Ile dzieli pozycję lidera tabeli pierwszej ligi od piątego miejsca? Dwa małe biegowe punkty. Sytuacja jest może kuriozalna, ale gdyby Ostrovia wygrała 46:44 z Lechmą Startem Gniezno, byłaby sensacyjnym liderem pierwszej ligi z dorobkiem 6 punktów. Beniaminek po niewiarygodnym wręcz meczu uległ jednak faworytowi 44:46 i zamiast zajmować zaszczytną pozycję lidera, jest dopiero piąty w tabeli. Kto wie, czy zespołowi Michała Widery nie zabraknie tego zwycięstwa do udziału w fazie play-off? Nie zmienia to jednak faktu, że okrojona do sześciu drużyn pierwsza liga jest w tym sezonie fascynująca. Konia z rzędem, kto przed sezonem postawiłby na taki scenariusz, że beniaminek z Ostrowa będzie prowadził przez 2/3 meczu z Lechmą Startem Gniezno i przegra z naszpikowaną gwiazdami drużyną różnicą zaledwie dwóch punktów. Kto wie, czy nie był to jednocześnie najlepszy mecz w Ostrowie minionej dekady. Walki, dramaturgii, zaskakujących sytuacji i porywających ataków było tyle, że można by nimi obdzielić kilka spotkań Enea Ekstraligi.
W drużynie z Gniezna odbudował się Bjarne Pedersen. Fantastycznie pojechał Antonio Lindbaeck i pewnie tylko sam Szwed wie, jak po niewiarygodnym ataku pod koniec pierwszego okrążenia 15 wyścigu, utrzymał się na motocyklu, a później wszedł między dwójkę gospodarzy, odwracając losy meczu. Dla Lechmy Startu zwycięstwo w Ostrowie było potrzebne jak tlen do życia. Taka wygrana powinna uskrzydlić zespół Lecha Kędziory w kolejnych meczach. Z kolei beniaminek z Ostrowa skomplikował sobie walkę o czołową czwórkę, ale jeśli podopieczni Michała Widery będą nadal ścigać się z takim zębem, kto wie czy nie sprawią niespodzianki gdzieś na wyjeździe. Póki co, Lechma Start zapisuje się w tym sezonie jako pierwszy zespół, który wygrał na obcym torze w pierwszej lidze.
Sensacją pachniało także w Grudziądzu, gdzie skazywany na pożarcie Orzeł Łódź, dopiero w ostatnim wyścigu oddał dwa punkty gospodarzom. GTŻ jest także jednym z faworytów do awansu - kto wie, czy obecnie nie większym niż Lechma Start - i na takie potknięcia, szczególnie na swoim torze, nie może sobie pozwolić. Orzeł z kolei uciął tezę, że jest drużyną własnego toru. 44 punkty na torze w Grudziądzu mało kto w tym sezonie ujedzie… GTŻ póki co, zachował miano jedynej niepokonanej drużyny w pierwszej lidze.
Totalnie pechowy kalendarz w tym sezonie ma drugi z beniaminków - Lubelski Węgiel KMŻ, który odjechał trzeci mecz wyjazdowy z rzędu i doznał trzeciej porażki. Ostatnia pozycja w tabeli z zerowym dorobkiem, z całą pewnością nie oddaje potencjału lubelskiej drużyny. W Daugavpils może w tym sezonie nikt nie wygrać, więc porażka w rozmiarach 35:55 jakiegoś wielkiego wstydu beniaminkowi nie przynosi, choć działacze najwyraźniej inaczej to widzą, skoro zdecydowali się na zmianę trenera. Odrobić straty z Łotwy w rewanżu będzie jednak ciężko, a już teraz można założyć, że o być albo nie być w play-off zadecydują punkty bonusowe. Ciekawe, jak beniaminek będzie się spisywał pod wodzą nowego trenera, Mariana Wardzały?
W najbliższy weekend rozpoczyna się już runda rewanżowa rozgrywek pierwszej ligi. Tabela nie oddaje jednak układu sił, bo tylko dwie drużyny odjechały komplet spotkań. Na razie trzeba więc walczyć o dosłownie każdy punkt, bo pierwsze miejsce od piątego na ten moment dzieliły dwa biegowe "oczka". Niby nic, a jednak tyle znaczy…