Adrian Miedziński: Ta konstrukcja nie jest stworzona dla żużla

W czwartek w toruńskim Dworze Artusa odbyła się debata z udziałem żużlowców, działaczy i kibiców toruńskiego Unibaksu. Jednym z wątków poruszanych podczas spotkania była kwestia nowych tłumików, na temat których obszernej wypowiedzi udzielił Adrian Miedziński.

"Miedziak" bardzo szczegółowo przedstawił zasady działania oraz mankamenty tego ważnego elementu w żużlowym motocyklu. - Na pewno różnica jest spora. Przede wszystkim nie ma swobodnego ujścia spalin, jest zatamowany wylot. Spaliny muszą ominąć ten naturalny wylot, żeby swobodnie ujść z tłumika, a wiadomo, że spalin gromadzi się bardzo dużo. W związku z tym, że nie nadążają one z wydobywaniem się, grzeje się silnik. Przede wszystkim silnik szybciej się zużywa, co powoduje dodatkowe koszty dla nas. Sama jazda jest do tego bardziej niebezpieczna. Może się pojawić sytuacja, w której zawodnik zostaje po upadku przygnieciony motocyklem i następuje kontakt tłumika z ciałem, który spokojnie może przetopić plastik, a co dopiero ludzką skórę - wyjaśnił żużlowiec Unibaxu.

Torunianin wypowiedział się także na temat własnych doświadczeń związanych z użyciem nowych tłumików oraz jednoznacznie stwierdził, że są one złym pomysłem. - Startowałem na tym tłumiku dwa razy: w Rosji i na Węgrzech. Zawody te odbywały się w wysokich temperaturach i tłumiki strasznie się grzały. Jeździliśmy na twardych torach i już wtedy na łukach sprawiała nam kłopoty taka jazda. Co będzie kiedy będziemy jeździć na torach przyczepnych? Myślę, że ta konstrukcja nie jest stworzona dla żużla i zbyt pochopnie podjęto decyzję o zastosowaniu tych tłumików w żużlu. Kolejnym argumentem przeciwko jest to, że zawody stracą na widowiskowości, bo tłumiki sprawią, że będzie mniej mijanek, ponieważ żeby kogoś wyprzedzić czy dogonić potrzebna jest moc, którą tracimy na łukach przez nowe tłumiki - dodał Miedziński.

Adrian Miedziński

Źródło artykułu: