Janusz Kołodziej po GP w Terenzano: Wiem, gdzie tkwił błąd

Janusz Kołodziej w Terenzano zdobył 10 punktów i odpadł w półfinale. Z jednej strony to najlepszy tegoroczny wynik "Koldiego" w Grand Prix, a z drugiej szkoda straconej szansy na udział w finale, który był do osiągnięcia. Polak po zawodach przyznał, że szukał przyczyn swojej słabszej postawy w tym sezonie i uważa, że problem tkwi w psychice.

W tym artykule dowiesz się o:

Żużlowiec Unii Leszno nieźle rozpoczął zawody we Włoszech. W zasadzie dobrze punktował przez całą rundę zasadniczą, co ostatecznie dało 10 punktów i pewny udział w finale. Tam jednak nie poszło najlepiej i Janusz Kołodziej, zajmując czwarte miejsce w drugim półfinale, odpadł z zawodów. - Wiadomo, że chciałem jechać w wielkim finale. Przyjechałem do Terenzano walczyć i zdobyć jak najwięcej punktów. Udało się uzbierać ich dziesięć. Z jednej strony jest to mój najlepszy wynik w tym sezonie, a z drugiej niedosyt pozostaje, bo finał był w zasięgu ręki. W półfinale chyba źle wybrałem pole startowe. Nie najlepiej wyszedłem spod taśmy i cóż, skończyły się dla mnie zawody - powiedział po zakończeniu turnieju "Koldi".

Grand Prix w Terenzano obfitowało w niespodzianki. Jedynie Greg Hancock ze ścisłej czołówki awansował do finału. Do półfinałów weszło za to kilku żużlowców, którzy do tej pory byli "pod kreską" i muszą walczyć o pozostanie w cyklu. - Dziwnie to wszystko wyglądało w sobotę we Włoszech, bo ton rywalizacji nadawali z reguły żużlowcy, którzy do tej pory nie błyszczeli. Klasyfikacja przejściowa strasznie się wymieszała. Każdy punkt jest na wagę złota. W Grand Prix jeżdżą najlepsi i mały błąd, czy gorsze pole startowe w danym momencie, może przekreślić szanse na sukces - uważa Janusz Kołodziej, który przez dłuższą część zawodów również zaliczał się do "czarnych koni" imprezy.

Wciąż aktualny Indywidualny Mistrz Polski w tym debiutanckim sezonie w Grand Prix będzie musiał się sporo napracować, by zapewnić sobie pozostanie w cyklu na kolejny rok. - Walczę o to, by być jak najlepszym. Oczywiście, że fajnie byłoby pozostać w cyklu, zapewniając sobie miejsce w czołowej ósemce. Czas pokaże, jak to będzie - - dodaje Kołodziej.

Polak ostatnio odpuścił dwa mecze w lidze szwedzkiej. Odpoczywając szukał przyczyn słabszej postawy. - Z jednej strony szkoda, że nie ma regularnej jazdy w Szwecji, ale sam sobie zafundowałem te wakacje. Teraz znowu nie pojadę w Elitserien. Cóż, jest jak jest. Mam nadzieję, że ten odpoczynek przełoży się na lepsze wyniki w Grand Prix. Chciałbym wspomóc jednak także drużynę z Vetlandy, bo zdaję sobie sprawę, że w Szwecji w tym roku zawiodłem - tłumaczy.

Na pytanie o to, z którego silnika korzystał podczas Grand Prix w Terenzano Janusz Kołodziej, żużlowiec Unii Leszno z uśmiechem odpowiedział: - Jeździłem w sobotę na silnikach pochodzących właśnie z Włoch, czyli GM-ach. Nie ważne jest kto przygotował silnik, ważne, że razem pracujemy i szukamy optymalnych ustawień. Raz to nam wychodzi, innym razem niestety, nie. A jeśli chodzi o współpracę z Jackiem Filipem, to nie jest nic nadzwyczajnego. Już kiedyś współpracowaliśmy. Teraz na nowo do tego wróciliśmy i zobaczymy co z tego wyjdzie - przyznaje.

Gołym okiem widać, że w tym sezonie to nie jest ten sam Janusz Kołodziej, który zachwycał cały żużlowy świat w poprzednim roku. Gdzie tkwi przyczyna słabszej dyspozycji? - Wydaje mi się, że znalazłem przyczynę swojej słabszej dyspozycji w tym sezonie. Cały czas szukałem w sobie pewnych rzeczy, ale myślę, że przełamałem się i teraz wiem, że szukałem nie tam, gdzie trzeba. Wydaje mi się, że problem tkwił w psychice. Psychika to też jest pojęcie względne. Jest to temat bardzo złożony. Wiem, gdzie tkwi błąd i będę pracował, by go wyeliminować. Mam więcej luzu i chyba mi to sprzyja. Najwyraźniej tego potrzebowałem, ponieważ ostatnio ciężko było wytrzymać z tym ciśnieniem - kończy Janusz Kołodziej.

Z Terenzano dla Sportowefakty.pl Maciej Kmiecik

Komentarze (0)