Wygraliście z Unibaksem, ale to goście odjechali z bonusem. Mały niedosyt pewnie pozostał?
Szymon Woźniak: Na pewno chcieliśmy zgarnąć bonus. Nie przegraliśmy w Toruniu aż tak wysoko i zależało nam na pełnej puli. Cóż, nie udało się, ale na tym świat się nie kończy. Nie wyszła nam końcówka zawodów. Szkoda, bo pogubiliśmy sporo punktów w trakcie spotkania. Z drugiej strony jednak wydaje mi się, że Unibax nie przyjechał do Bydgoszczy po jedno oczko, tylko z zamiarem zwycięstwa. Od razu na początku wybiliśmy im to z głowy i z tego możemy się cieszyć.
Skąd u młodzieżowców Polonii taki nagły wzrost formy? Na własnym torze jesteście kluczowymi postaciami zespołu.
- Ja osobiście dokupiłem jeden nowy silnik, który niestety już zdążył wybuchnąć podczas meczu w Tarnowie, a naprawdę dobrze się spisywał. Ostatnio ten komplet podczas MMPPK, czy występ w Szwecji to właśnie była jego zasługa. W niedzielę jednak było "bum" i nie ma silnika (śmiech). Także musieliśmy się ratować i jechać na innym sprzęcie. Ale jestem z siebie zadowolony. Co prawda znowu trafiło się jedno zero w biegu, ale tak już jest w ENEA Ekstralidze. Najważniejsze, że nie przyjechałem pół prostej z tyłu, tylko walczyłem do samego końca. Po prostu zepsułem start i tyle.
Zaimponowałeś także dojrzałością w swoich poczynaniach. Z twojej dobrej jazdy korzystali również koledzy z drużyny.
- Jak przychodzą derby, to i forma rośnie (śmiech). Mam nadzieję, że w następnych spotkaniach będę prezentował się co najmniej tak samo dobrze.
Tor był we wtorek nieco inny niż zwykle. Jak się na nim czułeś?
- We wtorek od rana mieliśmy obserwatora, który pilnował, żebyśmy odpowiednio przygotowali nawierzchnię. W nocy trochę padało i nie mogliśmy sobie pozwolić na taki tor, na jakim zawsze startujemy. Aczkolwiek jeździło mi się naprawdę bardzo dobrze, a kibice obejrzeli doskonałe zawody. Mi wszystko pasowało i tyle.
Przed wami mecze u siebie z Lotosem Wybrzeże oraz Włókniarzem. Teoretycznie możecie jeszcze awansować do play off, ale musiałby chyba stać się cud…
- O tej czwórce to już raczej nawet nie myślimy. Pozostawiamy to losowi. My po prostu chcemy dać od siebie jak najwięcej w tych ostatnich spotkaniach, najlepiej wygrać oba u siebie. Do tego mamy zamiar powalczyć w Zielonej Górze, bo oczywiście jest to jak najbardziej możliwe. A dalszy przebieg wydarzeń ułoży życie.
Co planujesz robić we wrześniu, gdy polska liga się dla ciebie skończy?
- Planuję wyjazd do Anglii na kilka spotkań, także na brak startów narzekać nie będę. Do tego czekają mnie play offy w Szwecji, bo jesteśmy w czubie tabeli Allsvenskan. Mam zapewniony już start w każdym spotkaniu decydującej fazy rozgrywek, więc jazdy trochę jeszcze mnie czeka.
Właśnie w Szwecji kilka dni temu zaliczyłeś kapitalny występ, 14 punktów i to na obcym torze.
- Niby tor obcy, ale tak sobie mówię, że gdybym mógł zabrać na drugą stronę morza jakiś obiekt, to na pewno byłby to ten w Malmoe. Po prostu jeździ mi się tam świetnie, już w debiucie zrobiłem tam dobry wynik, do tego teraz 14 punktów. Bardzo się cieszę, że za tydzień znów jedziemy na mecz właśnie w to miejsce.
Po takim występie z pewnością jesteś na oku włodarzy klubów z Elitserien, którzy mogą niedługo zaoferować ci starty w najwyższej klasie rozgrywkowej…
- Na razie naprawdę bardzo ostrożnie do tego podchodzę. Allsvenskan według mnie jest na dobrym poziomie, tam nie jeździ się z jakimiś chłopcami do bicia. Także póki co, patrzę na to wszystko chłodnym okiem.
Kto według ciebie zostanie tegorocznym mistrzem w ENEA Ekstralidze?
- Szczerze mówiąc, to nawet nie wiem kto ma ile punktów i jak to się w tabeli układa. Także niech wygra najlepszy, a ja skupiam się tylko i wyłącznie na sobie.