Wątpliwości nie wyjaśnia się tak, jak zrobił to Robert Miśkowiak - rozmowa z Maciejem Polnym

Zespół gdańskiego Lotosu jest bardzo bliski jazdy w meczach barażowych. W zaległym spotkaniu z Intarem Lazur Ostrów podopieczni Roberta Sawiny zwyciężyli 48:43 i umocnili się na drugiej pozycji w ligowej tabeli. Po zawodach czwartkowy pojedynek dla naszego portalu ocenił prezes Lotosu Gdańsk, Maciej Polny.

Jarosław Galewski: Przede wszystkim gratuluję zwycięstwa. Zdobyliście niesłychanie ważne punkty i można powiedzieć, że zapewniliście sobie udział w meczach barażowych...

Maciej Polny: Cieszę się, że w końcu odbudował się Chrzanowski, ponieważ jego słaba forma w ostatnich spotkaniach sprawiła, że nie mamy teraz więcej punktów. To wszystko mogło potoczyć się inaczej i wtedy przyjechalibyśmy do Ostrowa w lepszych nastrojach. Mam nadzieję, że Chrzanowski będzie jeździł do końca roku tak jak potrafi. Chciałbym pochwalić także Jabłońskiego, który w ostatnim czasie znalazł się w dołku. Mecz z Ostrowem pokazał, że mobilizacja w jego teamie była pełna. Ci dwaj zawodnicy mają obiecane, że pojadą do końca sezonu bez względu na to, co będzie się działo. Oceniając spotkanie z Ostrowem, trzeba jednak pamiętać, że gospodarze startowali bez Adriana Gomólskiego. To bardzo duże osłabienie dla zespołu. Zdajemy sobie sprawę, że mecz potoczyłby się zupełnie inaczej, gdyby Adrian jechał. Chciałbym mu życzyć szybkiego powrotu do zdrowia. Należy jednak pamiętać, że w rundzie zasadniczej to my przyjechaliśmy tutaj osłabieni. Wtedy nie mógł startować Bjarne Pedersen. Jego obecność mogła zmienić obraz tamtego deszczowego spotkania. Taki jest sport i czasami trzeba mieć po prostu trochę szczęścia. Pojechaliśmy najlepszym możliwym składem i cieszę się, że odnieśliśmy zwycięstwo.

Dlaczego nie zdecydowaliście się na Charliego Gjedde, który doskonale zna ostrowski tor?

- Poprzedni sezon pokazał, że Krzysztof Jabłoński potrafi jechać w Ostrowie. W dwóch z trzech spotkań zaprezentował się bardzo dobrze, a więc były podstawy, żeby dać mu szansę i uwierzyć, że ten zawodnik jest w stanie wywiązać się z roli tzw. drugiej linii. Jabłoński udowodnił, że potrafi jeździć. Chwilami było nawet gorąco na torze. Myślę jednak, że pewnych wątpliwości nie wyjaśnia się tak, jak zrobił to Robert Miśkowiak...

?

- Robert uderzył po czternastym wyścigu w kask Krzysztofa Jabłońskiego. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Rozumiem, że jest adrenalina, nerwy, ostra walka na torze. To nie upoważnia jednak zawodnika do rozstrzygania sporów w ten sposób.

Jaka atmosfera panowała w gdańskim klubie po dwóch ostatnich porażkach?

- W Gdańsku zawsze panuje dobra atmosfera. Być może zawodnicy czasami sprawiają wrażenie skłóconych ze sobą, kiedy nie idzie na torze. W ostatnim czasie nie było jednak takiego spotkania, żeby nasi żużlowcy ze sobą nie współpracowali. Przykładem może być ostatni mecz w Poznaniu, gdzie współpraca miała miejsce od samego początku do końca. Niestety, przegraliśmy to spotkanie. Wydaje mi się, że nie mamy szczęścia do poznańskiej drużyny. Bardzo trudno nam się tam jeździ. Wcześniej remisowaliśmy, a teraz niestety przyszedł czas na porażkę. Jedziemy dalej i mam nadzieję, że będziemy wygrywać wszystkie mecze do końca sezonu.

Załóżmy, że znajdziecie się w barażach. Czy po raz kolejny potwierdzi się reguła, że istnieje wyraźna różnica pomiędzy Ekstraligą a pierwszą ligą?

- Ta różnica jest na pewno mniejsza niż w poprzednich latach. Drugi zespół z pierwszej ligi zmierzy się praktycznie na pewno z Marmą Polskie Folie Rzeszów. To drużyna, która posiada w swoich szeregach wiele doskonałych nazwisk. Nie zapominajmy jednak, że szanse ma nadal Ostrów. Nie ma jednak znaczenia, czy w barażach pojedziemy my czy nasi ostatni rywale. Na pewno będzie to ciężka przeprawa dla drużyny z pierwszej ligi. W trakcie tych dwóch spotkań zawodnicy będą musieli zaprezentować wszystkie swoje umiejętności.

Komentarze (0)