- O pewnych rzeczach już czas powiedzieć otwarcie, ponieważ kibice pewnie nie do końca zdają sobie z nich sprawę. Jeździłem w Poznaniu i przez prawie cały rok nie otrzymałem pieniędzy. Do ludzi, którzy rządzili tym klubem, nie idzie się dodzwonić. Można już śmiało powiedzieć, że zostaliśmy oszukani. Wałczyliśmy dla Poznania z całych sił, żeby mimo problemów osiągnąć przyzwoity wynik, a w ostateczności zostaliśmy zlekceważeni do tego stopnia, że nikt nie chce odebrać od nas telefonu. To skandal - mówi Robert Miśkowiak.
Zawodnik ujawnia również skalę zaległości poznańskiego klubu. - Pieniądze były w miarę regulowane do jednej czwartej sezonu. Warto jednak powiedzieć, że te kwoty dotyczyły ugody, którą wielu z nas podpisało wcześniej. Z tych pieniędzy inwestowaliśmy w sprzęt. Każdy miał też własne wydatki, bo przecież z czegoś trzeba żyć. Z regulacją zobowiązań za mecze w 2011 roku było fatalnie. W takich realiach i z takimi ludźmi ciężko jest normalnie funkcjonować. Nigdy nie chciałem zlekceważyć kibiców ani działaczy, bo uważałem, że Poznań zasługuje na dobry wynik. W zamian działacze zlekceważyli mnie. To ich podziękowanie za to, co zrobiłem dla Poznania. Można by chociaż odebrać telefon i spróbować naprawić swoje winy, ale najwyraźniej niektórzy wychodzą z innego założenia - tłumaczy.
Żużlowiec uważa, że walka o odzyskanie zarobionych pieniędzy byłaby bardzo długim procesem. - To spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, więc pewnie jakaś możliwość odzyskania części pieniędzy istnieje. Na pewno jest łatwiej niż w przypadku stowarzyszenia. Tak czy inaczej, to naprawdę ogrom czasu i pracy, którą trzeba wykonać. Przy okazji każdy straciłby na pewno wiele nerwów. To bardzo przeszkadzałoby każdemu zawodnikowi, który musi skupić się na odpowiednim przygotowaniu do sezonu, a później skutecznej jeździe - przekonuje.
- Na koniec chciałem przekazać kilka słów poznańskim kibicom, bo w całej tej sprawie nie ponoszą żadnej winy. Starałem się, żebyście za każdym razem byli zadowoleni z mojej jazdy w barwach klubu z Poznania. Udało się nawet zdobyć brązowy medal MPPK dla klubu. Mam w Poznaniu wielu fanów i na pewno będę pamiętał o okresie, który spędziłem w tym mieście. Pod względem atmosfery, którą tworzyli fani, był to niezapomniany czas. Mam nadzieję, że nie mają mi nic za złe. Szkoda, że inne rzeczy nie zagrały tak, jak powinny. Zapowiadało się inaczej, wierzyłem, że ten klub będą prowadzić ludzie odpowiedzialni. Liczę, że znajdzie się jeszcze ktoś z głową na karku, kto sprawi, że żużel w stolicy Wielkopolski będzie funkcjonować na odpowiednim poziomie organizacyjnym - kończy Miśkowiak.