Kamil Tecław: Runda zasadnicza Nice PLŻ za nami. Jako drużyną możecie być chyba zadowoleni ze swojej postawy i awansu do fazy play-off?
Marcin Nowak: Możemy być zadowoleni, bo taki był nasz cel, który udało się wspólnie zrealizować. Teraz pora na realizację kolejnego, jakim jest awans do Ekstraligi.
Zasadniczą część sezonu zakończyliście z przytupem. Wygrana w Gnieźnie była dość przekonywująca. To z pewnością dobry prognostyk przed decydującymi momentami w tym sezonie.
- Myślę, że tak. Jesteśmy naprawdę w dobrej formie i nasz potencjał pokazywaliśmy już nie raz - zarówno podczas spotkań wyjazdowych, jak i tych na własnym torze. Nasze wpadki wynikały zazwyczaj z czynników, na które nie mieliśmy wpływu.
[ad=rectangle]
Grudziądzcy kibice liczą, że Marcin Nowak zaskoczy ich jeszcze w tym sezonie. Kilka wyścigów w twoim wykonaniu mogło się naprawdę podobać. Nad czym będziesz pracował w najbliższych dniach?
- Również mam taką nadzieję. Muszę poprawić przede wszystkim starty, które nie są doskonałe w moim wykonaniu. W tym tygodniu czeka mnie wiele imprez młodzieżowych, podczas których w spokoju będę mógł przygotowywać się do meczu wyjazdowego w Łodzi (zawodnik startował w Turniejach Zaplecza Kadry Juniorów oraz miał wystąpić w odwołanym finale Ligi Juniorów w Częstochowie - dop.red.)
Waszym rywalem w walce o finał Nice PLŻ będzie Orzeł Łódź. To dość nieprzewidywalny zespół, z którym przegraliście wyjazdowe spotkanie w rundzie zasadniczej bardzo wysoko. W najbliższą niedzielę mecz powinien wyglądać jednak zupełnie inaczej. Jakie wnioski wyciągnąłeś z tamtej porażki?
- Przede wszystkim takie, że nie można jechać trzech biegów pod rząd jednym motocyklem (śmiech). Mówiąc jednak poważnie - posiadam już inną jednostkę napędową, którą przygotowuje mi mój wujek, Zenon Kasprzak. Dzięki temu silnikowi w późniejszej fazie sezonu szło mi zdecydowanie lepiej. Sprzętowo będę przygotowany na pewno dobrze.
W ostatnim czasie sporo mówiło się o tym, że tor w Grudziądzu nie jest do końca waszym sprzymierzeńcem. W kluczowym momencie musicie być jednak optymalnie dopasowani do grudziądzkiej nawierzchni. Rozmawialiście o tym we wspólnym, drużynowym gronie?
- Były prowadzone rozmowy z zarządem na ten temat. Kiedy nie pada deszcz, potrafimy zdecydowanie wygrywać spotkania na własnym torze. W momencie, gdy pogoda trochę pokrzyżuje nasze plany, nawierzchnia nie spełnia naszych oczekiwań.
Zgodzisz się z tym, że w play-offach nie ma zdecydowanego faworyta i tak naprawdę może zadecydować łut szczęścia i dyspozycja dnia?
- Pierwsza liga jest w tym sezonie naprawdę bardzo wymagająca. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że niektóre drużyny Nice PLŻ są lepsze od startujących w ENEA Ekstralidze w okrojonych składach. Ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że razem z całą drużyną GKM-u damy z siebie sto procent i chcemy dać dużo radości naszym kibicom.
Czujecie presje związaną z awansem do Ekstraligi, czy podchodzicie do tego raczej ze spokojem?
- Podchodzimy do tego ze spokojem. Już na początku sezonu wyznaczyliśmy sobie ten cel i wiedzieliśmy o co jedziemy.
Myślisz już powoli o przyszłym sezonie? Chciałbyś nadal startować w GKM-ie?
- Urodziłem się w Lesznie. Tam mieszkam i to właśnie na stadionie im. Alfreda Smoczyka stawiałem pierwsze kroki na żużlu. Moim marzeniem jest reprezentowanie macierzystego klubu Unii Leszno. Gdybym nie załapał się jednak do składu Byków na sezon 2015, a działacze z Grudziądza wyraziliby chęć dalszej współpracy, to chciałbym zdobywać w dalszym ciągu punkty dla GKM-u.