Trzykrotny Indywidualny Mistrz Świata przyznaje, że oglądanie prezentacji tegorocznych medalistów cyklu Grand Prix z boku, było dla niego gorzką pigułką do przełknięcia. - Po tych 10 latach było to dla mnie trudne. Po prostu czujesz, że masz prawo aby na nim stanąć. Ten sezon można ocenić jako szczęście w nieszczęściu. Być może niezbyt udany rok startów da mi przysłowiowego kopniaka w tyłek i sprawi, że będę bardziej skupiony na tym co robię w następnym sezonie - mówi "Ginger".
Mimo dwóch zdobytych srebrnych medali w duńskim Vojens i Kopenhadze, Jason Crump osobiście stwierdza, że w sezonie 2011 w Grand Prix nie dysponował odpowiednio wysoką formą. - Aby z sukcesem rywalizować w cyklu, musisz być do niego przygotowany nie tylko fizycznie, ale powinieneś być także mocny psychicznie. Kiedy walczysz o złoty medal Grand Prix i znajdujesz się w pełni formy fizycznej i psychicznej, gdy powinie ci się noga, to po prostu to akceptujesz - tłumaczy lider PGE Marmy Rzeszów.
- Muszę przyznać, że w tym roku nie walczyłem o podium w swoim stylu, nie jechałem tak jak w poprzednich latach. By walczyć o złoto musisz być dużo bardziej agresywny na torze - dodał Australijczyk.
Przed ostatnią rundą Grand Prix w Gorzowie, Jason Crump tracił do pozycji medalowych 13 punktów. - Tak naprawdę podium nie było realnym celem do osiągnięcia. Zwłaszcza z tego względu, że sprawy się nam nie układały. Ostatnia sobota miała być w miarę udanym zakończeniem startów w Grand Prix. Przed rundą w Gorzowie zmieniliśmy w motocyklach wiele rzeczy i muszę przyznać, że podczas jazdy było dużo lepiej.
- W tym roku po prostu nie zasłużyłem by stanąć na podium, to proste. Wrócę teraz do Australii i w przerwie zimowej spróbuję ciężko pracować i przygotowywać się do następnego sezonu. Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane stanąć na podium cyklu Grand Prix - zakończył doświadczony żużlowiec.