Żużlowcy bydgoskiej Polonii nie mają menedżera. Jerzy Kanclerz został odwołany

Jerzy Kanclerz nie poprowadzi już żużlowców beniaminka w rozgrywkach ENEI Ekstraligi. To efekt konfliktu z Marianem Deringiem, prezesem bydgoskiego klubu.

Jerzy Kanclerz 1 marca 2011 roku został dyrektorem sportowym Polonii. Jesienią ubiegłego roku przy kompletowaniu drużyny na sezon 2012 doszło do pierwszych poważnych sporów z Marianem Deringiem, szefem klubu. Ten pierwszy chciał mieć w zespole sześciu seniorów, na co nie zgodził się szef polonistów. Nad Brdą nie udało się ponadto zatrzymać Grzegorza Walaska, kapitana ekipy z I ligi i jednego z głównych autorów awansu bydgoszczan do elity. Po zbudowaniu teamu emocje nieco opadły, lecz nie było tajemnicą, że obaj panowie - delikatnie mówiąc - ciągle nie darzą się sympatią.

Tymczasem 20 lutego Kanclerz został menedżerem bydgoskiej ekipy (propozycję objęcia tego stanowiska otrzymał już 21 listopada 2011 roku). - Mam nadzieję, że teraz moja współpraca z prezesem Deringiem będzie się dobrze układała. Inaczej nie zdecydowałbym się pełnić tej bardzo odpowiedzialnej funkcji – mówił wówczas naszemu portalowi nowy menedżer.

Tymczasem konflikt w Polonii narastał, bo obaj panowie mieli jednak inne wizje funkcjonowania drużyny i inne pomysły na organizację klubu. W środę czara goryczy się przelała i Dering odwołał Kanclerza z obu funkcji - jednej z nich nie sprawował nawet dwa miesiące.

- Dokonałem oceny kompetencji i działalności pana Kanclerza. Mieliśmy inne interesy. Powiem tylko, że nie chodzi o sprawy sportowe. Nie będę wchodził w szczegóły, bo nie chcę ujawniać wewnętrznych problemów spółki. To cały mój komentarz w sprawie odwołania Jerzego Kanclerza - powiedział lakonicznie naszemu portalowi szef bydgoskiej Polonii.

Nie jest tajemnicą, że wpływ na jego decyzję miały m.in. wypowiedzi Kanclerza, krytykujące sposób zarządzania spółką.

O wiele bardziej rozmowny był Jerzy Kanclerz. - Jestem na dwutygodniowym urlopie. A od 5 maja z Polonią nie będę miał nic wspólnego - stwierdził. - Moja współpraca z prezesem od samego początku była fatalna. Nie mam pretensji, że mnie odwołał. Mam żal do Rady Nadzorczej, że postawiła na niego. Prezesowi życzę zdrowia a przede samodzielności. Bo pan Dering za bardzo słucha ludzi nie związanych z klubem. Myślałem, że wspólnie coś osiągniemy, ale się pomyliłem. Zostałem zwolniony z powodu błahych spraw. Wynik sportowy, czyli awans do ekstraligi i pokonanie Falubazu nie liczył się. Dziękuję za współpracę zawodnikom, ich teamom, mechanikowi Witkowi Gromowskiemu, toromistrzom Andrzejowi i Adamowi, Jackowi Woźniakowi i Andrzejowi Polkowskiemu. To wspaniali, których mi będzie brakować. A Polonia zawsze będzie moim klubem - powiedział SportowymFaktom.pl Jerzy Kanclerz.

Czy były już menedżer i dyrektor sportowy Polonii ma sobie coś do zarzucenia? - Czasami za dużo mówiłem. Mogłem się częściej ugryźć w język. Ale wynikało to z moich serdecznych relacji z mediami. Jestem również takim działaczem, który mówi wprost, to co mu się nie podoba. Polonia funkcjonuje dzięki pieniądzom podatników. Tymczasem w klubie brakowało środków na wiele rzeczy, które miały pomoc drużynie w dobrym przygotowaniu się do sezonu. A pan prezes mimo hucznych zapowiedzi nie pozyskał dla klubu sponsora strategicznego. Żałuję też, że sam nie odszedłem z klubu kilka miesięcy temu - zakończył Jerzy Kanclerz.

Według naszych informacji Jerzy Kanclerz zarabiał jako dyrektor sportowy Polonii 3.500 zł brutto. Po objęciu stanowiska menedżera zespołu od 1 kwietnia do 30 września miał inkasować 7.000 zł (również brutto).

Źródło artykułu: