Francuska Riwiera potrafi kusić kolorytem, piękną przyrodą, słońcem, artystami, ale Ove nie spędzi 80 urodzin w Saint - Tropez. Kiedy najbliżsi będą otwierać szampana, Fundin uda się w kolejną szaloną podróż. - Wraz z moim przyjacielem ze Szwecji wpadliśmy na pomysł, aby przemierzyć Amerykę i Kanadę. Wyruszamy 13 maja z Europy. Spodziewamy się, że wyprawa potrwa do końca lipca. Okazało się, że koszt transportu motocykla drogą morską z Europy do USA jest tak powalający z nóg, że woleliśmy kupić motocykle w Stanach niż wysyłać je ze Starego Kontynentu! Zaczynamy w Cape Canaveral, a potem będziemy jechać na motocyklu przez środkową część USA. Następnie obierzemy kurs na Kanadę. Chcemy dotrzeć do Anchorage na Alasce… - rozmarzył się Fundin.
Legenda szwedzkiego speedwaya ma niespożyte siły. Anchorage będzie jedynie banalnym pit stopem, miejscem na przegrupowanie się, lekki relaks przy dobrym trunku. Z Alaski Ove i jego kompan udadzą się w stronę wschodniego wybrzeża Kanady, ale na tym nie zamierzają poprzestać. Fundin ocenia, że wraz z kolegą dotrą do mety na Florydzie (USA) po przejechaniu 12 000 kilometrów. Nie będą rozbijać namiotów, nie będzie dzikich biwaków, bo tym razem Ove postawił na noclegi w hotelach. - W Stanach jest tak gęsta sieć hoteli, że nie ma sensu szukać dobrych pól namiotowych. Sen, dobre śniadanie, kawa, tankowanie na stacji benzynowej i naprzód! – Fundin entuzjastycznie podchodzi do eskapady.
To nie pierwsza odważna próba w wykonaniu Szweda. W wieku 65 lat Ove pokonał trasę: Saint – Tropez – Tranas (rodzinne miasto Fundina)… na rowerze. Na 70 urodziny Ove, legenda Norwich Stars, przemaszerował kilkaset kilometrów docierając do Tranas w przeddzień przyjęcia, które przygotowała jego familia. Kilka lat temu Fundin przejechał na motocyklu z Korei Południowej przez Mongolię (cudne stepy) do ojczystej Szwecji… Niezwykły jegomość...
Magia lat siedemdziesiątych. Krótki film z udziałem bohatera tekstu.
W 2011 roku po zakończeniu deszczowej Grand Prix w Gorzowie Wielkopolskim do Ove Fundina podszedł Jason Crump. Na płycie stadionu uwijało się mnóstwo osób, Greg Hancock odbierał gratulacje za tytuł IMŚ, a Crumpie był zachwycony, gdyż mógł uścisnąć dłoń Ove Fundina. Jason z ojcowską troską przerwał zabawę synowi Sethowi, przyciągnął go do Fundina i zadbał o kindersztubę. - Synu, zapamiętaj ten moment na długo. Ściskasz dłoń wspaniałego żużlowca, prawdziwej legendy, Ove Fundina – powiedział z błyskiem w oku Crumpie. Seth, niczym zahipnotyzowany spojrzał na Szweda. Fundin z czułością przywitał się z Sethem. Przypomniał sobie, że ogromną rolę w rozwoju jego talentu odegrał inny Australijczyk – Aub Lawson. Aub miał pecha w finałach światowych, bo choć wystąpił aż dziewięć razy w finale IMŚ, to zdobył zaledwie jeden medal. Brąz w 1958 roku na otarcie łez… Lawson był finalistą w 1939 roku, ale wybuch wojny uniemożliwił rozegranie najważniejszego turnieju w sezonie. Ponadto Aub dwukrotnie plasował się na czwartym miejscu w finale IMŚ (na Wembley w 1950 i 1957 roku). Aub położył jednak zasługi dla rozwoju talentu Fundina. Namówił Ove do startów na Wyspach Brytyjskich. Ove, początkowo niechętny, aby opuszczać Filbyternę, skusił się, bo nie mógł oprzeć się entuzjazmowi z jakim Lawson opowiadał o Wyspach. Fundin, człowiek starej daty, przystanął, odbył przepiękną konwersację z Crumpem, obaj pofrunęli w stronę pięknych, zapomnianych kart historii speedwaya z Long Eaton Archers i Wembley Lions w tle…
Ove wygrał turniej par w Kempten w 1968 roku wespół z Torbjornem Harryssonem, choć zawody nie były oficjalnym światowym czempionatem w jeździe parami. Fundin ma prawo mówić o pechu, bo kiedy FIM już przekonała się do mistrzostw par, legendarny Szwed zdobył srebro, a nigdy nie dane było mu zdobyć złotego krążka. W 1970 roku Fundin i Bengt Jansson ulegli w Malmoe nowozelandzkiemu duetowi: Ronnie Moore – Ivan Mauger.
Fundin rozsmakował Szwedów w jeździe parami, a choć nie zdobył złota, położył podwaliny pod sukcesy Trzech Koron w kolejnych latach. Anders Michanek fantastycznie ścigał się parami, został trzykrotnym mistrzem świata. Raz z Sorenem Sjostenem, dwa razy z Tommym Janssonem. Lata 1973 – 1975 to pasmo wielkich sukcesów Szwedów w MŚP. Boras, Manchester, Wrocław – trzy znakomite finały w wykonaniu reprezentantów Szwecji.
Bengt Jansson i Bernt Persson dorzucili brąz w 1976 roku w Eskilstunie, rok później Anders Michanek i Bernt Persson sięgnęli po wicemistrzostwo świata i… nagle po tłustych latach Szwedzi zaczęli pogrążać się w kryzysie. Na kolejny medal MŚP czekali aż do 1989 roku. W Lesznie Jimmy Nilsen i Per Jonsson zdobyli srebro. W 1991 roku w Poznaniu trio: Henka Gustafsson, Per Jonsson i Jimmy Nilsen ukończyło finałowe zawody MŚP na drugim miejscu. Rok później w Lonigo szalał Per Jonsson, dokonywał cudów, ale jego 14 oczek i 8 punktów Henki Gustafssona wystarczyło, aby sięgnąć po brąz. Wreszcie w 1993 roku w Vojens, Tony Rickardsson, Per Jonsson i Henka Gustafsson nie mieli sobie równych i zdobyli mistrzostwo świata.
Per Jonsson, któż nie pamięta jego boskich akcji… Król taktyki. Uwielbiał nękać przeciwnika do kreski, zbliżał się powolutku do rywala. Niby Per nie atakował forsownie, wolał metodę owijania się wokół szyi upatrzonej ofiary, ale robił to z mistrzowskim wyczuciem. Dozował emocje. Po latach wyznał, że przepadał za tym czarodziejskim stylem, lubił uśpić czujność rywala, lubił czyhać na błąd prowadzącego wyścig, aby w odpowiednim momencie popisać się niebanalnym atakiem. Fenomenalny zawodnik, mistrz obiektu Smallmead w Reading, ale też niezrównany król Odsal Stadium w Bradford. Per Jonsson, prawdziwa legenda, człowiek, który czuje speedway jak mało kto… Być jego przeciwnikiem – to jedno z najtrudniejszych wyzwań dla żużlowców, którym przyszło rywalizować z Perem Jonssonem.
Andreas Jonsson, były mistrz świata juniorów, człowiek, który okrasił galę FIM w Monte – Carlo w 2000 roku swoim szczerym uśmiechem... Andreas wie, że Szwedzi zapisali wspaniałą kartę w MŚP. AJ podobnie jak Per znakomicie rozwinął się jako junior (Per był wszak indywidualnym mistrzem Europy juniorów w 1985 roku w Abensbergu), ale wśród seniorów ich kariery potoczyły się zgoła inaczej… Per ma złoto (1990) i srebro IMŚ (1992), Andreas srebro (2011).
8 czerwca 2013 roku w Toruniu Andreasowi będzie partnerował jeden z najzdolniejszych żużlowców jakimi Szwecja może poszczycić się w ostatnich pięciu latach – Antonio Lindback. "Toninho", człowiek wielkiego serca, niespożytej energii, uwielbiający wieczorne spacery wokół gnieźnieńskiej katedry, zakochany w kinie niezależnym i muzyce, której próżno szukać w najważniejszych rozgłośniach radiowych…
Bo Wirebrand, szwedzki magik, który wciąż nie może wyjść z podziwu patrząc na to co osiągnął Ove Fundin, będzie miał w Toruniu do dyspozycji dwa arcyciekawe żądła. Szykuje się przepyszny wieczór na MotoArenie…
Tomasz Lorek