Robert Noga - Moje Boje: Wakacje z duchami

Długi żużlowy weekend, przedostatni podczas tegorocznych wakacji, dostarczył żużlowej dziatwie wielu wrażeń, bo też ciekawych imprez było w nim pod dostatkiem.

W tym artykule dowiesz się o:

Na przystawkę mieliśmy więc Indywidualne Międzynarodowe (jakże by inaczej) Mistrzostwa Ekstraligi. Kibicom zgromadzonym na trybunach Stadionu Miejskiego w Tarnowie organizatorzy do spółki z jak sądzę telewizją oraz zawodnikami zafundowali widowisko: światło-dźwięk pod hasłem "Wakacje z duchami". Późna pora rozpoczęcia imprezy plus upadki zawodników i związane z nimi przerwy plus regulamin zakładający rozegranie 23 wyścigów sprawiły, że zawody skończyły się około północy!
[ad=rectangle]
Rzadki, przyznacie Czytelnicy, przypadek. Swoją drogą dwa tygodnie wcześniej policja podobno rozgoniła bluesowy koncert na Rynku w Tarnowie, bo pięć po dwudziestej drugiej jakiś obywatel zadzwonił, że obowiązuje przecież cisza nocna, a tutaj słychać jakieś gitarowe riffy i gardłowe zaśpiewy. Całe szczęście, że tym razem nikt nie interweniował, z drugiej strony ciekawe co wtedy dzielne policyjne chwaty by zrobiły? Wracając zaś do sportowego aspektu historycznych IMME proponuję dokonanie jednej regulaminowej korekty. Przestańmy się bawić w "uraniłówkę" to znaczy po dwóch z jednego klubu, Polak i obcokrajowiec. Przy polaryzacji sił poszczególnych ekip nie ma to większego sensu. Rozwiązanie jest moim zdaniem proste. Jedzie szesnastu z najlepszymi średnimi w ekstralidze w momencie zamknięcia listy startowej.

Według mnie to najlepsze rozwiązanie, no i gwarantujące na dany moment naprawdę start "best of the best". Dzień po emocjach w Galicji, na dalekiej północy w duńskim Slangerup w finale DMŚJ nasza młódź wzięła srogi rewanż za porażkę starszych kolegów w bydgoskim DPŚ oraz swoją rok temu w Pardubicach. Jak obrazowo wyraził się nasz narodowy menago, znany przecież z kwiecistych określeń to była "rzeź", a w roli rzeźników wystąpili Zmarzlik, Przedpełski oraz młodsi Gomólski i Pawlicki. Co ciekawe w ekipie zabrakło miejsca dla tegorocznych finalistów juniorskich światowych zmagań indywidualnych: Szymona Woźniaka i Krystiana Pieszczka, a przecież tak naprawdę jeszcze przynajmniej kilku zawodników do tej drużyny mogłoby śmiało aspirować. Więc może to jest odpowiedź na toczące się, także na łamach SportoweFakty.pl, dywagacje na temat naszego szkolenia, według niektórych dosyć marnego?

Dla tychże przegrany o punkt finał DPŚ to sygnał marnego szkolenia u nas i braku odpowiednich reprezentantów, którzy strzepali by Dunom tyłki, za to demolka w wykonaniu naszej młodzieży na torze najgroźniejszego rywala to odznaka marnego szkolenia... w innych krajach. Cóż, można i tak, jak mawiają chcąc uderzyć psa, kij zawsze się znajdzie. Niedzielny deser to oczywiście mecze ligowe. W ekstralidze ostatniej rundy mogłoby już praktycznie nie być, bo niemal wszystko jest już jasne, łącznie z zestawem par na półfinał play-off. Tak się po prostu ułożyło. W jedynym ciekawych meczu Unia Leszno podzieliła się punktami z gorzowską Stalą. Zwróciłem uwagę na jedną rzecz. Otóż jeśli wierzyć komentatorom Krzysztof Kasprzak, najlepszy bez wątpienia w tym roku polski żużlowiec zaczął jeździć na swoim poziomie dopiero kiedy wsiadł na... trzeci motocykl!

Widać więc wyraźnie ile w dzisiejszym speedwayu znaczy odpowiedni dobór sprzętu i jakie detale decydują o być albo nie być. Aż się wierzyć nie chce jak dawni mistrzowie potrafili radzić sobie wszędzie i zawsze jadąc na zawody z jednym motocyklem i kompletem narzędzi w torbie, nierzadko pociągiem. Wracając do rychłej rywalizacji o Drużynowe Mistrzostwo Polski zapowiada się ekscytująco. Unia Leszno jeśli tylko Pawlicki starszy i Pedersen uporają się z kontuzjami może się okazać dla imienniczki z Tarnowa bardzo trudnym orzechem do zgryzienia, a w drugiej parze mamy dodatkowy smaczek w postaci kolejnych derbowych potyczek gorzowsko-zielonogórskich. Unibax, co wiemy od niedzieli obejdzie się tym razem smakiem. Osiem punktów karnych w plecy na starcie ligi okazały się dla ekipy popularnych "Aniołów" zabójcze. Gdyby nie to awans do play off mieli pewny. Gdyby... i tak dalej o babci i wąsach.

Robert Noga

Źródło artykułu: