Żużel. Gwiazdy PGE Ekstraligi, które nigdy jej nie wygrały. Są tutaj medaliści mistrzostw świata

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W składach zespołów PGE Ekstraligi są tacy zawodnicy, którzy wygrali ją nawet dziewięć czy osiem razy. Nie brakuje również rzecz jasna takich, którzy nigdy nie poznali smaku złota drużynowych mistrzostw Polski. Wybraliśmy tych najbardziej znanych.

1
/ 6

Jason Doyle (Australia) - 1 brązowy

Jedyny indywidualny mistrz świata w XXI wieku i jeden z dwóch obok Billy'ego Hamilla z ery cyklu Grand Prix, który nie ma na koncie drużynowego mistrzostwa Polski. A czas niespełna 40-letniemu już Australijczykowi ucieka coraz bardziej. Z drugiej strony należy pamiętać, że późno zadebiutował w PGE Ekstralidze (2015) i większość lat spędzał w zespołach, którym do walki o złoty medal było daleko. Wydaje się, że najbliżej sukcesu Doyle był w roku 2016, gdy wraz z Falubazem zdobył brąz. Wówczas jednak apetyty w Zielonej Górze były o wiele większe.

2
/ 6

Max Fricke (Australia) - 1 srebrny, 2 brązowy

Przede wszystkim we wrocławskiej Sparcie miał możliwość walki o tytuł w Polsce. I w latach 2018-2020 wskakiwał z nią na podium, ale nigdy na ten najwyższy stopień. W finale Fricke jechał w drugim roku pobytu na Dolnym Śląsku, lecz wtedy zdecydowaną wyższość pokazał w decydującym dwumeczu rywal z Leszna. Natomiast po odejściu z Wrocławia australijski zawodnik miał i nadal ma okazję reprezentować już tylko te kluby, których podstawowe cele są inne niż realna batalia o złoto. Podobnie powinno być również w nadchodzących miesiącach.

3
/ 6

Robert Lambert (Wielka Brytania) - 2 brązowe

Aktualny indywidualny wicemistrz świata jest na fali tak, jak jego obecny zespół. W Toruniu po zdobyciu w ostatnich dwóch latach brązowych medali apetyty są bowiem większe, bo nikt już nie kryje się z tym, że celem będzie teraz minimum finał play-off. Brytyjczyk to lider Apatora, więc od niego w kontekście walki o tytuł będzie zależeć bardzo dużo. Zresztą sam Lambert przekonuje, że chce zgarnąć mistrzostwo, ponieważ takiego sukcesu brakuje w jego gablocie.

4
/ 6

Andrzej Lebiediew (Łotwa) - 1 srebrny

Od razu w debiutanckim sezonie w PGE Ekstralidze dotarł wraz ze Spartą do finału, w którym o mistrzostwie decydował ostatni bieg rewanżowego spotkania. Niemniej do dziś we Wrocławiu toczą się dyskusje, co by było, gdyby Rafał Dobrucki postawił wtedy na Tomasza Jędrzejaka, a nie Łotysza. Bo ta dwójka toczyła rywalizację o miejsce w podstawowym składzie. Tak czy owak, Lebiediew nigdy później nie był nawet blisko medalu DMP, choć należy pamiętać, że kilka lat startował na zapleczu elity. Z kolei ostatnio, kiedy w niej startował... zawsze z niej spadał.

5
/ 6

Anders Thomsen (Dania) - 2 srebrne, 1 brązowy

Paradoks z duńskim zawodnikiem polega na tym, że kiedy był najbliżej drużynowego tytułu w Polsce, to... nie mógł pomóc swojej drużynie z powodu kontuzji. W 2022 jego Stal (stosowała zastępstwo zawodnika) po pierwszym meczu finału miała dwanaście punktów przewagi nad Motorem. W rewanżu przegrała różnicą szesnastu i musiała obejść się smakiem.  Thomsen w finale wystąpił, ale dwa lata wcześniej, gdy do złota było znacznie dalej. W tym roku uzupełnienia kolekcji, startując kolejny raz w Gorzowie, raczej trudno się spodziewać.

6
/ 6

Kacper Woryna (Polska) - 1 brązowy

Jeżdżąc w macierzystym zespole z Rybnika, "nie groziła" mu walka o medale, a tym bardziej o tytuł. Po przejściu do Częstochowy, w której startuje obecnie, szansa na to wzrosła, jednak jak na razie po czterech sezonach jego kolekcja jest skromna, bo kończy się na trzecim miejscu na podium w sezonie 2022. A w zbliżającej się kampanii ekstraligowej już o sam krążek Worynie i jego kompanom z Włókniarza będzie piekielnie ciężko. Nie mówiąc o tym najcenniejszym.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (1)
avatar
Nick Login
7 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Niewiele od nich samych zależało. No może poza Dojlarem. Odpuścił półfinały, żeby zdobyć złoto w GP.  
Zgłoś nielegalne treści