Witold Skrzydlewski zachwycony postawą zespołu. "Cud wydarzył się dwa razy"

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Osłabiony Orzeł Łódź pokonał na własnym torze KMŻ Lublin. - Dziś cud wydarzył się dwa razy - powiedział po meczu prezes Witold Skrzydlewski.

Łodzianie do meczu z lublinianami przystąpili osłabieni brakiem dwóch liderów. Już kilka dni przed tym spotkaniem pewne było, że nie pojedzie w nim Antonio Lindbaeck. Wykluczony był także występ Denisa Gizatullina. W sobotę do grona kontuzjowanych po turnieju SBPC w Landshut dołączył Jason Doyle. Mimo to, Orzeł Łódź pokonał KMŻ Lublin 51:39. - Dwa razy mieliśmy dziś cud. Pierwszy to wynik, który udało się osiągnąć. Drugi to pogoda. Moja mamusia się modliła, żeby dopisała nam dziś aura. Dzwoniła przed meczem i powiedziała mi: "synek, coś się źle dzieje". Powiedziałem jej, żeby się nie martwiła. Mecz rozpoczął się 15 minut wcześniej. Ostatni bieg mieliśmy na wodzie, ale szczęśliwie dobrnęliśmy do końca - podsumował spotkanie w Łodzi Witold Skrzydlewski.

[ad=rectangle]

Prezes Orła był pod wrażeniem postawy swojej drużyny, która przystąpiła bardzo zmobilizowana do rywalizacji z lublinianami. - Byli jedną wielką drużyną. Bardzo sobie pomagali podczas meczu w parku maszyn. Mobilizacja była ogromna. Nike Lunna dowiedział się w nocy, że go potrzebujemy. Przyjechał na ten mecz bez motocykli. W torbie miał tylko kewlar i kask. Nie zdobył dużo punktów, ale walczył. Nie można powiedzieć, że ten chłopak zamiatał ogony - podkreślił Skrzydlewski.

Działacze Orła i trener Lech Kędziora po turnieju w Landshut musieli podjąć szybkie działania, żeby skompletować skład na niedzielny mecz. - Nie mieliśmy za bardzo kogo ściągnąć za Doyla. Był tylko Nike Lunna. Trzeba było mu w bardzo szybkim czasie zorganizować samolot, a później odebrać go z lotniska. Pan trener mocno działał w tym kierunku i dobrze się wywiązał - wyjaśnił Skrzydlewski.

W rezultacie Orzeł odniósł drugą wygraną. Witold Skrzydlewski jest jak na razie bardzo zadowolony z postawy swojej drużyny. - Zgrzeszyłbym, gdybym powiedział, że nie jestem zadowolony z zespołu. Jest nam przykro z powodu tych wszystkich kontuzji, które mamy w drużynie. Dziś należy jednak docenić to, że zawodnicy podnieśli rękawicę. Zawalczyliśmy w wielkim stylu. Być może było tak, że Lublin nas trochę zlekceważył i podchodził do tego tak, że z tym składem to możemy im... - tłumaczy Skrzydlewski.

Prezes łódzkiego klubu pochwalił również juniorów. Do tej pory cały czas powtarzał, że formacja młodzieżowa będzie piętą achillesową jego zespołu. W rywalizacji z lublinianami juniorzy zdobywali jednak ważne punkty. - Drabik jechał bardzo dobrze. Drożdżowski też zaczął fajnie punktować. Pan Rempała zrobił mu silnik i było widać, że coś drgnęło. Naprawdę nie można się o nic przyczepić do tej drużyny - zakończył Skrzydlewski.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: