Robert Miśkowiak: Pokazaliśmy charakter i hart ducha

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Robert Miśkowiak
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Robert Miśkowiak

W niedzielnym meczu Nice Polskiej Ligi Żużlowej Orzeł Łódź przegrał na wyjeździe z Eko-Dir Włókniarzem Częstochowa 44:46. Jednym z liderów łódzkiego zespołu był Robert Miśkowiak.

WP SportoweFakty: Orzeł Łódź zanotował znakomity powrót do spotkania z Eko-Dir Włókniarzem Częstochowa. Co miało wpływ na to, że w końcówce trzy razy wygraliście 5:1? Jak wy to zrobiliście?

Robert Miśkowiak: Wierzyliśmy w siebie i po prostu wyszliśmy z tego dołka. Trochę się pogubiliśmy od początku spotkania do jego połowy. To zaważyło o przegranej, ponieważ gospodarze jechali bardzo fajnie i było widać, że świetnie znają ścieżki na tym torze. Włókniarz wypracował sobie solidną przewagę, a zanim załapaliśmy o co chodzi, to trochę czasu minęło. Zabrakło tak mało do wygranej. Szkoda, bo było świetne widowisko. Wszyscy kibice, którzy przyszli na stadion mogą ten mecz zaliczyć do udanych.

Można powiedzieć, że to było spotkanie wręcz ekstraligowych drużyn, które stało na bardzo wysokim poziomie.

- Poziom był bardzo wysoki. Mimo to, że był wynik 40:26, przegrywaliśmy wysoko i nagle odrobiliśmy. Wyjeżdżając na tor przed ostatnim biegiem wierzyłem, że wygramy to spotkanie. Wiadomo, ktoś musi przyjechać czwarty, ktoś pierwszy, pod taśmą staje czterech zawodników. Rezultat spotkania nie jest dla nas zły, ale przewaga, którą Włókniarz wypracował sobie wcześniej wystarczyła do wygranej.

Orłowi pomogła przerwa po upadku Daniela Jeleniewskiego?

- Tor tak naprawdę wielce się nie zmienił, nie było na nim nic robionego. Czy przerwa pomogła? Spotkanie tak się ułożyło, że każdy potrzebuje coś indywidualnie od motocykla czy od siebie. Poszliśmy w dobrą stronę, zaczęliśmy wygrywać. Szkoda, bo to było w świetnym stylu. Gdybyśmy wygrali, to postawilibyśmy kropkę nad "i". Tak jak powiedziałem, ta przewaga, którą Włókniarz wcześniej sobie wypracował wystarczyła do wygranej w meczu.

Mówił pan, że pogubiliście się na początku spotkania, ale pan swój pierwszy bieg wygrał w fenomenalnym stylu, bo przegrywał pan podwójnie i znakomicie rozpracował częstochowską parę.

- Czułem, że jestem szybki. Tor na początku spotkania był dosyć suchy. Po moim drugim wyścigu mogłem nic nie robić, zacząłem iść nie w tę stronę co powinienem i przegrywałem, byłem wolny. Później wróciłem do tych ustawień, które miałem wcześniej i było lepiej. Tak naprawdę czegoś szukałem w sprzęcie. Może to był mój błąd, ale to jest sport i tak to po prostu bywa.

Mimo tej przegranej Orzeł i tak zmierza pewnie ku Ekstralidze. Jesteście strasznie silną drużyną.

- Mimo porażki było widać, że mamy charyzmę i hart ducha. Inna drużyna może by się zdołowała, a my potrafiliśmy się spiąć i w pięknym stylu wróciliśmy do boju. Wszystkim mogło się to spotkanie podobać.

ZOBACZ WIDEO Przez Bydgoszcz do Rio. Ruszają MŚ juniorów (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Szczególnie kibicom z Łodzi.

- Tak, podszedłem po meczu do nich zmartwiony, bo zabrakło trochę moich punktów. Oni mówią mi "Robert, nie martw się, jesteśmy zadowoleni, były piękne wyścigi, zrobiliście świetny mecz". Po prostu cieszmy się.

Adrian Gała zrobił świetny wynik i dorzucił wielką cegłę do tego wyniku.

- Tak, to było dla nas dobre wzmocnienie. Cieszmy się z tego wyniku, choć zabrakło tej kropki nad "i". Remis byłby sprawiedliwy, ale trudno, taki jest sport. Wydaje mi się, że dla nas nie ma wstydu.

W sobotę w Częstochowie był finał Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski, w których jechało dwóch juniorów Orła. Były jakieś podpowiedzi?

- To był inny dzień, inne zawody i inni przeciwnicy. Tak naprawdę nie ma co wielce dyskutować. Po prostu trzeba jechać. Można się zapytać o pewne wskazówki, ale na nic nie ma reguły. To jest sport żużlowy, sprawdzanie, szukanie sprzętu, by był szybki. Nie można przewidzieć, że ten schemat będzie dobry, bo jest inny dzień i ustawienia mogą nie pasować.

Czasem jeden zawodnik pożycza motocykl drugiemu, a ten nie może sobie poradzić.

- Dokładnie, ten zawodnik, który jeździ na tym motocyklu, robi znakomity wynik. Nie ma na nic reguły. Jest to sport bardzo indywidualny, każdy robi pewne rzeczy pod siebie, żeby wszystko mu pasowało pod względem sprzętowym.

Rozmawiali: Mateusz Makuch i Łukasz Witczyk

Źródło artykułu: