Mateusz Makuch: Jedziecie do Leszna. Po wysokim zwycięstwie z Unibaksem Toruń chyba jesteście optymistycznie nastawieni?
Jarosław Dymek: Zawsze jesteśmy optymistycznie nastawieni, ale zawsze też mamy respekt do rywala. Wiemy, że Unia Leszno to jest dobry zespół. W awizowanym składzie pojawił się Fredrik Lindgren. Czy on wystartuje, czy nie, to ja tego nie jestem w stanie powiedzieć. Należy pamiętać o tym, że w awizowanym składzie można dokonać dwóch zmian, także trener Roman Jankowski ma pole manewru, ponieważ jak coś to do składu wskoczy Mikkel Michelsen. Bez znaczenia na to, który z nich pojedzie, uważam, że Unia Leszno będzie solidnym przeciwnikiem, który za darmo punktów nie odda. Wszyscy nasi zawodnicy z powracającym do składu po przerwie Emilem Sajfutdinowem będą musieli z siebie dać 100 proc. możliwości.
Powtarzasz zawsze, że obawiasz się całej drużyny, bo każdy zawodnik potrafi zaskoczyć…
- A my mamy do tego szczęście od wielu lat. Zawodnik może mieć średnią meczową 3 przez 18 kolejek, a w 19. w meczu z Włókniarzem zrobi 12 punktów.
Nawiązując do tego co mówisz, to kilka lat temu przyjechała do Częstochowy Unia Leszno z Robertem Miśkowiakiem w składzie, który nie jechał praktycznie cały sezon, a wówczas zdobył 16 punktów.
- (śmiech) Zastępując Leigh Adamsa. Wszyscy byli przekonani, że w takim układzie spokojnie wygramy, a tymczasem "Misiek" strzelił nam pstryczka w nos. Tak było.
W związku z tym pomijam personalnie zawodników leszczyńskiej Unii, bo każdy z nich jest groźny, zwłaszcza u siebie. Nie obawiasz się jednak toru w Lesznie? Abstrahując już od rewelacji związanych z meczem Fogo Unii z PGE Marmą Rzeszów, ostatnio prezes Falubazu Marek Jankowski na łamach portalu SportoweFakty.pl stwierdził, że kultury rolniczej na torze w Lesznie było za dużo.
- Myślę, że już tyle było mówione o torze w Lesznie, tyle było robione i prowadzono wiele dyskusji, że już wystarczy. Liczę na to, że tor będzie przygotowany należycie. Chciałbym, by sprzyjał widowisku. Fajnie gdyby wszyscy w Polsce wyznawali zasady takie, jak niektóre kluby tworzą. Jeśli przegrać, to po walce, a nie robić jakiś chorych ścieżek, bo w ten sposób zabija się show. Zabijając ściganie poprzez robienie toru, który nie sprzyja rywalizacji odrzuca się od tego sportu kibiców. A to przecież fani są głównymi sponsorami i to dla nich się jeździ. Ciężko by zawodnicy kasowali pieniądze za punkty jeżdżąc dla pustych trybun. Wtedy zadawalibyśmy sobie dwa pytania. Przede wszystkim skąd te pieniądze dla nich brać, a po drugie dla kogo to wszystko robimy? Myślę, że widowisko w żużlu powinno być rzeczą najważniejszą. Wszyscy wiemy, jak kibice reagują widząc na trasie wyprzedzania, czy przy krawężniku, czy po szerokiej. Chyba właśnie te ataki po zewnętrznej budzą największe emocje. Dech w piersiach zapiera, gdy zawodnicy opierają deflektory o dmuchaną bandę…
Albo jadą po niej jak Lewis Bridger niegdyś w Częstochowie.
- I dzięki temu są emocje. Sport emocjami żyje i tak powinno być. Liczę na to, że w Lesznie będzie wszystko w porządku i będziemy świadkami fajnego ścigania.
Kto uzupełni parę juniorską w Lesznie?
- Hmm w Lesznie? Podejrzewam, że Piotr Pawlicki i Marcin Nowak, były środkowy AZS-u Częstochowa (śmiech).
Ok, uściślę (śmiech). Parę juniorską Włókniarza w meczu w Lesznie.
- Sądzę, że będzie to ta sama dwójka, która w ostatnim naszym meczu zdobyła łącznie 12 punktów z bonusem, czyli Adam Strzelec i Artur Czaja. Uważam, że zasłużyli sobie na występ w kolejnym spotkaniu. Życzyłbym sobie, by stworzyli ponownie tak zgrany duet, tym razem w meczu wyjazdowym. Wszystko wskazuje na to, że to właśnie oni pojadą. Krzywdą byłoby odsunięcie jednego bądź drugiego od składu. Tym bardziej, że jeden z nich pokonał Tomasza Golloba, a drugi Darcy Warda. W takiej sytuacji, jeśli byłaby opinia o zmianie w składzie to ja na pewno bym tego zawodnikowi nie przekazał.
Powtórzycie w Lesznie wynik z przedsezonowego sparingu?
- Przedsezonowy test-mecz był tylko sparingiem, który wspólnie z Romanem Jankowskim zorganizowaliśmy bodajże w 15 minut. Była to kwestia kilku telefonów. Uważam, że był to fajny i pożyteczny dla obu zespołów sparing. Na pewno życzyłbym sobie, aby był taki wynik jak w tym sparingu. To nie ulega wątpliwości…
Ale każdy korzystny wynik dla Włókniarza bierzesz przed meczem w ciemno.
- Jasne. Zawsze i wszędzie. Wrócę jednak do tego sparingu. Podczas takiego spotkania zawodnicy wiele testują i sprawdzają. Nie zapominajmy, że dla naszych zawodników był to pierwszy start sprzed taśmy w tym sezonie.
Zresztą Michael Jepsen Jensen otwarcie mówił, że sprawdzał sprzęt.
- Dokładnie tak było. Zresztą telefonowałem do ciebie po tych zawodach i mówiłem ci, by wyniku Michaela nie brać na poważnie, ponieważ w każdym swoim wyścigu coś innego testował. Tak jak powiedziałem, dla naszych zawodników było to pierwsze ściganie spod taśmy po naszym obozie w Krsko. Od razu zmierzyliśmy się z rywalem z wysokiej półki… No fajnie, gdyby w niedzielę było podobnie, nie oszukujmy się (śmiech). Będzie to jednak bardzo, ale to bardzo ciężki mecz.
Między Włókniarzem a Unią tylko punkt różnicy w tabeli…
- Dlatego to będzie piekielnie istotne spotkanie, jeżeli chodzi o ułożenie pozycji przed play-offami. Z drugiej strony nie można zapominać, że na jednym meczu świat się nie kończy. Pozostaną jeszcze cztery inne do rozegrania. Tam również może się wiele zdarzyć. Porażka w niedzielę Włókniarza, czy też Unii Leszno nie będzie automatycznie przekreślać jednej, bądź drugiej ekipy w walce o awans do najlepszej czwórki. Jednocześnie należy pamiętać, że zwycięstwo znacznie przybliży do tego celu.
Myślisz już o play-offach?
- Jakie play-offy? O tym będę myśleć, gdy skończy się runda zasadnicza, zobaczymy czwórkę najlepszych drużyn, a wśród nich będzie nasz Dospel Włókniarz Częstochowa. W tej chwili chcemy się w play-offach znaleźć. Nie zastanawiamy się jednak nad rywalami, których chcielibyśmy ujrzeć w półfinale, finale tudzież meczu o brązowy medal. Na razie musimy utrzymać dobrą formę i awansować do najlepszej czwórki.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!