Wszystko zacznie się 9 kwietnia - rozmowa z Mirosławem Jabłońskim zawodnikiem Włókniarza, cz. 2

Mirosław Jabłoński zamienił zimą pierwszoligowe Gniezno na ekstraligową Częstochowę. W pierwszych treningach punktowanych wypadł dobrze, jednak sam jest średnio zadowolony ze swojej postawy. W drugiej części rozmowy z naszym portalem młodszy z braci Jabłońskich ocenił m.in. szanse poszczególnych drużyn w zbliżających się rozgrywkach Enea Ekstraligi.

Paweł Zeller, Mateusz Makuch: Niedawno w rozmowie z kimś z klubu usłyszeliśmy, że preferencje co do sposobu przygotowania toru wśród częstochowskich zawodników są zbliżone, poza jednym wyjątkiem. Miano na myśli ciebie. Generalnie ponoć wolisz, gdy nawierzchnia jest twarda.

Mirosław Jabłoński: O nie, nigdy w życiu nie powiedziałem, że lubię tylko, jak jest twardy tor. Muszę temu zaprzeczyć. Pokazałem chociażby na treningach, kiedy tor był mocno przyczepny…

I była lekka corrida.

- Delikatnie mówiąc. Ale właśnie przyczepnej nawierzchni spodziewamy się w Lesznie, więc przygotowanie do inauguracji mamy jak najlepsze. Nie ma czegoś takiego, że ktoś lubi twarde, czy przyczepne tory. Jeśli motocykle jadą, to nie ma znaczenia sposób przygotowania owalu. Jak jest forma to wszystko pasuje. Lubię tor do walki umożliwiający ściganie i wyprzedzanie.

Wiadomo, że częstochowski tor dopiero się odpowiednio układa po modernizacji, ale czy jakieś zalążki swoich ulubionych ścieżek już znalazłeś? Swego czasu Tomek Gapiński, kiedy to zdobywał punkty dla Włókniarza mówił, że ma problem z drugim łukiem i dosyć długo zajęło mu opanowanie tego elementu.

- Mówiąc szczerze, zauważyłem, że w Częstochowie jest jedna ścieżka. Wpuścić się w wiraż i wyjechać takim średnim balonem, i to się sprawdza. Może zdradziłem teraz sekret, ale nie pomijajcie tego, bo to jest na tyle specyficzny tor, że to jest bardzo trudno dobrze wykonać. Każdy, kto przyjeżdża z innej geometrii to ciężko jest mu to zrobić. O ile gdy nawierzchnia jest twarda jest łatwiej, o tyle na przyczepnym jest dużo trudniej. Nie ukrywam, że pierwszy łuk wychodzi mi w miarę, ale na drugim rzeczywiście muszę jeszcze poszukać tej odpowiedniej ścieżki… Aczkolwiek rok temu podczas barażu poradziłem sobie wtedy, to czemu miałbym nie dać rady teraz?

Napędziłeś wtedy stracha częstochowskim kibicom.

- Cóż, takie życie (śmiech). Teraz z perspektywy czasu cieszę się, że tak się stało, czyli Włókniarz został w Ekstralidze.

Podpatrujesz jazdę Grigorija Łaguty na tym torze?

- Cały czas. Mocno podziwiam go za tę jazdę i sposób wpuszczania się w łuki. Co do jazdy pod samą bandą, powiem buńczucznie, że też tak potrafię (śmiech). Miałem taką okazję właśnie we wspomnianym przez nas barażu…

Dokładnie tak, my też byliśmy zdziwieni (śmiech).

- (śmiech) Portal Youtube.com pomógł mi strasznie przed meczem barażowym. Praktycznie przez całą sobotę poprzedzającą dzień meczu oglądałem filmiki z Częstochowy i podpatrywałem najskuteczniejszy sposób jazdy. Od razu zauważyłem i do tego nie trzeba być fachowcem, że Grisza Łaguta jest specjalistą od tego toru, dlatego też tylko na nim moja uwaga się skupiła. Wyciągnąłem wnioski i już w pierwszym biegu minąłem Rosjanina. Dlatego wydaje mi się, że nie zajmie mi wiele czasu opanowanie wszystkich ścieżek częstochowskiego owalu.

Mirosław Jabłoński (w czerwonym kasku) przyznaje, że podpatruje na treningach jazdę Grigorija Łaguty
Mirosław Jabłoński (w czerwonym kasku) przyznaje, że podpatruje na treningach jazdę Grigorija Łaguty

Kibice obawiają się, że to, co było w minionym sezonie chlubą Częstochowy, czyli widowiskowość, w nadchodzącym sezonie trochę zniknie. Możesz zapewnić, że każdy mecz przy Olsztyńskiej będzie obfitować w ułańskie szarże?

- A dlaczego widowiskowość miałaby ucierpieć?

M.in. przez dosypanie nawierzchni i krążące niektóre niepochlebne opinie na temat sposobu przygotowania toru przez Janusza Stachyrę. Oczywiście to nie jest nasze zdanie.

- Powiem tak - tor przygotowuje się pod gospodarzy. Jeżeli któremukolwiek z nas nie będzie odpowiadała nawierzchnia, którą przygotowuje pan Stachyra to mogę zapewnić, że będę pierwszy, który to powie. Na razie nie można za wiele powiedzieć, bo to są dopiero początki i po prostu warunki nie pozwalają na przygotowanie innej nawierzchni.

Sam trener Stachyra przyznał, że są jeszcze problemy z pierwszym łukiem, bo ten tor dopiero się układa.

- Dokładnie. Dosypano dużo nawierzchni i w torze po zimie było jeszcze sporo wody. Po prostu potrzeba czasu, aby wszystko było okej. Do pierwszego meczu z Polonią Bydgoszcz na pewno tor będzie taki, jak wszyscy sobie tego życzą. Mogę zagwarantować kibicom, że będzie widowisko i to jeszcze lepsze, niż w zeszłym roku i przede wszystkim wyniki będą lepsze. Pięknem czarnego sportu jest walka od startu do samej mety.

Poprzez regulaminowe zmiany składy drużyn teoretycznie się wyrównały. Jak oceniasz szanse Włókniarza w Enea Ekstralidze?

- Nie ma takiej drużyny, którą można by wskazać na murowanego faworyta Ekstraligi, a miało to miejsce rok temu. Falubaz widziałem w złotej koronie jeszcze przed sezonem. Teraz, tak jak powiedziałem, nie ma jednoznacznego kandydata do złota. Wszystkie drużyny są wyrównane i mają słabsze ogniwa…

Zgoda z tym co mówisz, ale mówi się, że dream team powstał w Tarnowie.

- Z Januszem Kołodziejem, Gregiem Hancockiem i?

Maciejem Janowskim, Martinem Vaculikiem, Leonem Madsenem…

- Ale to nie jest Piotr Protasiewcz, czy Andreas Jonsson z zeszłego roku. Nie oszukujmy się, ale jednak trochę się ten skład różni od mistrzowskiego Falubazu. Liczę na to, że Ekstraliga będzie na tyle wyrównana i na tyle emocjonująca, że ostatnie mecze rundy zasadniczej zadecydują o tym, kto awansuje do fazy play-off.

Twoje słowa potwierdzają pierwsze sparingi, kiedy nieoczekiwanie Polonia Bydgoszcz dwukrotnie wygrała z Unibaksem Toruń.

- Bo właśnie na tym polega żużel. Tutaj nazwiska nie jadą. Ale do sparingów nie przywiązywałbym większej wagi. Tak naprawdę wszystko zacznie się 9 kwietnia. Już teraz wszystkich gorąco zapraszam na stadiony. Wtedy będziemy wiedzieli coś więcej na temat sił poszczególnych drużyn.

Źródło artykułu: