W ubiegłym roku Falubaz miał fart - rozmowa z Władysławem Komarnickim, prezesem Caelum Stali Gorzów

 / Na zdjęciu: Władysław Komarnicki
/ Na zdjęciu: Władysław Komarnicki

Bardzo wiele wskazuje na to, że w półfinale Speedway Ekstraligi dojdzie do derbów Ziemi Lubuskiej. Żeby tak się stało, Caelum Stali musi jednak wygrać w niedzielę z Unią Leszno. O tym właśnie spotkaniu, ewentualnych derbach, aktualnej sytuacji klubu z Gorzowa oraz walkowerze dla Unibaksu Toruń portal SportoweFakty.pl rozmawiał z Władysławem Komarnickim.

Jakub Sobczak: Panie prezesie, w niedzielę w rewanżowym spotkaniu pierwszej rundy fazy play-off Caelum Stal Gorzów na swoim torze zmierzy się z Unią Leszno.

Władysław Komarnicki: Jako prezes mam taki zwyczaj, że nigdy nie lekceważę przeciwnika. A to dlatego, że każdy rywal ma swoje dobre i złe strony. Ten sport jest bardzo skomplikowany, bo wystarczy niedyspozycja dnia u jednego z liderów i wynik zaraz wychodzi na styk. W związku z tym do meczu przygotowujemy się jak do każdego innego, podchodzimy do niego bardzo poważnie. Myślę, że powinniśmy rozstrzygnąć go na swoją korzyść.

Unia Leszno jest bardzo osłabiona. Do istnej plagi kontuzji dołączyło jeszcze zawieszenie Edwarda Kennetta i sytuacja kadrowa jest delikatnie rzecz ujmując niewesoła.

- Unia Leszno to jeszcze ciągle aktualny Drużynowy Mistrz Polski i przypominam, że wystarczy aby Janusz Kołodziej powrócił do swojej dyspozycji sprzed roku, na swoim poziomie pojedzie Troy Batchelor, o rewelacyjnym Jarku Hampelu nawet nie wspominając, jest do tego bardzo dobry junior Kamil Adamczewski i zobaczy pan, jaki będzie wynik na styk!

Czyli spodziewa się pan jednak, że Unia wysoko zawiesi poprzeczkę i mecz w Gorzowie nie będzie jedynie formalnością biorąc pod uwagę wasze zwycięstwo na wyjeździe?

- Nie. Osobiście uważam, że od pierwszego biegu trzeba być czujnym i bardzo się cieszę, że trener Czesław Czernicki również podchodzi do tego w ten sposób, z taką odpowiedzialnością. Niejedni zarozumialcy w sporcie zostali już skarceni.

Co może pan powiedzieć na temat Hansa Andersena? W Lesznie niespecjalnie się popisał. Nadal będziecie na niego stawiali, czy też niedzielny mecz to dla niego ostatni gwizdek na udowodnienie swojej wartości?

- Hans Andersen wie, że dalsza jazda w play-offach to dla niego być albo nie być w ogóle w Polsce w przyszłym sezonie. Jeżeli nadal będzie notował tak słabe wyniki, to żaden poważny klub nie zakontraktuje tego zawodnika.

Co może pan powiedzieć o walkowerze dla Unibaksu Toruń po tym, jak Betard Sparta Wrocław oświadczył, że nie pojedzie na rewanż?

- Bardzo jestem tym zaskoczony, dlatego że takie decyzje należą do rzadkości. To jest po pierwsze. Po drugie, mogli przecież jechać zastępstwem zawodnika za Piotra Świderskiego. Po trzecie, w Ekstralidze nieczęsto dochodzi do takich sytuacji. A po czwarte, współczuję prezesowi Unibaksu, Wojciechowi Stępniewskiemu, dlatego że jest to przecież dla niego ogromna strata finansowa.

Jako że Betard Sparta nie pojedzie do Torunia, Unibax rewanżowe spotkanie wygrywa walkowerem 40:0 i tym samym z pierwszego miejsca wchodzi do półfinału. Torunianie zmierzą się więc z lucky loserem i z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że w półfinale czekają nas derby Ziemi Lubuskiej!

- Od samego początku stawiam sprawę jasno. Dla mnie nieważne, czy rywalem jest Falubaz czy Unibax. Mamy bić się o jak najlepszy wynik niezależnie od tego, kto jest naszym przeciwnikiem. To są bardzo mocne drużyny, a my mamy robić swoje. Przypominam, że w ubiegłym roku Falubaz miał fart, a my nieszczęście. Przegraliśmy w dwumeczu higienicznie, czterema punktami w Zielonej Górze i trzema w Gorzowie. A przecież gdyby był Nicki Pedersen, który w tym okresie robił komplety punktów, czy też prawie komplety, to my zostalibyśmy co najmniej wicemistrzem Polski, a Falubaz byłby tam, gdzie my byliśmy. W związku z tym, że jest to sport urazowy, życzmy sobie żeby obie drużyny bez osłabień przystąpiły do rywalizacji. Dopiero bowiem takie konfrontacje dają piękne widowisko. Cieszę się, że jedziemy z Falubazem!

Owszem, półfinał ze Stelmet Falubazem zapowiada się niezwykle emocjonująco, ale chyba fajniej by było, gdyby los oba lubuskie zespoły zetknął w wielkim finale Speedway Ekstraligi.

- To było moje marzenie od samego początku, żeby w finale doszło do derbów. Sport jest jednak nieprzewidywalny, a żużel w szczególności. Przyjąłem więc to z pokorą i z należytą starannością będziemy przygotowywać się do tego pojedynku.

Prezes Władysław Komarnicki marzył o derbach Ziemi Lubuskiej w finale Speedway Ekstraligi. Wszystko wskazuje jednak na to, że do konfrontacji zielonogórsko-gorzowskiej dojdzie już w półfinale

Komentarze (0)