Przed obecnym sezonem zdawało się, że bieżący rok będzie dla Mirosława Jabłońskiego stracony. Ekipa z Częstochowy, z którą podpisał on kontrakt, zbudowała mocny skład, w którym miał być zawodnikiem oczekującym. Okazało się jednak, że z różnych względów, przede wszystkim finansowych zaległości wobec liderów, wychowanek Startu Gniezno pojechał w niedzielę już w czwartym meczu swojej drużyny.
[ad=rectangle]
KantorOnline Włókniarz przegrał co prawda w Gorzowie różnicą dziesięciu punktów, jednak sam Jabłoński był bardzo zadowolony z postawy swojej i kolegów. Nikt tak naprawdę nie spodziewał się, że Lwy stawią opór Stali Gorzów i w pewnym momencie wyjdą nawet na prowadzenie. Nieoczekiwana była też zdobycz punktowa młodszego z gnieźnieńskich braci. - Sześć punktów z bonusem... Boże drogi! Chciałbym robić tyle co mecz i myślę, że wszyscy byliby usatysfakcjonowani. Więcej od siebie nie wymagam - powiedział w rozmowie z naszym portalem Mirosław Jabłoński. - Dzisiaj był jednak bardzo trudny mecz, jak zawsze ciężko było się odnaleźć na tym torze. Mi nie wychodziły starty i musiałem sporo się namęczyć żeby dogonić rywali na trasie. Niestety nie zawsze się to udawało - dodał.
Ostatnie tygodnie nie są dobre dla częstochowskich Lwów. Porażka w Gorzowie jest już trzecią z rzędu dla podopiecznych trenera Piotra Żyty. Jabłoński nie załamuje się jednak tą porażką, bo w ekipie KantorOnline Włókniarza widać było wiele pozytywów. - Zacznijmy od tego, że dzisiaj idealny w każdym calu był Grzesiu Walasek. Pokazał, że umie dobrze i ostro pojechać - skomentował Jabłoński, który nawiązał do kompletu osiemnastu punktów, jaki przy swoim nazwisku zapisał wychowanek zielonogórskiego Falubazu. Problemem Lwów jest też własny tor, z którego przygotowaniem przez kilka ostatnich tygodni było sporo perturbacji. - Jeśli stać nas było dzisiaj na sprawienie małej sensacji, bo myślę, że tak można nazwać ten krótki moment, w którym prowadziliśmy i gospodarze nie wiedzieli co się dzieje, to na swoim torze jesteśmy w stanie wygrać z każdym rywalem. Musimy tylko dopracować każdy szczegół, potrenować w warunkach meczowych - ocenił zawodnik z Częstochowy.
Jabłoński odniósł się także do braku Grigorija Łaguty, który w tym roku pojechał w zaledwie dwóch meczach Włókniarza. Rosjanin najpierw leczył kontuzję, a potem zrezygnował z jazdy z powodu zaległości finansowych. Lider Lwów z kilku ostatnich lat przed tygodniem wrócił do składu częstochowian i w Gorzowie również miał się pojawić, ale tuż przed meczem ogłoszono, że zastąpi go Rafał Szombierski. Takie wydarzenia z pewnością nie wpływają pozytywnie na atmosferę w zespole. - Z atmosferą jest różnie, ale każdy z nas stara się jechać, każdy z nas stara się walczyć o te punkty. Nie oszukujmy się, każdemu na życie chyba starczy i każdy jest chyba w stanie poczekać za tymi pieniędzmi. A jeżeli Grisza nie potrafi, to mówi się trudno... i przykro, bo gdyby on tu jechał, to byśmy sprawili niemałego psikusa i to wygrali. Stało się niestety inaczej. Ja na atmosferę staram się nie narzekać, a nawet trochę ją podkręcam, bo wiadomo, że nic nie zrobimy żeby Grisza jednak pojechał. On decyduje sam za siebie, a nam nie pozostaje nic innego jak walka o każdy punkt - powiedział "Jabol".
Zawodnik KantorOnline Włókniarza zwrócił uwagę na to, że w każdym klubie są mniejsze lub większe zaległości, ale nie są one na tyle wysokie aby zawodnicy musieli rezygnować z jazdy. - Mam nadzieję, że nie dostanę za to ukarany, ale zapytam tak: w którym klubie nie ma zaległości? No nie ma takich zespołów. Dla przykładu Gorzów, który może nie ma zaległości wobec zawodników, ale te trzy miliony kredytu to przecież zaległość wobec banku, po prostu przeniesiona na innego wierzyciela. Dla mnie to jest normalne. Najważniejsze żeby były pieniądze na remont i inwestowanie w sprzęt, żeby zostało na życie, a za tymi pieniędzmi, które zostają „na górkę” można trochę poczekać. Mamy takie czasy, że niezależnie od tego czy patrzymy na żużel, czy na jakąś dziedzinę gospodarki, to wszędzie są problemy. Coraz mniej firm ma pieniądze żeby wyłożyć na sport i chwała tym ludziom i ich firmom za to, że chcą wspierać i dawać pieniążki na żużel - zauważył Jabłoński.
Wracając jednak do aspektów czysto sportowych, za tydzień KantorOnline Włókniarz podejmie na własnym stadionie Stal Gorzów w ramach rundy rewanżowej fazy zasadniczej sezonu Enea Ekstraligi. Nie wiadomo jak potoczą się losy Lwów przez kolejny tydzień, ale sztab szkoleniowy spod Jasnej Góry wciąż ma w obwodzie wspomnianego już Łagutę, a także nieobecnego na Ziemi Lubuskiej Rune Holtę. - Nie obawiam się o swoje miejsce w składzie. Uważam, że tym występem zapracowałem sobie na to, aby pojechać w kolejnych meczach. Bardzo ciężko zasuwam na treningach aby robić punkty i mam nadzieję, że to zaprocentuje - zakończył Mirosław Jabłoński.