Co prawda Oskar Fajfer nie doznał szczęśliwie żadnych złamań, jednak upadek po którym uderzył z pełną prędkością w bandę miał swoje konsekwencje. - Na razie wszyscy walczymy z bólem, żeby powrócić do formy sprzed upadku. Mam nadzieję, że wraz z klubem doprowadzimy do tego, że uda się wyjechać na tor w niedzielę. Rehabilitacja i ćwiczenia powoli przynoszą efekt - powiedział krajowy lider Renault Zdunek Wybrzeża Gdańsk.
- Cały czas ból się utrzymuje w tym samym punkcie, co na początku, czyli w okolicach kości krzyżowej. Teraz pozwala on jednak na to, że mogę ćwiczyć i się ruszać. Mam świadomość, że muszę wszystko tonować i trenować na spokojnie, nic na siłę - dodał Oskar Fajfer.
Zawodnik gdańskiego klubu już przymierzał się do jazdy. - Próbowałem usiąść na motocyklu, ale nie jest łatwo ze względu na wspomniany wcześniej ból. Do niedzieli jest trochę czasu i robimy wszystko, bym był gotowy do jazdy - stwierdził.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Listkiewicz: wszyscy sędziowie na Euro doceniają Polaków (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Moment upadku, po którym wykluczony został Oskar Ajtner-Gollob, Fajfer pamięta jak przez mgłę. - Wiem, że prowadziłem. Dalej nic już nie widziałem. Oskar wjechał w moje koło, położył się i doszło do upadku. Działo się to za moimi plecami. Jak by nie było dmuchanej bandy, mogłaby być tragedia. Bandy ratują życie i naprawdę dużo temu zawdzięczam. Dzięki tej technologii mogę chodzić i w ogóle funkcjonować - przyznał Fajfer.
Pod nieobecność Oskara Fajfera, Renault Zdunek Wybrzeże przegrało w Krośnie. - Żaden żużlowiec nie lubi oglądać meczów z trybun, czy sprzed telewizora. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy. W niedzielę byłem kontuzjowany i siadanie będąc niesprawnym na motor byłoby chore. Mógłbym sprawić poważną krzywdę sobie lub kolegom. W żużlu chodzi o zdrową rywalizację, a nie o branie blokad, siadanie na motor i Bóg wie co dalej - zakończył zawodnik.