Powody decyzji Anglika są ściśle związane z wydatkami. Utrzymanie jego teamu kosztuje miesięcznie 10 tysięcy funtów. Na tą kwotę składają się wynagrodzenia menedżera, dwóch mechaników, kierowcy oraz opłacenie przejazdów i noclegów. Biorąc pod uwagę, że cykl GP trwa od kwietnia do października, kwotę należy pomnożyć przez 7. To daje 70 tysięcy funtów czyli 330 tysięcy złotych. Do tego należy doliczyć koszty zakupu sprzętu. A jaką kwotę zarobił Harris? Dokładnie 38 600 dolarów czyli niewiele ponad 111 tysięcy złotych. To główny aspekt, który skłania "Bombera" do podjęcia decyzji o rezygnacji. FIM przewiduje od najbliższego sezonu zwrot kosztów przejazdu, jednak nie redukuje to w znacznym stopniu wydatków na organizację startów w GP.
Harris nie będzie dokładał do interesu?
Scott Nicholls, Fredrik Lindgren i Chris Harris mają zdaniem fachowców największe szanse na dzikie karty w Grand Prix na przyszły sezon. Czwarte miejsce ma zająć Chris Holder lub Emil Saifutdinov. Tymczasem Chris Harris mocno zastanawia się nad rezygnacją z udziału w cyklu Grand Prix.