- Miałem wzloty i upadki, ale generalnie nie był to zły występ w moim wykonaniu. Tor w Gorzowie jest dość trudny technicznie, a ja do tej pory miałem na nim okazję jeździć tylko dwa razy. Trochę musiałem pogłówkować, ale kiedy odnalazłem odpowiednie przełożenie, zaczęło mi się układać. Mam nadzieję, że podobnie będzie w sobotę - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Antonio Lindbaeck.
Reprezentanci Szwecji z dorobkiem 44 punktów zajęli w czwartkowym barażu Drużynowego Pucharu Świata drugie miejsce i awansowali do zaplanowanego na sobotę wielkiego finału. - Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego powodu. Wszyscy wiedzieliśmy o co jedziemy i zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy wywalczyć awans. Nie braliśmy w ogóle pod uwagę innego scenariusza. Udało nam się osiągnąć cel, jaki sobie wyznaczyliśmy i jest to ważna sprawa - podkreślił urodzony w Brazylii żużlowiec.
Antonio Lindbaeck (kask żółty) w barażu Drużynowego Pucharu Świata zdobył 11 punktów
Co reprezentant Szwecji może powiedzieć na temat toru w Gorzowie? - Jak już wspomniałem, jest on dość trudny technicznie, ale generalnie jest to fajny tor. Jego geometria jest w pewnym stopniu podobna do szwedzkich obiektów. Nie da się więc ukryć, że mi pasuje - oświadczył Antonio.
W sobotę finał zmagań o trofeum imienia Ove Fundina, w którym zmierzą się reprezentacje Polski, Danii, Szwecji i Australii. - Już w czwartek nie było łatwo, a kiedy dojdą do tego jeszcze Polacy i Duńczycy, można się spodziewać ekstremalnie trudnych zawodów. Podejmujemy jednak małe kroczki, z powodzeniem przechodzimy kolejne fazy tego turnieju i oczekuję, że w sobotę pokażemy dobry żużel. Naszym celem jest zwycięstwo! - zaznaczył Szwed.
Według 26-letniego zawodnika najgroźniejszym rywalem w sobotnim finale będzie reprezentacja Polski. - Są bardzo mocni. Mają w swoim składzie tak znakomitych jeźdźców jak Tomasz Gollob, czy Jarosław Hampel. Pozostali też są całkiem nieźli (śmiech). Wszyscy doskonale znają wartość polskiej ekipy. Nie padniemy jednak przed nią na kolana i damy z siebie wszystko - zakończył Antonio Lindbaeck.