Z drugiej strony ekranu (25): Kwiatki i upadki 2015

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: żużlowiec
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: żużlowiec

Bohater roku? Wojownik? Największe zaskoczenie i niespodzianka? Czas na skromne żużlowe cenzurki na koniec 2015 roku. Plus autorskie życzenia dla zrównoważenia.

W tym artykule dowiesz się o:

Od oceniania i nagradzania są różnorakie plebiscyty w kraju, regionie, województwie, powiecie, gminie, sąsiedztwie czy na osiedlu. Tam głosują tysiące kibiców w rozmaitych kategoriach, więc tu będzie jednoosobowo w autorskich granicach. Na początek kilka naj.

Największe zaskoczenie to spartański wynik. Kapela Piotra Barona pod czujnym okiem prezesowskiego duetu Kloc-Rusko zagrała na nosie potężnej grupie fanów, a na nerwach wielu osobom w żużlowym środowisku. Jak dla mnie, bomba! Wicemistrzostwo Polski bez swojego stadionu w najważniejszej fazie sezonu, charakter i ambicja do przedostatniej prostej finału, no i świetny strzał z Drabikiem juniorem. Sport uwielbia takie figle!

Największy wygrany po 16 latach startów poczuł smak polskiego złota. Nicki Pedersen zdobył pierwsze mistrzostwo w naszej lidze, mimo wielu przeszkód, gwizdów, zaczepek i niedomówień. - To po prostu szaleniec, ale o ile nudniejszy byłby żużel bez profesjonalnego Duńczyka - słyszałem na każdym stadionie. - Ludzie mnie nie znają - odpowiadał lider leszczyńskich Byków. Tak czy inaczej, tłumy uwielbiają widowiskowych gladiatorów.

Najbardziej profesjonalnie prezentowała się Fogo Unia Leszno. Dobre kampanie marketingowe, fajne akcje z zimowymi obozami, otwarta współpraca z fanami, no i mistrzowski skład. Do jesieni tylko przyklasnąć! Czy zimowa zawierucha z kadrowymi wyborami nie przeniesie się na wynik sportowy 2016?

Największy wojownik nazywa się Ward. Darcy Ward. Serce przeważnie zostawiał na torze, teraz dzielnie walczy w nowej rzeczywistości. To przykład choćby dla Witka Biełousowa, że nawet najcięższy wypadek nie jest przypadkiem beznadziejnym. Zdrowia i dużo wytrwałości!

Największa niespodzianka stała się udziałem obrońców tytułu. Mistrzowie z Gorzowa zapomnieli, że najlepszą obroną jest atak i do końca musieli walczyć o pozostanie na placu gry. Nauka nie idzie w las, co już widać po transferowych ruchach.

Największe zmartwienie to żużel po rzeszowsku. Nie żeby się wyżywać, ale koszula zawsze bliższa jest ciału, a tu się okazało, że krawiec kraje ponad to jak mu materii staje. Żal, złość, żenada. Żużel w najczarniejszym wydaniu. Ech...
I jeszcze bezpośrednie życzenia, kierowane do różnych person. Tak osobiście i bardziej ogólnie. W szczególności dla (alfabetycznie):

Wszystkich Arbitrów, żeby się nie dzielili, a tylko łączyli. Żeby rozmawiali, dyskutowali i wzajemnie się wspierali. W imię uczciwej i bezpiecznej jazdy.

Piotrka Barona, żeby w nowym sezonie utrzymał tę swą młodzież w ryzach.
Zapanowanie nad głowami Woffindena, Janowskiego, Woźniaka, Morrisa, Drabika czy jeszcze Pawlickiego juniora wydaje się ważną lub kluczową sprawą. Jak się uda, będą cuda.

Jarka Hampela, żeby wrócił na tor w wielkim stylu. Paradoksalnie na plus jest to, że ten schemat on już zna. Poważna kontuzja, miesiące pracy nad głową i ciałem, no i powrót do ścigania. Niech teraz będzie z mocnym przytupem.

Maćka Janowskiego, żeby czarował nas jeszcze częściej niż w ostatnim sezonie. "Magic" zaskakiwać lubi, więc oby to się stało jego nową, świecką tradycją.

Roberta Kościechy, żeby udanie odnalazł się w nowej roli. Bo nagła wysiadka z zawodowego motocykla nie zawsze równa się niezawodnemu nosowi pana trenera. A najbardziej tego eksperckiego (u)śmiechu żal!

Sławka Kryjoma, żeby jak najszybciej wydostał się z menedżerskiego ukrycia i wrócił na żużlowe salony. Nawet w lubuskim już mu ponoć wybaczyli, więc czas na fachowca działającego w środowisku pełną gębą. A nie po kryjomu.

Włodarzy KSM-u Krosno, żeby nie dali się robić w konia. To, że klub nie jest najbogatszy i że nie ma przerośniętych ambicji jeszcze nie znaczy, że ktoś z zewnątrz może z góry spisywać go na straty. Nagrodą dla zdrowego organizmu jest nóż w plecy, a dla chorego bankruta rozstawienie wśród ligowych średniaków??? Taki świąteczny żart?

Piotrka Pawlickiego i Bartka Zmarzlika, żeby wjechali do Grand Prix na pełnej, tej, no..., na pełnej mocy. Znając młodych dżentelmenów, zahamowań na torze nie będzie, byleby rozsądek i rozumni doradcy czasem przyhamowali ambitne zapędy debiutantów w elicie.

Szanownych Klubowych Prezesów, żeby nie nakręcali się nawzajem i studzili czasem głowy. Mniej też naiwności, a więcej odpowiedzialności. Profesjonalizmu owianego miast legendami to samymi udanymi negocjacjami.

Janusza Ślączki, żeby nie oglądał się na innych i miał sprzyjający klimat do pracy. No i rychłego powrotu do ekstraligowego towarzystwa, bo tam twoje miejsce, panie trenerze.

Wszystkich Zawodników, żeby wykonywali swą robotę z godnością i profesjonalizmem. Żeby zawsze byli na bezpiecznych torach, mieli luźną głowę i prawdziwe wsparcie od najbliższego otoczenia.

Środowiska Żużlowego żeby częściej dostrzegało plusy niż minusy. Żeby się nie rozwarstwiało, ale merytorycznie spierało i wspólnie działało. W imię rozwoju ukochanej dyscypliny, a nie indywidualnych grup interesów. Do siego 2016!

Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+

Zobacz więcej felietonów Gabriela Waliszki ->

Źródło artykułu: