W 2016 roku Franciszek Karczewski rozpoczął swoją przygodę z żużlem w szkółce TŻ Ostrovii Ostrów pod okiem Mariusza Staszewskiego. Po dwóch latach rodzice nastolatka zdecydowali się zmienić przynależność klubową swojego syna i kontynuować jego rozwój sportowy we Włókniarzu Częstochowa. Nowy zespół ówczesnego 12-latka chwalił się pozyskaniem wielkiego talentu.
Młodym adeptem zachwycali się m.in. Marek Cieślak i Leon Madsen. Staszewski nie ukrywał jednak faktu, że z pewnego powodu było mu przykro, gdy czytał artykuły prasowe na temat swojego byłego już podopiecznego.
- Franek z tatą wybrali inny klub, by w nim kontynuować karierę i takie mieli pełne prawo. Nie miałem żalu do Włókniarza, ale bardziej o te opinie, że przyjechał tutaj i wszystkiego się nauczył. To mnie nieco zabolało. Do samego wyboru nie mam żadnych pretensji - powiedział Mariusz Staszewski w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Miliarder mocno zaangażował się w działanie klubu. "Rozmawiamy codziennie"
Po siedmiu sezonach drogi obu panów znów się spotkały - tym razem w częstochowskim zespole. Junior, który wraca do ścigania w PGE Ekstraligi wiąże z tym bardzo duże nadzieje, bo wie, że może na tym sportowo zyskać.
- Pamiętam, jak zaczynałem w Ostrowie. Trener Mariusz Staszewski "biegał" za adeptami, za juniorami i niezależnie od tego, kto jaki prezentował poziom, to o każdego dbał tak samo. Mocno poświęca się młodzieży, więc uważam, że to bardzo dobry trener i jestem optymistą, co do naszej współpracy - komentował Karczewski.
Rok spędzony w Metalkas 2. Ekstralidze pozwolił Karczewskiemu poznać nowe środowisko oraz obiekty z niższej klasy rozgrywkowej. Teraz wraca do najlepszej ligi świata i ma walczyć o skład we Włókniarzu. Oprócz szybkich jednostek napędowych ważna w jego przypadku będzie też sfera mentalna. - Głowa jest ważna u każdego zawodnika. To podstawa - skomentował trener.
Karczewski zapowiadał się na bardzo dobrego juniora, ale nie rozwinął się tak, jakby tego oczekiwano. Kiedy zapytaliśmy Staszewskiego, jakie są jego wnioski z obserwacji nowego-starego podopiecznego, odpowiedział: - Myślę, że media nie są od tego, by mówić, co kogo boli. Ja mam swoje pewne spostrzeżenia i postaram mu się pomóc, by wrócił na te tory na których był na początku.