Za Maksymem Drabikiem najsłabszy sezon w karierze. Zawodnik Krono-Plast Włókniarza Częstochowa dodatkowo rozstał się ze swoim macierzystym klubem w nie najlepszych relacjach. Wielu ekspertów uważa, że drugi tak słaby rok u byłego mistrza świata się nie powtórzy, a to, co się stało w ostatnich miesiącach tylko podrażni ambicje Drabika i wywoła u niego sportową złość.
- W ubiegłym roku dużo się u niego działo. Brakowało stabilizacji sprzętowej, wymienił mechaników, a poza tym nie miał czystej głowy. Z płatnościami różnie bywało, nie zawsze mógł zrobić remonty silników wtedy, kiedy chciał. Często przypominało to wszystko łatanie dziur - przyznał Piotr Żyto w rozmowie z klubowym serwisem Innpro ROW-u Rybnik.
Piotr Żyto jeszcze nie miał okazji współpracować z Maksymem Drabikiem, ale zna go doskonale, bo często bywał u jego ojca - Sławomira. 63-latek z optymizmem patrzy na współpracę z wychowankiem Włókniarza, z którym utrzymuje regularny kontakt, a on sam chce udowodnić, nie tylko sobie, że rok 2024 był wypadkiem przy pracy i nie zapomniał, jak się jeździ w lewo.
- Mamy dobry kontakt. Informuje mnie na bieżąco, co robi. Różne rzeczy słyszałem, ale jesteśmy w kontakcie, Maks odbiera telefon, albo oddzwania, także nie ma powodu do narzekań. Wiem, że w tym roku on chce regularnie startować w Szwecji. To jest dobra wiadomość, to mu na pewno pomoże - dodał nowy szkoleniowiec, zarówno żużlowca, jak i beniaminka PGE Ekstraligi.
ZOBACZ WIDEO: Wytypował kolejność PGE Ekstraligi. To nie Motor będzie mistrzem Polski