Wojciech Lisiecki: Jestem wolnym zawodnikiem, chcę się pokazać na treningach

Wojciech Lisiecki przed nadchodzącym sezonem podpisał kontrakt warszawski z Holistic-Polska Rawicz. Wychowanek gnieźnieńskiego klubu będzie czekał na swoją szansę, by związać się "normalną" umową z klubem z Nice Polskiej Ligi Żużlowej.

Wojciech Lisiecki poprzedniego sezonu nie może zaliczyć do udanych. Wystąpił on w pięciu spotkaniach Kolejarza Intermarche Rawicz, w których wraz z bonusami zdobył 23 punkty. Jego średnia wyniosła 1,095 punktu na bieg. Przed nadchodzącym sezonem Lisiecki ma wyższe aspiracje, lecz póki co nie znalazł nowego pracodawcy.

Lisiecki ma podpisany kontrakt warszawski z Holistic-Polska Rawicz. Nie jest wykluczone, że nadal będzie ścigał się z niedźwiadkiem na kevlarze. - Na razie podpisałem kontrakt warszawski w Rawiczu. Będą pierwsze treningi i będę chciał się pokazać z jak najlepszej strony, by podpisać normalny kontrakt. Jestem wolnym zawodnikiem, będę jeździł na treningi do klubu, w którym będę miał szansę się załapać do składu. Chcę podpisać normalny kontrakt z aneksem finansowym i zdobywać punkty dla tej drużyny - powiedział Lisiecki.

W sobotę niespełna 24-letni żużlowiec z powodzeniem ścigał się w Częstochowie podczas Gali Lodowej. Lisiecki w finale stoczył zaciętą walkę o trzecią lokatę z Ronnym Weisem. To Polak dojechał do mety na trzecim miejscu, lecz po długich naradach i pretensjach Niemca, to właśnie Weisowi przyznano trzecią pozycję. Była to jedyna kontrowersja podczas częstochowskich zawodów.

- Co daje takie ściganie na lodzie? Zabawę i tak jak po finale, trochę wnerwienia. Nie zgodzę się z tą decyzją. Paliki są po to, żeby je omijać, a nie przesuwać. Ronny Weis zrobił trzy razy coś takiego, ja zrobiłem raz. On minął mnie przez to, że jeździł coraz bardziej wąsko. Nie przekroczyłem linii, bo jej nie było, ktoś ją "przestawił". Kibice byli, widzieli, gwizdali i wiedzą jak było - stwierdził Lisiecki.

Kibice zgromadzeni na trybunach nie zgodzili się z werdyktem organizatorów i podczas dekoracji Niemiec zamiast braw usłyszał gwizdy. Z decyzją tą nie potrafił się zgodzić również Lisiecki. - Sędzia gdzieś uciekł. Linii w ogóle nie było. Fakt, ściąłem zakręt, ale zrobiłem to samo co Ronny Weis. Chciałem odbić pozycję i tak wszystko wyszło. Kibice dobrze widzieli jak było, sami się nie zgodzili z tą decyzją. Kiedy Weis wchodził na podium były gwizdy - podsumował wychowanek Startu Gniezno.

Źródło artykułu: