Rewelacyjny "Tajski"
Nie bez kozery przed sezonem wielu fachowców pisało, że tegoroczna stawka uczestników cyklu Grand Prix jest najsilniejsza w historii i najbardziej wyrównana. Nawet nominacje do stałych dzikich kart nie wzbudzały większych kontrowersji. Jarosław Hampel potwierdza, że należała mu się ona bezdyskusyjnie. Największym pozytywnym zaskoczeniem jest Tai Woffinden. Cykl GP bez Brytyjczyka by się nie obył. Dobrze, że tym razem postawiono na młodzież. "Tajski" absolutnie nie jest tylko uzupełnieniem stawki, ale niezwykle przebojowym żużlowcem, który w tym sezonie może namieszać. Metamorfoza, jaką przeszedł Brytyjczyk na przestrzeni dwóch lat jest ogromna. Polot, fantazja i nietuzinkowe umiejętności, a przy tym w tym sezonie szybki sprzęt, sprawiają, że Woffindena ogląda się z czystą przyjemnością.
O ile jego występ w Grand Prix w Nowej Zelandii można było uznać za niespodziankę, o tyle fantastycznej jazdy w Bydgoszczy nie można już traktować jako jednorazowego wybryku. Woffinden znakomicie spisuje się w Anglii, bryluje w Polsce, a w Grand Prix tylko potwierdza kapitalną dyspozycję. Jest nie tylko skuteczny, ale przy tym niezwykle widowiskowy. Nie powinno nikogo zdziwić, jeśli Tai przy jednej z najbliższych rund wskoczy na podium albo nawet wygra turniej. Jeśli Brytyjczyk utrzyma taką formę będzie jednym z kandydatów do medalu lub… nawet czegoś więcej, na co Anglicy czekają od 13 lat, czyli ostatniego tytułu mistrzowskiego Marka Lorama.
Woffinden w Auckland zdobył 9 punktów. W Bydgoszczy dorzucił 14 "oczek" i wręcz sensacyjnie jest w ścisłej czołówce klasyfikacji przejściowej cyklu na czwartej pozycji, mając tyle samo punktów, co trzeci Jarosław Hampel.
[nextpage]Gollob trzyma się mocno
Przy zmasowanym ataku żużlowych młodzieniaszków, najsolidniej z armii doświadczonych żużlowców trzyma się Tomasz Gollob. Dwa turnieje i dwa finały oraz dwa miejsca na podium. Szkoda, że nie wygrał finału w Bydgoszczy, bo wreszcie wyrównałby rekord Jasona Crumpa, w który uparcie celuje, ale nie może go ani dopaść, ani przebić.
Był finał w Toruniu w październiku 2012 roku, był w Auckland i Bydgoszczy, ale kolejnych zwycięstw nie ma. Bez względu na to, Tomasz Gollob jest nadal wielki i uwielbiany przez kibiców. Tak naprawdę biało-czerwoni fani, którzy wiwatują na każde pojawienie się Golloba na torze są motywacją dla 42-latka do ścigania się po kolejne sukcesy. - To wspaniałe móc ścigać się dla takich kibiców. Dziękuję im za to, że wciąż są ze mną - podkreślał Gollob.
Polak w Auckland zdobył 15 punktów i liderował, nawet pomimo tego, że nie wygrał. W Bydgoszczy również nie triumfował w decydującym wyścigu, ale w przekroju całych zawodów był najlepszy - uzbierał 16 "oczek". W klasyfikacji ogólnej cyklu nie liczą się bowiem pojedyncze triumfy, a każdy nawet najmniejszy punkt zdobyty do "generalki". Tych Gollob ma póki co najwięcej. Z dorobkiem 31 punktów Polak przewodzi stawce cyklu SGP. - Aż strach się pomyśleć, co będzie dalej - śmieje się Gollob. Nie mówi tego otwarcie, ale marzy pewnie o powtórce z 2010 roku. Po tym, co prezentuje w tym sezonie, ma ku temu wszelkie przesłanki.
[nextpage]Niepokorny Darcy lepszy od "bliźniaka"
Darcy Ward to jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci światowego żużla. Talent ma ogromny i wszelkie predyspozycje ku temu, by prędzej czy później zostać mistrzem świata. Tylko od niego samego zależy, czy tym czempionem zostanie. Jedni twierdzą, że do bycia najlepszym potrzeba nie tylko talentu, szybkiego sprzętu, ale także "głowy". Ward wbrew pozorom też ją ma, bo skoro nie przeszkadzają mu alkoholowe wyskoki ani kontuzje, to co może mu stanąć na drodze do sukcesu?
Młody Australijczyk jest wiceliderem klasyfikacji cyklu po dwóch rundach. Ma 25 punktów, choć ani razu nie startował w wielkim finale. Nowy system punktacji sprzyja Darcy'emu. Dwanaście punktów zdobył w Nowej Zelandii, trzynaście dołożył w Bydgoszczy. Zdobył je w dwunastu wyścigach w dwóch turniejach. Dla porównania Tomasz Gollob jechał już w dwóch wyścigach więcej i ma 6 punktów przewagi nad niesfornym byłym mistrzem świata juniorów.
Pojawienie się w cyklu Darcy Warda najwyraźniej nie sprzyja Chrisowi Holderowi, choć może to czysty przypadek. Australijczycy poza torem się przyjaźnią i są kompanami zarówno do kieliszka jak i do tańca. Na torze potrafią jednak zaciekle walczyć i nie ma zmiłuj się. Aktualny mistrz świata na razie spisuje się bardzo przeciętnie i to nie tylko w Grand Prix, ale i w lidze. Ma już 12 punktów straty do Golloba. Tyle samo co czempion z 2011 roku, Greg Hancock, który nadal prezentuje ustabilizowaną i wysoką formę, ale nie ma już tego czegoś, czym imponował dwa lata temu.
[nextpage]Uwaga na Nickiego i Emila!
Nicki Pedersen nie kryje, że chce zdobyć czwarty tytuł mistrza świata. W obu turniejach pojechał na niezłym poziomie, aczkolwiek to nie jest jeszcze ten szybki Nicki, który imponował w sezonach, gdy sięgał po złote medale. - Muszę odbyć rozmowę z tunerem - nie krył w rozmowie ze SportoweFakty.pl. Domyślać się można, że nie będzie to przyjacielska pogawędka, ale męska rozmowa o problemach z szybkością silników Duńczyka. Bez względu na wszystko, Nicki Pedersen jest wciąż jednym z kandydatów do tytułu mistrzowskiego. Ma 22 punkty i zajmuje 5 miejsce w klasyfikacji przejściowej.
Tuż za Duńczykiem jest Emil Sajfutdinow, zwycięzca Grand Prix Europy w Bydgoszczy. Rosjanin zawalił zawody w Auckland, gdzie zdobył zaledwie 6 punktów. W drugim turnieju cyklu brylował, stając na najwyższym stopniu podium, choć nie zdobył najwięcej punktów w turnieju. Rosjanin jest nadal przebojowy, ale już mniej chaotyczny na torze niż jeszcze kilka sezonów temu. Bez wątpienia ma "papiery" na to, by w tym roku sięgnąć po jeden z medali, a może nawet tytuł mistrzowski?
[nextpage]Hampel czai się za rywalami
Jarosław Hampel nie chce mówić o celach na ten sezon, ale krok po kroku robi swoje. Wygrał w znakomitym stylu w Auckland, kapitalnie spisuje się w lidze, a najgorsze zawody w tym sezonie zanotował w Bydgoszczy. Pewnie byłoby inaczej, gdyby nie defekt najlepszego silnika w drugiej serii i brak korekty ustawień motocykla na ostatni wyścig. - Przespałem końcówkę turnieju. Niewiele jednak straciłem, bo zawodnicy, którzy wygrywali w Bydgoszczy, słabiej pojechali w Auckland - mówił Hampel, mając na myśli zdobycz punktową Sajfutdinowa i Mateja Zagara.
Słoweniec jest także jedną z rewelacji tego sezonu i nie chodzi tutaj tylko o to, że zajął drugie miejsce w Bydgoszczy. Jeśli równo także w lidze. - Robię systematyczne postępy. Forma rośnie. Mam nadzieję, że wygram w tym sezonie swój pierwszy turniej Grand Prix. Blisko było już w Bydgoszczy - wierzy Słoweniec.
[nextpage]Kto zawodzi?
Kompletny rozczarowaniem w drugim turnieju cyklu SGP była postawa Krzysztofa Kasprzaka. Od "olimpiady" uchronił go… defekt w czwartej serii. Nie zmienia to jednak faktu, że Polak spadł na ostatnie miejsce w klasyfikacji stałych uczestników cyklu i z formą jaką prezentuje w tym roku, nie ma co szukać w tym doborowym towarzystwie. Pytanie, czy się odnajdzie - i będzie jeździł jak w zeszłym roku w Cardiff - czy też może po fatalnym występie w Bydgoszczy będzie cieniował do końca sezonu. Gorzej niż w GP Europy być już nie może!
Bardzo przeciętnie jeżdżą w tym sezonie Szwedzi, którzy w zeszłym roku znaleźli się czołowej ósemce. Ani Antonio Lindbaeck, ani Fredrik Lindgren w niczym nie przypominają żużlowców, którzy przed rokiem triumfowali łącznie w trzech turniejach GP. Na razie prezentują formę wybitnie przeciętną. Podobnie można powiedzieć o Martinie Vaculiku. Sympatyczny Słowak przebojem wdarł się do cyklu, po tym jak w debiucie wygrał Grand Prix w Gorzowie, ale w tym sezonie jeździ bez błysku i jak tak dalej później, będzie mógł zapomnieć o miejscu w TOP-8.
Szału nie robi także Andreas Jonsson, który zeszłoroczny cykl ukończył na dziewiątej pozycji. Aktualnie jest jedenasty i jego forma także daleka jest od tej z 2011 roku, kiedy sięgał po tytuł wicemistrzowski.
Reasumując, cykl SGP już po dwóch turniejach wydaje się być w tym roku bardzo wyrównany. Klasyfikacja jest spłaszczona. Brak podwójnych punktów w finałach sprawił, że nie ma żużlowca, który odskoczy daleko w klasyfikacji. Mistrzem świata zostanie ten, który będzie jeździł najrówniej. Ten, który zna większość aren cyklu i wie, jak dopasować do nich motocykl. Na większe wpadki - w drodze po mistrzowską koronę - nie można sobie pozwolić, bo nie ma gdzie tego odrabiać przy braku podwójnych punktów w finale.
Kto zatem Waszym zdaniem ma największe szanse na tytuł? Gollob, Sajfutdinow, Pedersen, Hampel, a może Ward czy Woffinden? Czy mistrzowie z dwóch ostatnich lat, czyli Hancock i Holder wrócą do ścisłej czołówki?Zapraszamy do dyskusji w komentarzach.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!