedziu. Przypomnę, że już przeżyliśmy sytuację, w której byliśmy pierwsi w drugiej lidze, a później przegraliśmy z Miszkolcem o cztery punkty. Dokopał nam wtedy nie kto inny, jak pan Ślączka. Przestrzegam zatem przed twierdzeniem, że Orzeł jest już w Ekstralidze. Mogę powiedzieć, że na tysiąc procent pojedziemy w finale. Jeśli wygramy do końca jeden lub dwa mecze, to i tak się tam znajdziemy. Tego nam nikt nie zabierze. Czy jednak finał rozstrzygniemy na swoją korzyść, to już duży znak zapytania.
Felietony są między innymi od tego, że można się czasami pobawić we wróżkę. Założmy zatem, że Orzeł wygra pierwszą ligę. Co dalej? Jeśli zobaczymy, że z finansami nie jest tak, jak wcześniej to nakreśliłem, to na pewno nie strzelimy sobie samobója. Nie pojedziemy z nadzieją, że pieniądze znajdą się same. Mówię to stanowczo - Ekstraligi w Łodzi na kredyt nie będzie. Zastosujemy wtedy mechanizm, który doskonale znają kibice. Zbudujemy znowu zespół, który będzie miał utrzymać się w pierwszej lidze. Zobaczymy wtedy, co wydarzy się dalej. W tym roku mieliśmy farta i pewnie pojedziemy w finale. Inna sprawa, że sam nie wiem, jak to się stało... Ale to tyle ekstraligowej teorii. Najpierw ten awans trzeba wywalczyć.
Na koniec pozwolę sobie jeszcze na jedno spostrzeżenie. Łódź potrzebuje żużla w Ekstralidze, a żużel jako sport potrzebuje Łodzi w Ekstralidze. To się doskonale uzupełnia. Czarny sport ma szanse zaistnieć w tym mieście. To może być pierwszy klub żużlowy, który dotrze na szczyt. A sytuacja jest sprzyjająca. Jest piłka nożna, która w najlepszym wypadku awansuje do drugiej ligi. Możemy zrobić coś historycznego. Inna sprawa, że szansa na to była już wcześniej, kiedy odpuściliśmy i do Ekstraligi wszedł Grudziądz. To przeszło między palcami i nikt za bardzo o tym nie pamięta. Teraz chcemy pokazać, że możemy awansować. A to będzie test dla łodzian. Jeśli oni tego nie wykorzystają i nie zaczną przychodzić na mecze, to można zaczać organizować na stadionie wyścigi psów. Na ten moment frekwencja jest słaba. Wpływy z biletów są takie, że wystarcza na wypłatę dla naszego bajkopisarza Andersena. Niektórzy mówią jednak, że zaczną chodzić, jak będzie Ekstraliga. No to zobaczymy. Może za chwilę Skrzydlewski powie "sprawdzam"...
Witold Skrzydlewski