Artur Mroczka to zawodnik mocno niedoceniany - rozmowa z Pawłem Baranem, trenerem Unii Tarnów

Paweł Baran chwali postawę Artura Mroczki w pierwszych spotkaniach sezonu 2015. Trener Unii Tarnów ciągle wierzy w tarnowskich juniorów i liczy na zwycięstwo ze SPAR Falubazem Zielona Góra.

Jakub Czosnyka: Za nami pierwsze dwie kolejki PGE Ekstraligi. Jest pan zadowolony z postawy swoich zawodników?

Paweł Baran: Postawę drużyny oceniam dobrze. To, co sobie zakładaliśmy, udało się zrealizować. Liderzy prezentują się dobrze, podobnie jak "druga linia". Mały problem jest z juniorami, którzy co prawda u siebie pojechali dobrze, jednak na wyjeździe zabrakło ich punktów. Na wystawianie jakichś większych ocen jest jeszcze za wcześnie, bo trzeba poczekać z tym kilka meczów. Jeszcze wiele może się zmienić.
[ad=rectangle]
Początek rozgrywek był dla Unii Tarnów bardzo udany. Zwycięstwo na inaugurację nad mistrzem Polski z Gorzowa Wlkp. napawało optymizmem, lecz dwa tygodnie później w meczu wyjazdowym w Lesznie tak dobrze już nie było.

- Porażka nigdy nie satysfakcjonuje. Na pewno jest pewien niedosyt, bo biorąc pod uwagę przebieg meczu, nasz wynik mógł być lepszy. Przegrywaliśmy w pewnym momencie tylko dwoma punktami, ale końcówka meczu nam nie wyszła. Szkoda, że nie udało się zdobyć trzech, czterech punktów więcej, a wtedy wynik wyglądałby już inaczej. Mimo wszystko nie jest źle, bo chyba nikt nie spodziewał się tak dużego oporu z naszej strony. Staraliśmy się jak mogliśmy, ale pamiętajmy, że jechaliśmy z bardzo dobrą drużyną. Nie mamy się czego wstydzić.

W rewanżu jesteście w stanie powalczyć o punkt bonusowy?

- Skupiamy się na razie na najbliższych meczach. O walce o punkt bonusowy na razie nie myślimy. Będziemy się nad tym zastanawiać, jak przyjdzie czas rewanżu. Przede wszystkim liczymy na zwycięstwo na własnym torze, a co będzie dalej, to trudno przewidzieć.

W pierwszych meczach z dobrej strony pokazał się Artur Mroczka, który dość nieoczekiwanie stał się jednym z liderów drużyny. Spodziewał się pan takiej postawy z jego strony?

- Przed sezonem miałem wiele pytań na temat Artura. Wszyscy pytali mnie, jaka zdobycz punktowa satysfakcjonowałaby mnie w jego przypadku. Wiedziałem, że drzemie w nim duży potencjał. To jest zawodnik mocno niedoceniany. U nas rozwinął skrzydła, bo stworzyliśmy mu dobre warunki. Nie musi przede wszystkim martwić się o miejsce w składzie, tylko skupia się na jak najlepszej jeździe. Można powiedzieć, że na obecną chwilę spełnia nasze oczekiwania.

A jak pan ocenia postawę Leona Madsena i Kennetha Bjerre? Ich wyniki są jak dotąd przyzwoite, ale chyba można było spodziewać się po nich nieco więcej...

- Na postawę zawodników trzeba popatrzeć też pod innych kątem i dotyczy to nie tylko moich podopiecznych. Mamy do czynienia ze zmianą tłumików, tunerzy szukają odpowiednich ustawień silników i nie każdy jeszcze wszystko ma dobrze dograne. Nie dopisała nam też pogoda, która mocno ograniczyła możliwości treningowe. Teraz rusza liga szwedzka, więc wierzę, że dzięki większej liczbie startów, zarówno Madsen jak i Bjerre, w pełni dogadają się ze swoim sprzętem.

Paweł Baran mocno wierzy w swoich zawodników
Paweł Baran mocno wierzy w swoich zawodników

Zapytam jeszcze o juniorów, bo mieli być i chyba są waszą pięta Achillesową. W meczu w Tarnowie młodzieżowcy zaprezentowali się nieźle, ale na wyjeździe w Lesznie zawiedli na całej linii.

- Trudno mówić o tym, że byłem rozczarowany ich postawą. Przed sezonem podkreślałem, żeby nie stawiać wielkich oczekiwań przed naszymi juniorami i dać im pracować. Pierwsze spotkania są dla nich o tyle ważne, że udzielą im odpowiedzi na pytanie, nad czym muszą popracować. Przygotowując się do meczu w Lesznie trenowaliśmy na torze w Ostrowie, gdzie nasi zawodnicy wzięli udział w sparingu. Bardzo dobrze wypadł tam Ernest Koza, a jego jazda napawała optymizmem. W lidze jednak kompletnie mu nie wyszło, ale myślę, że taki mecz już więcej mu się nie powtórzy.

Wspomniany Ernest Koza może być pewny miejsca w składzie. A jak wygląda sytuacja w przypadku Damiana Dąbrowskiego? Czy rozważa pan możliwość startu innego młodzieżowca?

- Nikt nie ma pewnego miejsca w składzie. Każdy musi sobie na nie zapracować. Damian dostał szansę jazdy w sparingach i w pierwszych meczach, ale to nie jest tak, że ktoś ma pewne miejsce w drużynie. Teraz jednak nie odpowiem na pytanie, kto pojedzie w niedzielę przeciwko Falubazowi.

Ale obsada pozycji drugiego młodzieżowca jest sprawą otwartą?

- Zgadza się.

W ćwierćfinale Indywidualnych Mistrzostw Polski w Krośnie mocno poobijał się Janusz Kołodziej. Czy jego start w niedzielnym meczu ze SPAR Falubazem Zielona Góra jest zagrożony?

- Janusz jest rzeczywiście mocno poobijany. Wydawać by się mogło, że upadek był niegroźny, ale widząc nagranie telewizyjne z Krosna, było niestety inaczej. Na szczęście nie ma żadnych złamań. Jest za wcześnie, aby przesądzać, czy pojedzie w najbliższym meczu. Mamy jeszcze trochę czasu do pojedynku z Falubazem. Chciałbym, abyśmy pojechali w tym spotkaniu w optymalnym składzie i na to liczę.

Najbliższe spotkanie z zielonogórzanami będzie dla tarnowskiej Unii bardzo ważne. Biorąc pod uwagę specyfikę tarnowskiego toru, mecze u siebie wydają się być dla was niezwykle istotne...

- Mecze u siebie są zawsze ważne. Uważam, że na własnym torze nie można się pomylić. Na wyjazdach ciężko będzie jakiekolwiek straty nadrobić. Wiemy, co musimy zrobić i jak przygotować tor do meczu. Chłopaki będą trenować w Tarnowie i sprawdzać sprzęt. Nic nowego w tej kwestii nie wymyślimy.

Goście mają duże problemy z kontuzjami Andreasa Jonssona i Grzegorza Walaska. Upatruje pan w tym dodatkowej szansy dla swojej drużyny?

- Nie koncentruję się na tym. Falubaz ma swoje problemy, a my swoje. To, czy przyjedzie osłabiony, czy w pełnym składzie nie stanowi dla nas różnicy, bo ten zespół tak czy inaczej będzie groźny. Nie myślimy o tym w ogóle i spodziewamy się ciężkiego meczu.

Jaki wynik niedzielnego meczu brałby pan w ciemno?

- Każdy rezultat powyżej 46 punktów dla mojej drużyny.

Dziękuję za rozmowę.

Źródło artykułu: