Robert Noga: Żużlowe podróże w czasie (91): Niedoszła żużlowa Liga Mistrzów

Jak podały niedawno SportoweFakty.pl, w marcu przyszłego roku w Peterborough ma dojść do ciekawego turnieju z udziałem czterech najlepszych ligowych drużyn europejskich.

W tym artykule dowiesz się o:

Czy będzie to kolejny krok w kierunku oficjalnej międzynarodowej rywalizacji klubowej, tak popularnej w innych dyscyplinach sportu? Starania o utworzenie takich rozgrywek mają już kilkudziesięcioletnią tradycję. Na tych łamach pisałem już kiedyś o tym, że w pierwotnej intencji autorów - dziennikarzy polskiego tygodnika "Motor" Drużynowe Mistrzostwa Świata miały być czymś w rodzaju Klubowego Pucharu Europy. Z wnioskiem o organizację takiej rywalizacji wystąpiła polska delegacja na kongresie FIM w stolicy Francji Paryżu, wiosną 1959 roku. Jak wiemy idea została zupełnie, wbrew intencjom pomysłodawców, zmieniona, ale dzięki temu doczekaliśmy się światowej rywalizacji drużyn narodowych, do dziś kontynuowanej w formule Drużynowego Pucharu Świata.

Dziennikarze "Motoru" przez pewien czas nie odpuszczali, próbując zainteresować władze polskie i światowe rozgrywkami klubowymi, niestety bezskutecznie. W drugiej połowie dekady lat 60-tych minionego wieku do sprawy wrócono podczas dorocznego sejmiku środowiska żużlowego. Były to czasy potęgi rybnickiego ROW z Antonim Woryną, Andrzejem Wyglendą, Stanisławem Tkoczem i Joachimem Majem na czele, nasi działacze spodziewali się więc, że tak mocna ekipa, złożona przecież w większości z utytułowanych, znanych na międzynarodowej arenie zawodników miałaby w takiej rywalizacji spore szanse na sukces. Niestety na planach i marzeniach się skończyło. Sprawa ta jednak co jakiś czas wracała przynajmniej w publikacjach liczących się publicystów zajmujących się speedwayem, zresztą nie tylko w naszym kraju. Oto w 1988 roku dawny pomysł polskich kolegów podchwycił Peter Oakes na łamach brytyjskiej opiniotwórczej gazety branżowej "Speedway Star".

Według nowego pomysłu w europejskich klubowych rozgrywkach miałoby wziąć udział osiem drużyn: z Polski, Węgier, Czechosłowacji, Danii, Szwecji, Związku Radzieckiego oraz dwie ekipy z Wielkiej Brytanii. Wyróżnienie Anglików było logiczne, ich liga w tamtych latach ciągle jeszcze była zdecydowanie najlepsza na świecie. Do pomysłu entuzjastycznie odniósł się katowicki "Sport", w tamtych czasach sportowy dziennik numer 1 jeżeli chodzi o speedway w Polsce, piórem Adama Jaźwieckiego - Propozycja zakłada udział w losowaniu ośmiu klubów, które rozgrywałyby mecze u siebie i na wyjeździe. Lepszy w bilansie dwóch spotkań awansowałby do następnej rundy. Każdy klub pokrywałby koszty wyjazdu, choć można by je zmniejszyć angażując sponsorów - linie lotnicze i hotele. Dobra wiadomość dla brytyjskich klubów - plan zakłada udział dwóch klubów brytyjskich - odpowiednio mistrzów British League i National League - pisał redaktor Jaźwiecki na łamach swojej gazety, dodając jeszcze iż istnieje szansa na rozpoczęcie cyklu klubowych rozgrywek począwszy od sezonu 1990, a w niedalekiej przyszłości, kiedy tylko okrzepną, można by je rozszerzyć wprowadzając system rund kwalifikacyjnych z udziałem zespołów klubowych z takich państw jak RFN, NRD, Austrii, Finlandii, Norwegi czy Włoch.

Cóż, plany jak widać były bardzo ambitne, niestety pozostały na papierze. Do oficjalnych rozgrywek międzynarodowych drużyn klubowych udało się doprowadzić, jak Czytelnicy SportoweFakty.pl być może pamiętają, dopiero w drugiej połowie lat 90-tych minionego stulecia. Rywalizację "ochrzczono" mianem Klubowego Pucharu Europy. Poprzedził ją rozegrany 3 sierpnia 1996 roku Czwórmecz Mistrzów we Wrocławiu, który wygrała dosyć niespodziewanie ekipa niemieckiego MSC Diedenbergen przed Spartą Wrocław, szwedzką Rospiggarną oraz brytyjskim zespołem Eastbourne. Sam oficjalny cykl ruszył dwa lata później, a pierwszymi zdobywcami Klubowego Pucharu Europy i to dwa razy z rzędu byli zawodnicy bydgoskiej Polonii. Niestety te rozgrywki pod auspicjami Europejskiej Unii Motocyklowej rozpoczęły się już w zupełnie innych realiach, przy bardzo silnej komercjalizacji sportu żużlowego. Nie przekonały do siebie między innymi federacji angielskiej duńskiej, czy szwedzkiej, toteż drużyny z tych państw nie startowały w nich. Istniał także inny problem, a mianowicie taki, że wielu zawodników startowało w kilku ligach.

Dopuszczono także do wątpliwej sportowo zasady, że startująca w KPE drużyna mogła sobie zakontraktować właściwie dowolnego zawodnika na potrzeby tej rywalizacji. W efekcie zdarzały się przypadki, że niektóre kluby zdobywały laury dzięki żużlowcom, którzy na co dzień nie mieli z nimi nic wspólnego. To wszystko sprawiało, że autorytet rozgrywek niemal z edycji na edycje spadał, chociaż przetrwały kilkanaście sezonów, to jednak dla większości i kibiców i zawodników miały coraz bardziej peryferyjne znaczenie. Wreszcie w 2012 roku dano sobie z nimi spokój. Czy zapowiadany we wstępie turniej "First International Preseason Speedway Cup" z udziałem najlepszych ekip z Polski, Szwecji, Anglii i Danii pozwoli odnaleźć wreszcie drogę do celu? Czas pokaże…

Robert Noga

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu: