Historia dopingowej wpadki Patryka Dudka znalazła swoje zakończenie. Teraz pozostaje nam tylko czekać na werdykt w jego sprawie. Nie o zawodniku Falubazu będzie jednak ten tekst, ale o problemie dopingu w sporcie żużlowym w ogóle.
Patryk Dudek padł "ofiarą" niewiedzy. Niewiedzy o tym, że są środki, które mogą mu zaszkodzić. Krzysztof Cegielski krótko po opublikowaniu wyników badań próbki A powiedział, że dopingu w sporcie żużlowym nie ma. Ja bym raczej powiedział, że nie było. Nie było, bo i kontrole dopingowe były sporadyczne. Powiem więcej. Pewnie gdyby nagle przebadano wszystkich żużlowców podczas jednej kolejki, to okazałoby się, że "dopingowiczów" mamy więcej. I wcale nie musi to wynikać z faktu, że celowo brali środki dopingujące. W większości przypadków, podobnie jak w przypadku Dudka wynikałoby to z niewiedzy, a bardziej z tego, że żużlowcy dość opornie podchodzą do tematu dopingu.
[ad=rectangle]
Nie wszyscy wiedzą, że od 2005 roku funkcjonuje program ADAMS. Więcej na jego temat można przeczytać na stronie Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. Jeszcze mniej osób wie, że są żużlowcy, którzy mieli okazję już z tego programu korzystać! W przeszłości byli to między innymi Andreas Jonsson, Greg Hancock czy Joonas Kylmaekorpi. Na czym w skórcie polega program ADAMS? Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) współpracuje z federacjami sportowymi (między innymi FIM) i co roku typują zawodników do obowiązkowego wzięcia udziału w programie ADAMS.
Polega on na tym, że zawodnik ma obowiązek informować WADA CODZIENNIE o tym gdzie się znajduje, gdzie spędza noc (adres, hotel, numer pokoju), podać wszystkie zawody, adresy stadionów, codziennie wyznaczyc godzinny odcinek czasowy i podać adres gdzie będzie - umożliwiając komisji kontrolę. Kalendarz uaktualnia się kwartalnie, ale w przypadku żużlowców stwarza to dużo problemów ze względu na liczbę imprez, podróży i brak możliwości określenia kwartał wcześniej, gdzie każdego dnia się będzie spało. Trzeba więc informować WADA poprzez sms lub aplikację o zmianach planów, przełożonych zawodach, spóźnionym samolocie czy promie itp… I tak codziennie przez minimum rok. WADA przychodzi na kontrole bez zapowiedzi i może to być w hotelu, w domu, na lotnisku. Zawodnicy wytypowani do programu muszą być dostępni i nie mogą zapomnieć o obowiązku udzielania informacji o swoim położeniu. Jeżeli zawodnik dwukrotnie minie się z kontrolą, dostaje żółtą kartkę. Za trzecim razem zawieszenie na dwa lata.
W wielu przypadkach jestem zwolennikiem rozwiązań ekstremalnych. Żużlowcom brakuje edukacji w zakresie środków dopingujących. Nie zdają sobie sprawy, że wiele zabronionych substancji znajduje się w tak popularnych w tym sporcie napojach energetyzujących, a nawet w środkach przeciwbólowych! "Podłączenie" żużlowców do programu ADAMS spowodowałoby, że w rok wiedzieliby o dopingu w sporcie prawie wszystko. To jednak rozwiązanie mało realne. Pozostaje zatem zaczerpnięcie wiedzy nie tylko o środkach dopingujących, ale również konsultacje z zawodnikami, którzy już mieli możliwość skorzystania z tego programu. Pojęcie "Rodziny ADAMSów" nabierze innego znaczenia. A zdobyta przez żużlowców wiedza pozwoli uniknąć niepotrzebnych wpadek dopingowych.
Damian Gapiński
A skąd ta pewność?