Przypomnijmy, że Artur Czaja groźnej kontuzji nabawił się podczas ligowego meczu w Gorzowie w karambolu z Hubertem Łęgowikiem. Pierwsze prognozy mówiły o końcu sezonu dla żużlowca Dospelu Włókniarz Częstochowa. Czaja wyjechał na tor już po miesiącu. - Wróciłem na tor szybko. Może nawet trochę za szybko. Ciągnęło mnie jednak bardzo do motocykla. Jak tylko lepiej się poczułem, postanowiłem potrenować - powiedział dla SportoweFakty.pl po treningu w Ostrowie Artur Czaja.
- Najważniejsze było, aby wyjechać jeszcze w tym sezonie na tor. Nie chciałem kończyć sezonu bez kontaktu z motocyklem. Od razu po upadku w Gorzowie trafiłem w Częstochowie do doktora Wojciecha Podhoreckiego, któremu serdecznie dziękuję za pomoc w leczeniu. Doktor Podhorecki załatwił mi wizyty w kriokomorze, zabiegi polem magnetycznym. Na pewno to wszystko pomogło mi w tak szybkim powrocie do zdrowia - dodaje junior częstochowskiego klubu.
W czwartek żużlowiec Dospelu Włókniarza trenował na torze Stadionu Miejskiego w Ostrowie, w kilku wyścigach prezentując się naprawdę nieźle. - Super, że mogłem już potrenować i pościgać się z kolegami. Co prawda boli mnie jeszcze miednica, ale kiedy jeżdżę nie myślę o bólu - przyznał po pierwszych treningach wyjazdach Czaja.
Artur Czaja widnieje na liście startowej finału Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych w Gnieźnie. Chce także zaliczyć jeszcze kilka innym imprez. - W Częstochowie odbędzie się jeszcze turniej i być może - jeśli ktoś nie dojedzie -zostanę wstawiony do składu. A jeśli chodzi o inne plany, pojadę pewnie jeszcze w Lidze Śląskiej. Wybieram się także do Austrii na turniej w Natschbach - kończy nasz rozmówca.