Dramat Jarosława Hampel rozpoczął się 9 czerwca, kiedy doznał kontuzji podczas Grand Prix Danii w Kopenhadze. Ponad miesiąc po upadku, zawodnik Unii Leszno robi wszystko, aby wrócić na tor. - W tym momencie mogę powiedzieć, że na dobre rozpoczęła się moja rehabilitacja, chociaż jej efekty nie są jeszcze tak widoczne, jak bym sobie tego życzył. Jestem świadomy tego, że będzie ona trwała dłuższy czas - powiedział zawodnik. - To skomplikowana sprawa i nie chcę za bardzo wnikać w szczegóły. Moim celem jest usprawnienie nogi, aby być gotowym w stu procentach, zanim wsiądę na motocykl. To jednak będzie musiało trochę potrwać - dodał Hampel w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Jeden z najlepszych polskich żużlowców wyjaśnił również, jak będzie odbywać się jego rehabilitacja. - Przebiega ona na zasadzie etapów. Jestem obecnie w fazie początkowej i dalszy ciąg będzie trwał jeszcze jakiś czas. Trudno jest mówić o konkretnych terminach i sam nie wiem kiedy będę mógł wsiąść na motocykl żużlowy. Wszystko zależy od tego, jak moja stopa będzie znosić obciążenia - opisał sytuację.
Powrót do kontuzji u różnych żużlowców wygląda inaczej. Niektórzy potrafią po tygodniu po złamaniu kości wrócić na tor, inni - jak choćby Piotr Świderski - na niespełna rok po urazie, dopiero wracają do ścigania. - Tak to już jest. Czasami trudno to wyjaśnić, gdyż w niektórych przypadkach wystarczy krótki okres czasu i proste zabiegi, a kiedy indziej jest bardzo ciężko, jak to ma miejsce w przypadku Piotrka Świderskiego. Podobnego rodzaju jest niestety moja kontuzja. Podczas upadku, doszło do pozrywania więzadeł i dodatkowo zostały naruszone tkanki miękkie w stawie skokowym. To jest najgorsze, co mogło spotkać moją stopę - przyznał szczerze Jarosław Hampel.
kup nową klawiaturę bo przedszkolaki wala miej błędów inbecylu