Żużlowcy nie są tak znanymi sportowcami jak na przykład piłkarze. Zdecydowanie rzadziej pojawiają się w reklamach znanym produktów czy firm. Co za tym idzie, zarabiają również mniej pieniędzy. W przeciwieństwie do innych sportowców mają jednak tę przewagę, że mogą "sprzedawać" powierzchnię reklamową, czego piłkarze na przykład robić nie mogą. Co prawda w ostatnim czasie ich możliwości w tym zakresie zostały ograniczone poprzez zmianę przepisów regulaminowych. Na ich podstawie żużlowcy nie tylko będą zarabiać mniej, ale również w mniejszym stopniu mogą korzystać z powierzchni reklamowej na kevlarze i motocyklu, która w głównej mierze należy do klubu i ligi. Nadal są jednak jeżdżącą reklamą, która ma swoją wartość. Jak obliczyć wartość medialną zawodnika?
- Z punktu widzenia teorii nie ma różnicy pomiędzy piłką nożną, żużlem czy biathlonem. W każdym przypadku mamy do wykorzystania pewną powierzchnię reklamową. Dochodzą takie rzeczy jak na przykład udział żużlowca w różnego rodzaju eventach. Podstawą do określenia wartości zawodnika jest ekwiwalent reklamowy. I tutaj w przypadku żużla rozpoczynają się schody. Po pierwsze mamy absurdalnie dużą liczbę logotypów. Nie tylko na zawodnikach, ale także w lidze i na stadionach. Sponsor patrzy na żużlowca, wyniki oglądalności, piękne stadiony czy wynik sportowy i widzi, że teoretycznie jest to ciekawy obszar. Ale dostrzega też, że będzie jednym z kilkudziesięciu sponsorów i to już szalenie rozmywa ten zasięg czy budowę wizerunku. Jeżeli sponsorów jest 20-30 to musi wzmacniać przekaz dodatkową komunikacją. Na stadionie raczej nie ma problemu. Mogą powstać stoiska, można wykorzystać hostessy czy publikować komunikaty głosowe. Gorzej jest z przekazem telewizyjnym. Jest to dyscyplina trudna do skomunikowania. Do tego dochodzi po prostu brud. Po drugim-trzecim biegu zawodnicy z dalszych miejsc brudzą się i logotypów sponsorów praktycznie nie widać. Mniej więcej połowę czasu transmisyjnego logotypy pokazywane są z oddalenia. Sam żużlowiec nie jest tak mocno widoczny i eksponowany - tłumaczy Stanisław Pogorzelski, managing partner firmy Gaming 5.0.
Mnogość sponsorów, zabrudzone kombinezony i połowa czasu transmisyjnego z oddalenia pomniejszają wartość medialną zawodnika. Dodatkowo stawiają trudne zadanie przed marketerami, by wzmacniać komunikat reklamowy. Co zrobić, aby pokazać, że mimo bycia jednym z wielu, są korzyści ze sponsoringu? - W grę wchodzą pieniądze i czas, a marketerzy są często wygodni. Chcą wydać pieniądze za konkretny produkt. Plusem na pewno jest to, że żużel jest skierowany na określone regiony Polski. To czasami pasuje marketerom, bo mają regionalny produkt. Generalnie jednak żużel jest dla nich sporym wyzwaniem - dodaje Stanisław Pogorzelski.
Zwłaszcza żużlowcy mają często problemy w kontaktach z mediami. Niechętnie dzielą się z opinią publiczną wiadomościami na temat swojej rodziny. Nie wszyscy widzą także potrzebę posiadania kont w mediach społecznościowych. Jak się okazuje wszystkie te elementy mają wpływ na ich wartość. - To oczywiste, że charyzmatyczni zawodnicy sprzedadzą się lepiej od pozostałych. Ich wartość wzmacnia częsta obecność w mediach. Jest dobrze, jeżeli ma atrakcyjną partnerkę, która dodatkowo jest aktywna w mediach społecznościowych. Ważne jest życie prywatne, rodzinne, jak spędza wakacje, wreszcie czy ma na przykład romanse. Zwróćmy uwagę, że sukces komercyjny Davida Beckhama był możliwe również dzięki aktywności medialnej jego małżonki. Ale takie przykłady mamy również na polskim rynku. To daje dodatkowy efekt. Jeżeli zawodnik potrafi mówić, jest atrakcyjny i ma atrakcyjną partnerkę, jest obecny w mediach społecznościowych, to wpływa to na wartość zawodnika - wyjaśnia Pogorzelski.
Tomasz Gollob to najlepszy polski żużlowiec w historii. Jest także zawodnikiem, którego wartość jak dotąd wyniosła najwięcej w historii. Na ile obecnie można wycenić żużlowców? - Określenie wartości zawodnika wymagałoby przede wszystkim czasu. Musielibyśmy oprzeć się na konkretnym nazwisku. Pamiętam jak w przypadku Tomasza Golloba mówiło się o wartości medialnej na poziomie miliona złotych. Było to jednak za jego najlepszych czasów. Miał talent do nawiązywania kontaktów i były wyniki sportowe. Dzisiaj nie widzę zawodnika, który byłby w stanie nawet zbliżyć się do tego wyniku. Myślę, że te wartości nie przekraczałyby pół miliona złotych - kwituje Stanisław Pogorzelski.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Gollob nie boi się Rajdu Dakar. "Prawdziwy mężczyzna potrafi płakać" [3/3]
ps. Pamiętajcie wierni Czytaj całość