Dawid Stachyra jest zawodnikiem, który lubelski tor zna jak własną kieszeń. - Można powiedzieć, że to mecz jak każdy inny, ale są podteksty. Jakby nie patrzeć, licencję zdawałem w TŻ-cie Lublin, więc jestem wychowankiem tego klubu. Jadę przeciwko drużynie, dla której jeździłem przez pięć lat. Dodatkowo ścigają się w niej moi koledzy z Rzeszowa, z którymi dobrze się znam i kręciłem z nimi sporo kółek - przypomniał zawodnik gdańskiego klubu. - Nie można też zapominać o sytuacji w tabeli. Lublin musi wygrać by się pewnie utrzymać, a my aby powiększyć przewagę. Czeka nas ciekawe i trudne spotkanie. Ja się cieszę, że wreszcie pojedziemy w pełnym składzie. W tym sezonie nie było wielu takich spotkań. Wraca Thomas i pojedziemy pełną armią. Jak pojedziemy tak, jak do tej pory, wygramy - stwierdził żużlowiec w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Po serii słabszych występów, Stachyra stracił angaż w Anglii. Również w Polsce nie jeździł zbyt dużo. - Odbyłem ostatnio trening w Rzeszowie, gdzie jeździłem pod okiem mojego taty, który dużo mi pomógł oraz mechaników. Na ten moment jest światełko w tunelu i moja jazda wygląda lepiej. To jest jednak tylko pierwsza obserwacja po treningu. Nie chcę zapeszać. Oby nastąpiło przełamanie, po którym uzyskam optymalną prędkość - powiedział Dawid Stachyra.
Co ciekawe w ubiegłym sezonie, gdy nasz rozmówca jeździł w barwach Lubelskiego Węgla KMŻ, jego jazda w meczach wyjazdowych wyglądała lepiej, niż na własnym torze. Czym to było spowodowane? - To była bardzo dziwna sprawa. Jeździłem tu przez pięć lat, z czego trzy lata spędziłem w Lublinie na początku kariery, tuż po zdaniu licencji. To był bardzo trudny czas i nie było tak komfortowej sytuacji, jaką teraz maja młodzi zawodnicy. Musiałem się ścigać na starym sprzęcie i wyglądało to jak wyglądało. Później wróciłem tu w 2007 roku i był to bardzo dobry sezon. Ubiegły był bardzo ciężki. Nie jechały mi motocykle i mogłem się cieszyć tylko z wyjazdów, na których punktowałem solidnie. Straciłem handicap. Teraz nie wiem czy go odzyskałem. Będę w niedzielę w takim samym położeniu jak reszta drużyny - skomentował żużlowiec Renault Zdunek Wybrzeża.
Ten sezon rozpoczął się dla urodzonego w Rzeszowie żużlowca przeciętnie, jednak później zamiast postępów nastąpił spory regres. Czym jest to spowodowane? - Jak bym to wiedział, to dawno bym jechał, a tak dalej nie mogę ruszyć do przodu. Ciężko mi powiedzieć co się dzieje. Motocykle, które w ubiegłym roku jeździły dobrze, teraz się tak nie spisują. Próbujemy różne konfiguracje, zmieniamy, ale nie przynosi to upragnionego efektu. Męczę się i liczę, że wydostanę się z tej męki - martwi się Dawid Stachyra, który w przypadku kolejnego słabego występu może stracić miejsce w składzie. - Nie mogę myśleć takimi kategoriami. Jadę do Lublina zrobić to co najlepiej potrafię. Duże znaczenie ma dyspozycja dnia. Oby tym razem wszystko wypaliło - zakończył.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!