Większe szanse daję Stali - rozmowa z Bogusławem Biszofem, prezesem Ekstraklasy S.A.

- Moim zdaniem gorzowianie odrobią dwupunktową stratę z pierwszego meczu z nawiązką i sięgną po złoty medal - twierdzi Bogusław Biszof, Prezes Zarządu Ekstraklasa SA, Wiceprezesem PZPN.

W tym artykule dowiesz się o:

Która drużyna: Stal Gorzów czy Fogo Unia Leszno, zostanie Drużynowym Mistrzem Polski na żużlu?

Bogusław Biszof: W tegorocznym sezonie nie miałem tyle czasu, ile bym chciał, aby śledzić rozgrywki "Najlepszej żużlowej ligi świata", ale mogę powiedzieć, że przyglądając się fazie play-off większe szanse daję Stali Gorzów. Moim zdaniem gorzowianie odrobią dwupunktową stratę z pierwszego meczu z nawiązką i sięgną po złoty medal w Enea Ekstralidze. Pierwszy mecz finałowy był zresztą znakomitą zapowiedzią rewanżu. Oglądałem go z gęsią skórką na ciele. Cóż tam się nie działo, jakie były znakomite zwroty sytuacji!
[ad=rectangle]
Czy brak w finale Grupa Azoty Unii Tarnów oraz SPAR Falubazu Zielona Góra - to dla pana niespodzianki?

- Zarówno dla mnie, jak i dla kibiców, tak uważam, są to spore niespodzianki. Z mojej perspektywy głównym powodem, dla którego nie ma finału dla zespołu z Tarnowa, były kontuzje. W sportach drużynowych urazy natychmiast odbijają się na postawie całego zespołu. Jeżeli chodzi o Falubaz, to dla mnie niespodzianką była ich wysoka porażka w półfinałowym meczu rewanżowym ze Stalą Gorzów (28:62 - dop. aut.). Być może zespołowi z Zielonej Góry nie sprzyjał sprzęt na gorzowskim torze, a może były jakieś inne przyczyny porażki.

Czy ma pan ulubionego zawodnika w żużlu, któremu szczególnie pan kibicuje?

- Niezmiennie od kilkunastu lat jest nim Tomasz Gollob, z którym się przyjaźnię. Kibicuję mu zawsze. Przez dziesięć lat jeździłem za nim, ze Zbigniewem Bońkiem, na prawie wszystkie turnieje Grand Prix. Wraz córką byłem również w 2010 roku na turnieju we włoskim Terenzano, gdzie Tomasz Gollob zapewnił sobie złoty medal Indywidualnych Mistrzostw Świata. Do końca kariery będę kibicował Tomaszowi Gollobowi. W tym sezonie z dużym smakiem patrzę na styl jazdy, przygotowanie do zawodów, także to mentalne, Krzysztofa Kasprzaka. Jestem pod wielkim wrażeniem jego jazdy. Chociaż pewnie nie uczyni "tygrysiego skoku" w Toruniu i nie uda mu się walczyć złotego medalu MŚ w tym roku, to jednak wicemistrzostwo, na które ma wielkie szanse, oceniam jako przednie osiągnięcie. Jeżeli Kasprzak dokona kilku korekt przed nowym sezonem, to będzie - moim zdaniem - absolutnym kandydatem do złota.

Jak pan ocenia rozwój Ekstraligi Żużlowej, która z roku na rok staje się coraz bardziej profesjonalna i podąża za wzorcami, które wyznacza piłkarska Ekstraklasa SA?

- Mamy podobne, najwyższe, współczynniki w zakresie frekwencji na stadionach i oglądalności telewizyjnej. W tym drugim przypadku współpracujemy zresztą z tym samym nadawcą, czyli platformą nc+. Uważa, że Enea Ekstraligę ogląda się bardzo dobrze w telewizji. Jedyne co przeszkadza, mówię oczywiście "pół żartem, pół serio", bo na to nikt wpływu nie ma, to pogoda. Żużel zawsze musi "patrzeć na niebiosa", piłka nożna jest mniej skazana na kapryśność aury. Widzę profesjonalizację Enea Ekstraligi i to mnie cieszy.
A jakie dostrzega pan problemy Ekstraligi?

- I w Ekstraklasie, i w Ekstralidze trzeba pracować nad parametrami licencyjnymi. To jedno z moich pól działalności jako wiceprezesa PZPN-u. Powinniśmy działać tak, aby unikać niespodzianek w postaci tego, że ktoś nie zagra / nie pojedzie w lidze z powodów finansowych. Uważam, że trzeba tak działać, aby z każdym sezonem poprawiać się o "jedno oczko" w sprawach tego współczynnika. Drugie wspólne pole do działania dla Ekstraklasy i Ekstraligi, to liczba zawodników zagranicznych, którzy mogą wystąpić w jednym meczu w danej drużynie. Od kolejnego sezonu w piłkarskiej Ekstraklasie będzie limit - czterech obcokrajowców w zespole na boisku. Jeżeli chodzi o żużel, to uważam, że również w tej dyscyplinie trzeba promować młode polskie talenty. Widzę, że lokalni kibice bardzo pozytywnie reagują na sukcesy polskich żużlowców. Gwiazdy zagraniczne - owszem - są potrzebne w zespołach, ale one bardzo często zmieniają kluby i mniej identyfikują się z kibicami. O tych sprawach rozmawiamy czasami luźno przy kawie z prezesem Wojciechem Stępniewskim i obaj jesteśmy podobnego zdania.

Źródło artykułu: