Trzeba mieć nosa w doborze zawodników - I część rozmowy z Maciejem Polnym, prezesem Lotosu Wybrzeża Gdańsk

Zespół Lotosu Wybrzeża Gdańsk awansował do Speedway Ekstraligi. Przed gdańszczanami gorący okres transferowy. W dwuczęściowej rozmowie z portalem SportoweFakty.pl o działalności klubu opowiedział jego prezes Maciej Polny.

Michał Gałęzewski: Patrząc na pechowe porażki na początku sezonu, jego końcówka wyglądała lepiej, niż wielu kibiców Wybrzeża sobie wyobrażało. Awans jest sporym sukcesem klubu.

Maciej Polny: Tak, ale nie drążmy tego tematu i nie szukajmy dziury w całym. Mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, a jak kończy. Najważniejsze, że awansowaliśmy i nie ma co rozdrapywać ran. W play-offach udowodniliśmy, że gdybyśmy jeździli w pełnym składzie przez cały sezon, to awans byłby znacznie łatwiejszy. Zmagaliśmy się z kontuzjami i trzeba było walczyć do ostatniego meczu. Po awansie trzeba zrobić wszystko, aby nie powtórzyć 2009 roku.

W ostatnich latach Wybrzeże nie potrafiło być na wyższym miejscu, niż przedostatnia pozycja w Ekstralidze. Jest realna szansa na to, aby powstrzymać ten marazm?

- Za mojej kadencji tylko raz się zdarzyła taka sytuacja, że spadliśmy po awansie. Do dzisiaj pluję sobie w brodę, że w pierwszym terminie spotkania barażowego w Gdańsku z Wrocławiem tak łatwo zgodziliśmy się na jego przełożenie. Później kontuzji doznał nasz najlepszy junior Martin Vaculik i przegraliśmy. Nie wiem jakie były przyczyny tego, że we wcześniejszych latach zespół balansował na granicy dwóch lig. Uważam, że istnieje ogromna szansa, by wreszcie było inaczej. Nie mamy długów, a z wpływów, które były zaplanowane na ten sezon, rozliczymy się do końca z zawodnikami. Dodatkowo liga powinna być bardziej wyrównana, bo nie będzie aż takich dream teamów. Trzeba mieć jednak nosa w doborze zawodników i szczęście w sezonie, aby uniknąć kontuzji. Jak się podpisuje kontrakty z zawodnikami, to każdy chce jeździć. Nie ma więc co liczyć na szeroki skład. Mamy taką koncepcję, aby zakontraktować zawodników, którzy będą jeździli w praktycznie wszystkich spotkaniach. Dopiero, gdy wydarzy się jakiś kataklizm, będziemy myśleli o rozszerzeniu kadry.

Darcy Ward jest tylko wypożyczony z Torunia, a w Speedway Ekstralidze z obecnej kadry poza młodym Krystianem Pieszczkiem, który powinien wywiązywać się z obowiązków juniora, punktów należy oczekiwać tylko od Thomasa H. Jonassona, w mniejszym stopniu Dawida Stachyry, czy Magnusa Zetterstroema. Jak pan widzi obecny skład w kontekście walki w najwyższej klasie rozgrywkowej?

- Trudno powiedzieć. Na pewno chcemy zatrzymać Jonassona i jest to jeden z naszych głównych celów. Mogę powiedzieć, że jesteśmy już blisko przedłużenia kontraktu. Priorytetem jest jednak przede wszystkim zatrzymanie trenera Chomskiego, który jest z nami praktycznie dogadany. Ma ważny kontrakt, a do końca tego tygodnia powinniśmy podpisać z nim aneks. Chcemy mieć młody i ambitny zespół, który będzie wygrywał przede wszystkim u siebie. Pod tym kątem chcemy dobrać zawodników. Póki co za wcześnie mówić o nazwiskach. Wszystko zależy od budżetu, którym będziemy dysponowali.

Ogromne pole manewru daje przepis mówiący o jeździe jednego zawodnika z cyklu Grand Prix. Najlepsi żużlowcy na świecie nie powinni się już tak cenić. Ogromny problem Stelmet Falubazu, czy Caelum Stali dla was może być szansą, gdyż tacy zawodnicy jak Greg Hancock, Piotr Protasiewicz, czy Nicki Pedersen będą do wzięcia...

- Może i tak, natomiast ja byłbym ostrożny. Może się wszystko zdarzyć, a regulamin może zostać jeszcze zmieniony, co wcześniej miało przecież miejsce. Osobiście nie popieram przepisu mówiącego o startach jednego zawodnika z cyklu Grand Prix, bo biorąc pod uwagę KSM, zespoły z trzema liderami i tak musiałyby dobrać zawodników z niższym KSM. Współczuję prezesowi Dowhanowi. Ma twardy orzech do zgryzienia. Budował skład na parę lat i teraz musi wszystko zmieniać. Z drugiej strony dojście obowiązkowych startów drugiego polskiego seniora może wydrenować rynek i podnieść stawki polskich zawodników. Moim zdaniem wielkich zmian jeśli chodzi o kontrakty nie będzie i nadal trzeba będzie wydawać sporo pieniędzy, aby stworzyć zespół będący w stanie utrzymać się w Speedway Ekstralidze.

Jak wygląda sprawa sponsorów? Często w Gdańsku czekało się długo na decyzję Grupy Lotos. Czy teraz są już jakieś przyrzeczenia ze strony tego koncernu paliwowego?

- W pierwszej kolejności dziękuję Grupie Lotos SA, że nadal nas wspiera. Nie mam wątpliwości, że będziemy współpracować dalej. Ostateczne podpisanie umowy poprzedza wiele rozmów, decyzji oraz podpisów. Droga jest długa, ale liczę na to, że w tym roku wszystko odbędzie się szybciej. Dla nas najważniejsze, by uzyskać informację co do wysokości wsparcia. Terminy płatności nie zawsze są idealne, ale każdemu życzę takiego sponsora. Wiem, że nakłady z naszych trzech głównych źródeł, czyli ze strony Grupy Lotos, Miasta Gdańsk oraz kibiców będą większe. Taki budżet powinien pozwolić na walkę o 5-6 miejsce, a może nawet o pierwszą czwórkę.

Ilu sponsorów powinien mieć klub, aby ich liczba była optymalna?

- Niezależnie ilu by ich było zawsze chciałbym, aby liczba ta była większa. Mamy sygnały od paru firm, które w ostatnich latach chciały zaistnieć w Gdańsku, że na bazie euforii awansu do Speedway Ekstraligi być może wykonają w końcu ten decydujący krok. Czas jednak wszystko zweryfikuje. Mamy szacunek do każdego sponsora - i dużego i małego i nie dającego pieniędzy, a pomagającego w inny sposób. Są firmy, z którymi próbujemy rozmawiać od kilku lat i czasami potrzeba 3-4 lat, żeby były jakieś efekty. Mam nadzieję, że przynajmniej jedna lub dwie znaczące firmy dojdą do tych, które były w bieżącym roku.

Jak wygląda sprawa współpracy z miastem? Chce ono wspierać klub w jeszcze większym stopniu?

- Myślę, że tak. Trzeba jednak pamiętać, że poza żużlem Miasto Gdańsk finansuje też inne dyscypliny sportowe, a inwestycje infrastrukturalne, które przeprowadziło w ostatnich latach są bardzo duże i wszystko musi się zwrócić. Nie mogę narzekać na współpracę z miastem - przy okazji dziękuję za zaufanie prezydentowi Pawłowi Adamowiczowi - i dlatego będziemy zadowoleni z każdej kwoty ze strony magistratu.

W ostatnim roku coś się ruszyło ze strony marketingowej. Po awansie do Speedway Ekstraligi pojawiają się kolejne wyzwania również w tym aspekcie.

- Marketing to też wydatki. Jeżeli chcemy zaistnieć pod tym względem, to musimy przeznaczyć jeszcze większe środki w przyszłym roku, aby pójść za ciosem. W tym roku faktycznie poszło sporo nakładów, ale nie zamierzamy schodzić z tego kursu. Mamy też nadzieję, że uda nam się wesprzeć Wybrzeże TV, które pokazało się w tym roku z bardzo dobrej strony. Osobiście miałem wątpliwości co do jakości prezentowanego materiału, ale chciałbym powiedzieć, że chłopcy wykonali kawał dobrej roboty. Chcę w możliwy dla nas sposób wesprzeć tę inicjatywę i przekazać też kilka pomysłów, żeby to było jeszcze ciekawsze. To będzie nasze główne zadanie na przyszły rok pod względem marketingu.

W drugiej części rozmowy, prezes Maciej Polny opowiada o planach związanych z nowym stadionem żużlowym w Gdańsku, a także wypowiada się na temat różnych plotek, które z momentem awansu gdańszczan do Speedway Ekstraligi obiegały polskie media.

Źródło artykułu: