PGE Stal Rzeszów wygrała na własnym torze z KS Toruń 49:40 (w dwumeczu 91:88) i zgarnęła trzy duże punkty do ligowej tabeli. Po tym meczu nastroje w rzeszowskiej ekipie wyraźnie się poprawiły. - Plan został zrealizowany. Celem było złapanie oddechu po tym spotkaniu i oddalenie się od tej niebezpiecznej strefy. Po cichu liczyliśmy, że możemy zgarnąć te trzy punkty. Udało się i jesteśmy z tego niezmiernie szczęśliwi. To są bardzo ważne punkty dla naszej drużyny. Istotny był także środowy remis z Falubazem - mówi Jarosław Dymek, kierownik drużyny. PGE Stal, choć zamyka obecnie tabelę PGE Ekstraligi to ma w zanadrzu pojedynek na własnym torze z MRGARDEN GKM Grudziądz. Jeśli Żurawie wygrają za dwa tygodnie, to będą już prawie pewni udziału w barażach z drugim zespołem Nice Polskiej Ligi Żużlowej.
[ad=rectangle]
W trakcie niedzielnego spotkania drużyna gości miała spore zastrzeżenia do stanu nawierzchni. Faktem jest, że nawet lider PGE Stali - Greg Hancock miał problemy z płynną jazdą na drugim łuku. Dymek przypomina jednak, że to nie organizatorzy ponoszą odpowiedzialność za stan nawierzchni. - Tor był ciężki, ale to przecież nie było celowe zagranie. Były mocne opady deszczu. Staraliśmy się przygotować ten tor, jak najlepiej - zaznacza Dymek.
Sporo kontrowersji wywołały decyzje Piotra Lisa o przyznaniu czerwonych kartek dla Mirosława Jabłońskiego i Oskara Fajfera. "Czerwień" dla zawodnika Żurawi nie przeszkodziła jednak, by gospodarze odnieśli zwycięstwo w tym meczu. - Co do decyzji sędziowskich, to nie mnie to oceniać. Mirek wpadł pod dmuchawce i ciężko mu było się wydostać. Decyzja została jednak podjęta i tego już nie zmienimy - mówi Dymek. Przypomnijmy, że Jabłoński ze względu na czerwoną kartkę będzie też pauzować w następnym meczu PGE Stali. Wiadomo też, że zastąpi go Karol Baran.
Bohaterem spotkania był z pewnością Kenni Larsen. Duńczyk wrócił na tor po blisko miesięcznej przerwie i "z marszu" zdobył dla swojej drużyny 13 punktów z dwoma bonusami. - Kenni wrócił w takiej dyspozycji, jakiej oczekiwaliśmy. Dobrze, że jest już z nami. Nie zawiódł naszych oczekiwań. Bardzo to cieszy, że reprezentuje tak wysoki poziom. Powiem szczerze, że podczas mojej współpracy z Włókniarzem, Fleming Graversen polecał mi dwóch zawodników. Był to Peter Kildemand i właśnie Kenni Larsen. Stało się tak, że mam teraz okazję współpracować z oboma zawodnikami - zakończył Dymek.